Strony

piątek, 25 sierpnia 2023

IO, czyli człowiek człowiekowi..., człowiek zwierzęciu...

Gunda mnie rozwaliła emocjonalnie, przy filmie Skolimowskiego może nie było to aż tak intensywne, ale doceniam ten obraz i biję mu brawo. Przede wszystkim za tą perspektywę - oglądamy świat i różne wydarzenia oczami osiołka, który dziwnym zrządzeniem losu zyskał wolność, choć bardzo iluzoryczną. Wciąż bowiem to ludzie chcą decydować o tym co będzie się dalej z nim działo. Co z tego, że "uwolniony" został z cyrku, skoro dalej musi ciągnąć wózki i realizować pomysły tych, których napotka na drodze. Dla jednych będzie przyjacielem do wygadania, a dla drugich niestety workiem treningowym.
Reżyser, któremu bliskie jest opowiadanie o sprawach uniwersalnych, o przemijaniu, zaskakuje nas jednak trochę opowieścią, jakiej pewnie spodziewać by się można raczej po młodych wojujących ekologach. Wbrew pozorom to nie jest jednak historia jedynie o zwierzętach, apel o prawo do szacunku dla nich. To również opowieść o nas - o tym jak ludzkość zapętliła się wokół przekonania o własnej wyższości nad wszelkim stworzeniem. Co z tym robimy i dokąd nas to doprowadzi?


Nie ma tu prostego grania na emocjach, niektóre sceny mogą nawet wydawać się dziwacznym eksperymentem bardziej dla formy, niż fabuły. Plastyczne zdjęcia, ciekawy montaż, muzyka, stają się nie mniej ważne w IO niż opowiadana historia. I to się zapamiętuje nie mniej niż wstrząsający finał.

Patrząc w oczy zwierzęcia powinniśmy widzieć żywą istotę, nie powinniśmy czuć się obojętni na jego cierpienie. Tylko tyle i aż tyle.  

Na pewno nie jest to film łatwy w odbiorze, warto jednak zanurzyć się w tą na poły baśniową, na poły realistyczną do bólu historię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz