Strony

piątek, 2 czerwca 2023

Życie pani Pomsel, czyli czy usprawiedliwisz ofiarę propagandy?

MaGa: Pierwsze co nasunęło mi się na myśl po obejrzeniu tego monodramu to nie historia życia pani Pomsel, ale sposób w jaki Anna Seniuk przedstawiła jej postać. To ty widzu, masz przemyśleć co w tej historii jest prawdą (a właściwie prawdą pani Pomsel), co mogło być prawdą, a o czym lepiej milczeć chowając się za niepamięcią. To spektakl, który stawia pytania, jednak żadna odpowiedź nie jest pewna do końca.

Robert: Debiut wspaniałej aktorki w monodramie i kapitalna, nieoczywista rola. Bohaterka ma życie za sobą, patrzy wstecz i opowiada bez skrępowania o swoim życiu, z naciskiem na wspaniałe jej lata młodości, które przypadły na czas dojścia nazistów do władzy oraz drugą wojnę światową.

Maga: Pani Pomsel była świetną stenotypistką. Ta umiejętność doprowadziła ją do pracy u ministra propagandy i oświecenia publicznego III Rzeszy Josepha Goebbelsa, gdzie pracowała do końca wojny. Po wojnie za to zapłaciła, w jej mniemaniu, wysoką cenę. Działała na rzecz państwa hitlerowskiego, ale czy wiedziała co się dzieje w obozach koncentracyjnych?
Robert: To jest tu najciekawsze: opowiada o klubach, restauracjach, wspaniałościach miasta, a to co my wiemy o koszmarze jaki równolegle zafundowano ogromnej ilości ludzi niepasujących do definicji człowieka niemieckiego, prawie w ogóle nie jest w jej narracji obecne. Czasem o tym gdzieś w tym co mówi dostrzeżemy ślad, jakiś cień, ale zaraz zostanie on przez nią przykryty, że przecież to były jedynie jakieś plotki, że władze miały na to dobre wyjaśnienie, że to wroga propaganda... No i to co najważniejsze: "normalni" Niemcy nic o tych okrucieństwa nie wiedzieli. Ba, wojny doświadczyli dopiero jak bomby zaczęły spadać na ich miasta i uznali to za atak na swój kraj, ogromną niesprawiedliwość, krzywdę niczym nie zawinioną...


MaGa: Już mówiłam kiedyś, że im więcej mam lat tym mniej stanowcze stawiam wnioski na temat poczynań innych ludzi. Tak mało się znamy, nie wiemy jak byśmy zachowywali się w czasie wojny lub zagrożenia życia. Nam się wydaje, że wiemy, ale jak byłoby naprawdę? Pani Pomsel nie wzbudza w nas sympatii, bo pod skórą czujemy, że jej opowieść nie jest szczera, zbyt dużo „nie pamiętam” choć pamięta jak była ubrana, gdzie pijała i jaką kawę.

Robert: I to może siła tego tekstu i tego przedstawienia. Ponad dwie godziny zwierzeń, które pozostawiają w nas jakiś niepokój i dyskomfort. To tak można? Obojętnie wobec znikania przyjaciół, zamykając oczy na to co niewygodne. Ale chyba rzeczywiście można. W końcu i u nas gdy płonęło getto, za murem toczyło się normalne życie. Pani Pomsel się nie usprawiedliwia, ona uważa to za oczywistość - każdy patrzy na czubek własnego nosa. Praca, pieniądze, dom, wygody, rozrywki. Przecież nie ma co burzyć tego wszystkiego i samemu znaleźć się w jakimś kłopocie, prawda? Dla własnego bezpieczeństwa, lepiej pewnych rzeczy nie widzieć i ich nie komentować.
To, że dla bohaterki to takie oczywiste, wywołuje ciarki na plecach. Konformizm, powtarzanie haseł propagandy, odrzucanie wszystkiego co może wprowadzić w dyskomfort (nasi "dzielni" pogranicznicy "ratujący" kraj przed groźnym najazdem uchodźców i obraz matek z dziećmi umierających w lasach, bo nie chce ich wpuścić ani jeden ani drugi kraj), to rzeczy niestety widoczne i dziś. Zło naprawdę rodzi się bardzo banalnie, a rośnie do przerażających rozmiarów, między innymi dlatego że ktoś daje na to przyzwolenie.

MaGa: Wojna miele ludzkie losy na wióry. Stawia człowieczeństwo pod znakiem zapytania. Czy my, którzy nie doświadczyliśmy wojny na własnej skórze mamy moralne prawo osądzać tych, którzy wpadli w jej tryby? Pani Pomsel nie jest szczera do końca, chowa się za niepamięcią… a może chowa się przed sobą z tamtych brunatnych lat, a może w dalszym ciągu boi się tej wiedzy, którą wypiera?

Robert: Nie jest pewnie łatwo się z czymś takim skonfrontować, łatwiej wyprzeć albo wyjaśniać: nie wiedziałem, nie pamiętam. I tylko ten obraz żydowskiej przyjaciółki pewnie wciąż uwiera. Czy mogłam pomóc? Czemu się odwróciłam?
Poruszające. I zobacz - jest bohaterka, jej opowieść i prawie nic więcej - fragmenty projekcji wideo z archiwum to jedyne przełamanie tego schematu: starsza pani w fotelu i my jako słuchacze. I tak przez ponad dwie godziny.
I ta cisza z jaką wsłuchujemy się w każde zdanie. Pełni emocji, ale wciąż trochę je dusząc w sobie, czekając na puentę. Tylko że takowej do końca tu nie dostaniemy, sami musimy sobie ją znaleźć.

MaGa: Lubię spektakle, które stawiają więcej pytań niż jest odpowiedzi, bo skłaniają do głębokich przemyśleń. Takie spektakle nie emanują przemocą, nie wykładają „kawy na ławę”, a mimo to mają moc rażenia. W dodatku w roli osoby, która jest tu przedstawicielką zbrodniczego reżimu mamy kobietę, osobę w mocno podeszłym wieku, w dodatku graną przez kochaną przez wszystkich Annę Seniuk. Z jednej strony chciałoby się nad nią pochylić, zrozumieć, jednak z drugiej strony wszystko się nam w środku temu sprzeciwia. Uczucia są tak ambiwalentne jak tylko mogą być i kołaczą się w myślach jeszcze długo po spektaklu. I o to zapewne chodziło reżyserowi Grzegorzowi Małeckiemu. Mnie ten spektakl mocno poruszył.

Robert: Mnie również, choć trzeba przyznać, że to nie jest doświadczenie z tych łatwych i przyjemnych. Zdecydowanie jednak polecamy. I jeszcze raz duże brawa dla Pani Anny!

Teatr Polonia – „Życie pani Pomsel”
Reżyseria: Grzegorz Małecki
Przekład: Małgorzata Wrzesińska
Scenografia i kostiumy: Dorota Kołodyńska
Światło i projekcje: Prot Jarnuszkiewicz i Grzegorz Małecki
Animacje: Julia Mirny
Asystentka scenografa i kostiumologa: Małgorzata Domańska
Realizacja światła: Waldemar Zatorski
Realizacja dźwięku: Michał Suwiński
Producent wykonawczy: Magdalena Kłosińska, Asystentka producenta wykonawczego: Rozalia Saramonowicz
Obsada: Anna Seniuk, w materiałach filmowych Justyna Kowalska jako Eva Löwenthal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz