Strony

niedziela, 3 grudnia 2023

7 cudów świata. Architekci, czyli a spróbuj mi popsuć szyki

Kolejny tytuł, który kusi żeby go kupić do domowej kolekcji. Zagrane raz, ale po pierwsze wcale nie było trudno szybko chwycić zasady i włączyć się do walki, a po drugie rzecz jest na tyle mało skomplikowana i przyjemna, że pewnie bym powracał do niej przy różnych okazjach. I niby mam "dużą" wersję 7 cudów świata, ale ta wcale nie jest prostym powieleniem tych samych mechanizmów.

Wcielamy się w jednego z największych architektów w dziejach i chcemy pozostawić ślad na kartach historii wznosząc cud, który przyćmi dokonania naszych przeciwników. Czy to takie proste? Bynajmniej, bo trzeba mieć trochę szczęścia, przyjąć dobrą strategię i obserwować to jak idzie naszym sąsiadom. Czemu to ostatnie jest tak istotne?


Ano dlatego, że to m.in. od nich możemy podbierać karty z zasobami albo też uniemożliwić im, by oni korzystając z naszych uzyskali to co potrzebują. Generalnie są trzy kierunki rozwoju: materiały do budowy cudu, rozwój militarny albo naukowy. W każdym możemy uzyskać trochę punktów zwycięstwa, ale to właśnie budowa cudu jest naszym głównym celem i jeżeli ktoś skończy przed nami, niestety nie będziemy mogli swojej sfinalizować, a tym samym zyskać kompletnej nagrody. Budowa cudu jest o tyle istotna, że na kolejnych etapach będziemy mieli też bonusy. Czy to znaczy że można zaniedbać inne kierunki rozwoju? Lepiej nie. 



W każdym ruchu możesz dobrać jedną z 3 dostępnych kart - u siebie, na stosie głównym i u sąsiada z prawej strony. Wykładasz i od razu rozpatrujesz jej efekt. Czasem to budowa kolejnego cudu, a czasem coś innego, choćby możliwość zdobycia kolejnej karty. Nie ma więc przedłużania w nieskończoność decyzji, wszystko idzie sprawnie, choć pewnie nie obędzie się bez emocji, no bo jak miałeś już jakiś plan, kartę na oku, a tu wszystko pokrzyżuje ci poprzednik... No weź i nie wyjdź z siebie. 

Proste, ładnie dopracowane graficznie (każdy buduje inny cud), sensownie popakowane, więc pudełko nie jest ogromne. Jestem bardzo na tak! Niby od 8 lat, ale pewnie dadzą radę też młodsi.

1 komentarz: