Strony

wtorek, 23 stycznia 2024

Cięcie, czyli tanio, szybko, przyzwoicie

Dzień ogłoszenia nominacji oscarowych, więc dziś o filmie :) Artysty, który kiedyś mocno zaskoczył swoim zwycięstwem - Michel Hazanavicius to ten od Artysty. A potem zniknął. I jak widać wciąż ma ciekawe pomysły, ale trudno powiedzieć, żeby to było wielkie kino. Zresztą Artysta też takim nie był.
Cięcie potrafi zaskoczyć - pierwsze pół godziny, w które jesteśmy wrzuceni bez żadnego przygotowania, to totalna żenada, jakby produkcja klasy B, gdzie nic się nie klei, aktorzy nie wiedzą co grać, jest chaos, ale na szczęście na plan horroru wpadają prawdziwe zombie i skracają naszą mękę jako widzów, wykańczając po kolei wszystkie postacie. Zwykle jednak staram się oglądać filmy do końca, więc nie odpuściłem, czekają na to co można po takim groteskowym spektaklu jeszcze pokazać. Ale wiecie co?
Dalej jest ciekawiej!


Oto średniej klasy reżyser, ale z dużymi ambicjami, dostaje ciekawą propozycję. Ma nakręcić remake japońskiej produkcji o kręceniu filmu o zombie, gdzie na plan wpadają prawdziwe żywe truposze. No niby nic wielkiego, ale kasa spora, no i jego córka uwielbia aktora, którego wybrano do roli głównej. Problem w tym, że wszystko ma dziać się na żywo, kamerą z ręki, bez żadnych cięć, żeby sprawiać wrażenie autentyczności, czyli to nawet nie tyle film, co widowisko, które trzeba zaplanować dokładnie i przewidzieć wszystko to co może się spieprzyć, aby temu przeciwdziałać.
Da się to zrobić? Wszystko się da. Tylko pytanie jakim wysiłkiem.
Dopiero teraz zaczynamy rozumieć wszystkie idiotyzmy, jakieś głupawe dialogi, zdjęcia z kamery rzuconej na ziemię... Tak - to wszystko efekt tego, że transmisja miała iść nieprzerwanie, dopóki jest szansa na jej uratowanie. Cała ekipa staje więc na głowie, żeby tego dokonać.

Jest zabawnie, choć nie zawsze humor jest jakiś wybitny, no i trzeba lubić te hektolitry krwi, urwane ręce, czyli całą otoczkę horrorów z zombiakami. To taka zabawa w kino, pokazanie trochę kulisów planu zdjęciowego i sztuczek operatorów, a jednocześnie komediowe spojrzenie na gatunek Zwariowane to wszystko, tylko koniec może trochę rozczarować.
Aż mam ochotę zobaczyć japońskie "Jednym cięciem", które jak rozumiem było pierwowzorem tego pomysłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz