Strony

niedziela, 19 listopada 2023

Sowy, czyli kolejna wyprawa do krainy snów

Dziś chyba znowu aż dwie notki, bo przez kilka dni nie będę miał na nie czasu. Na szczęście tematów nie brakuje, z filmami raczej kiepsko, muzyki mało, koncerty już w ogóle posucha, ale za to książki połykam jedną za drugą. No i zawsze z radością szukam okazji do zagrania w jakąś grę.

Tym razem więc o nowości od Naszej Księgarni. Wygląda znajomo? Ano to jest kolejna odsłona rodziny karcianek zapoczątkowanych moim ukochanym Snem. Cudne ilustracje Marcina Minora nadawałyby się do Dixita i aż szkoda, że w tych grach tak mało poświęca im się uwagi - tu są tak cudne detale. Najczęściej jednak zwraca się uwagę jedynie na wartość karty i liczy się czas reakcji. A szkoda, bo to piękne prace - trochę niepokojące, ale i pełne uroku. Zwykle mrok narastał wraz z wartością kart, tu aż tak nie ma, bo i trochę mechanika inna. Nadal liczby są istotne, ale nie ma kart, które by się przyjmowało z niechęcią - to kwestia pomysłu na strategię.



Generalnie zasada mówi - musisz uzbierać 5 kart, w rosnącej kolejności (od 1 do 13), więc lepiej jest zaczynać od kart niskich. Tylko co z tego, jeżeli te z niską wartością są też słabo punktowane na koniec (każda ma liczbę sów od 1do 6). Najczęściej więc kombinuje się więc grają z wysokich wartości i licząc na dwie rzeczy: po pierwsze na jedną z kart specjalnych, czyli królika, który nam zasłania kartę wysoką i możemy zaczynać od nowa albo też na to że uda nam się położyć kolejne karty o tej samej wartości lub ciut wyższe. Jest jeszcze trzecia możliwość ale o niej za chwilę. 

 

 


Odwołujemy się do snu, w trakcie którego odwiedzamy różne krainy, ale sen może zostać przerwany jeżeli mamy na ręku trzy karty i żadnego ruchu. Zwykle albo wykładamy kartę przed sobą budując swój sen albo dobieramy kartę na rękę. Gdy jednak nie możemy nic wyłożyć ani ciągnąć wtedy pozostaje ryzyko, czyli losowanie karty ze stołu by ją od razu zagrać - gdy się uda zdobyć wyższą lub równą wartość karty pasującą do naszego snu to świetnie, jak nie tracimy cały swój sen i zaczynamy od nowa, a pozostali gracze kartę ze swojego snu leżącą najwyżej zostawiają sobie i też budują sen od nowa - dlatego warto czasem nie czekać z wysokimi kartami na sam koniec.   




I tyle. Rozgrywka szybka, pozostałe karty specjalne albo pozwalają na kradzież całego snu przeciwnikowi albo zmuszają do wyrzucenia karty z ręki. Pierwsza partia szła nam z oporami, potem już złapaliśmy rytm i znaleźliśmy w tym frajdę. Kończyliśmy nawet w 5 minut. Trochę zależy wszystko od szczęścia jakie karty nam podejdą, ale mamy też wpływ na to jak potoczy się rozgrywka, więc nie ma co marudzić z góry na pecha, tylko znaleźć pomysł. 


Moim zdaniem - nie zaczynać od kart najniższych chyba że potem je opchniemy komuś na zamianę (kradzież). Gra kończy się gdy ktoś uzbiera 5 kart choć podobnie jak we śnie wydaje mi się, że można zrobić ranking na kilka rund, sumując punktację.
Fajne, szybkie, niedrogie. I tak moją ukochaną odsłoną cyklu jest Sen, ale każda z części jest warta polecenia.
Od 2 do 5 osób, sugerowany wiek 6+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz