Muszę chyba trochę odpocząć po emocjach filmowych, bo obejrzałem dziś na dużym ekranie dwa z nominowanych do Oscarów filmów i trochę mną wstrząsnęły. A że pół wieczoru zeszło na dodawaniu kolejnych książek z autografami na aukcje WOŚPowe (jakby co sprawdzajcie tu: https://allegro.pl/uzytkownik/Piastow_WOSP), to dziś szybka notka. Choć nie wiem czy będzie szybka. Młodzieżówki niby nie są zwykle skomplikowane, ale jak są dobre (a ta jest), budzą we mnie tyle emocji, że chętnie bym pisała i pisał...
To co zwykle jako młodzieżówki w tej chwili się sprzedaje, czyli paranormalne romanse, fantasy, masę różnych erotyków, to w większości literatura, która daje chwilę przyjemności, ale zero refleksji. To nikomu nie pomaga. Może dlatego jak wpadnie mi w ręce książka mądra, poruszająca, dająca nadzieję, to cieszę się do niej jak mysz do sera.
Marcin Szczygielski potrafi wzruszyć, jak i przy okazji opowiedzieć o czymś ważnym. O tym jak to jest gdy ma się lat 14, ma się poczucie że starzy cię nie rozumieją, gdy zaczynasz w nowej szkole i wszystko jest nie tak sobie to wyobrażasz i tego chcesz, jak przychodzą ci do głowy jedynie coraz bardziej desperackie pomysły do głowy na rozwiązanie twoich problemów...
Weronika wyjeżdża z ukochanego Poznania, bo rodzice się rozwiedli. Tata odzywa się rzadko, mama jest zapracowana, dziewczyna więc myśli że ze swoimi problemami została sama. W dodatku wpadł jej w oko pewien chłopak, więc sporo sił poświęca na to jak by tu zwrócić na siebie jego uwagę. Wyobraźnię i gadane to ona ma i dotąd się to sprawdzał, wszyscy uważali ją za duszę towarzystwa, osobę zabawną, inteligentną, a teraz... Wychodzi na to, że teraz co najwyżej mają ją za dziwaczkę, od której trzeba się trzymać z daleka. Jak tu przekonać innych do siebie?
Szczygielski fajnie pokazuje problemy nastolatków, zmagania z hejtem, pułapki w jakie sami czasem wpadają przez kłamstwa i próby wyjaśnienia jakiejś kompromitującej sytuacji. Weronika jest szalona, ale przecież tacy bywają młodzi ludzie - porażki bolą ich po stokroć, wydaje im się że świat się wali i że lepiej uciec niż przyznać się do błędu. Znajomość ze starszym panem, którego początkowo traktuje trochę jako jedną ze swoich wymówek, pozwala jej jednak trochę inaczej spojrzeć na świat. Dojrzewa. Uczy się tego jak szczerość, a nie udawanie mogą sprawić cuda, a najważniejszym sposobem na rozwiązanie problemów jest rozmowa...
A tytułowe zombie? Przeczytajcie sami, nie zdradzę o co chodzi, ale bynajmniej nie jest to żadna fantastyka - czysty realizm tym razem. I tym bardziej mi się podoba!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz