Strony

piątek, 5 stycznia 2024

Zatoka syren - Mariusz Kanios, czyli nigdy się nie poddawaj

To już trzeci tytuł Mariusza Kaniosa czytany w ostatnich miesiącach i pewnie będę sprawdzał kolejne, bo zdecydowanie podpasował mi jego styl. Jest tło, jest intryga, są jakieś przełomowe punkty i najważniejsze - nie ma nudy, siedzenia wciąż przy jednej postaci. Tu dzieje się sporo, a jednocześnie wszystkie wątki dość zgrabnie się łączą.
I uwaga. Jeżeli macie ochotę na ten tytuł to macie okazję zdobyć go i to z autografem autora, w dodatku wspierając dobry cel - to jedna z pozycji jaką wraz z przyjaciółmi przekazujemy na WOŚP.

sprawdź tu

Zaczyna się grubo. Dziewczyna z malutkim dzieckiem na rękach ucieka przez las. Widzimy, że nie jest przygotowana na taką wędrówkę, ma zbyt cienkie ubranie, słania się na nogach. Ucieka. Ale przed kim? Dlaczego?
Jej ciało będzie początkiem tej historii, punktem zwrotnym, który zainteresuje pewnego dziennikarza, zwróci uwagę niektórych osób, że być może na granicy Polski i Ukrainy, w niedostępnych obszarach Bieszczadów, dzieje się coś niepokojącego.


Dotąd mało kto się tym interesował, bo też jeżeli znika ktoś, kto nie miał tu rodziny, a znajomi którzy z nim pracowali są zastraszani, nie ma komu naciskać na służby w tej sprawie. Ukraińcy przyjeżdżają do Polski kuszeni świetnymi zarobkami, perspektywami, ale niejeden raz napotykali na ludzi, którzy próbowali ich oszukać, wykorzystać. Dla Miry właśnie w ten sposób w pył rozbiło się jej marzenie o wyrwaniu się spod pieczy rodziców, samodzielności i kasie na edukację - fabryka z reklamowych prospektów okazała się bardziej przypominać obóz pracy, a warunki mieszkaniowe i zarobki były daleko rozbieżne od obietnic. A potem już było tylko gorzej.

Mariusz Kanios pokazuje jak przestępcy budują atmosferę zastraszenia i presji, jak nawet pod pozorem życzliwości i pomocy, zapędzają swoje ofiary w uliczkę bez wyjścia. Śladów niewiele, bariera językowa, zmowa milczenia, może jeszcze przekupione służby i jakiekolwiek dochodzenie nie ma szans na sukces. No chyba że ktoś jest bardzo uparty, nawet by drążyć mimo zakazu przełożonych i w swoim czasie prywatnym. Komisarz Alicja Romska to postać, której autor poświęcił trzy ze swoich książek - młoda, ambitna, nie poddająca się naciskom ani przeciwnościom. Jej się nie tylko kibicuje, ale po prostu ją lubi.
Sporo udało się upchnąć w fabułę - to i handel dziećmi, przemyt, powikłane losy Ukraińców przyjeżdżających do Polski, nawet na politykę znalazło się trochę miejsca. Mimo że przeskakujemy pomiędzy różnymi wątkami i postaciami, dość fajnie wszystko nam się splata. Bohaterka niby znika nam często z oczu, te wszystkie informacje jednak już sugerują odpowiedzi na pytania jakie sobie stawiamy. Dobre tempo, nienachalne wątki obyczajowe, finał bez większych rozczarowań (o jakże często się pojawiają w kryminałach) - tak zdecydowanie ocena dobra. Może nawet z plusem. 

1 komentarz: