Strony

niedziela, 22 października 2023

Paskudna historia - Bernard Minier, czyli zbrodnia i kara

Bernard Minier nie chce zdaje się być zamknięty w szufladce jednego bohatera i stylu, stąd też raz na jakiś czas porzuca komisarza Martina Servaza i funduje czytelnikom historię trochę w innym stylu. Zmienia też regiony świata, bo to przecież też zmienia cały klimat.
W Paskudnej historii przenosi się w północno-zachodni region Stanów, blisko granicy z Kanadą, na fikcyjną wyspę, choć pewnie jej opis ma swoje odnośniki w rzeczywistości - Minier odwiedził stan Waszyngton i być może to właśnie zainspirowało go do napisania tej historii. O ile zachodnie wybrzeże kojarzy się ze słońcem, plażami i palmami, to już jego północna część jest daleko w odmiennych klimatach.
Cała ta historia ma w sobie też trochę z literatury kryminalno-sensacyjnej amerykańskich autorów, tych thrillerów w których zwroty akcji tak bardzo zaskakują czytelnika. Tu jest podobnie - końcówka może mocno zaskoczyć, bo zmienia mocno wszystkie nasze wyobrażenia.

 

Parę zdań wprowadzenia:
Okolice w których mieszka Henry po sezonie turystycznym praktycznie zamierają. Ciągle pada, jest chłodno, wszyscy się znają, a jednocześnie ludzi jest tak mało, że łatwo tu się ukryć, zbudować sobie nową tożsamość, bo nikt nie będzie specjalnie cię wypytywać o to jaką masz przeszłość, skoro chcesz tu żyć. Szesnastolatek tu się wychował, a to co było wcześniej pamięta jak przez mgłę. I choć dwie matki potrafią być nadopiekuńcze, a koledzy czasem mu z ich powodu dogryzają, to czujemy że chłopak nie ma jakichś problemów z tym że jest adoptowany. Ważniejsze, że z czasem zdobył przyjaźń kilkorga rówieśników i z czasem z jedną z dziewczyn stanowiących ich paczkę, zbudował związek. 

Gdy dziewczyna zostaje znaleziona martwa, to właśnie on staje się jednym z głównych podejrzanych. Ktoś widział ich kłótnię, ktoś założył specjalną stronę na której wypisywane są o nim niesamowite rzeczy. Henry wydaje się zdeterminowany do tego, by przeprowadzić własne śledztwo, nawet jeżeli narazi się naprawdę niebezpiecznym ludziom mieszkającym na wyspie.
Równolegle śledzimy wątek poszukiwania zaginionego przed laty dziecka przez bardzo bogatego i ustosunkowanego człowieka. Jego kochanka zniknęła, a o ciąży poinformowała go dopiero potem, od tego czasu nie ustaje w wysiłkach by ją odnaleźć i ukarać. Obsesja na punkcie domniemanego syna sporo go kosztuje, ale on ma nieograniczone środki i możliwości - jego firma pracuje dla służb specjalnych i specjalizuje się w śledzeniu aktywności elektronicznej obywateli. Dzięki temu właśnie trafia na ślad Henry'ego i angażuje się w to, by chłopaka wybronić przed ewentualnymi oskarżeniami.

Minier dość zgrabnie łączy oba wątki i sprawia że całość ma dobre tempo i trzyma w napięciu. A że im bliżej końca coraz więcej jest dziwnych zbiegów okoliczności? Ano trzeba jakoś wybrnąć z różnych fabularnych powikłań. Skupieni na poszukiwaniu mordercy, szantażysty, jakichś ciemnych spraw i śledzący efekt działań pomocników milionera, w pewnym momencie możemy być nieźle zadziwieni tym co przygotował dla nas autor. I w tym chyba właśnie tkwi siła tej książki.
Naprawdę niezły, mroczny thriller kryminalny.
A przy okazji okazja do refleksji nad tym jak wiele śladów po sobie zostawiamy i jak łatwo nas inwigilować. Ale o tym u nas pisał też choćby Szamałek i nie wiem czy nie ciut lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz