Strony

wtorek, 4 kwietnia 2023

Buried, czyli z jednej strony niefrasobliwość, z drugiej jednak cud

Drugi pokaz w ramach festiwalu filmów górskich tej wiosny (https://jwlft.pl/) i znowu rzecz trochę nietypowa - nie oglądamy bowiem wspinaczki, nie ma tu nawet aż tak wielu widowiskowych scen z gór, ale historia jest ciekawa i dokument sprawie opowiedziany. Amerykanie potrafią robić takie rzeczy (i tu chyba pozwolę sobie na mały spoiler) - sadzają świadków, ci snują wspomnienia, jakieś zdjęcia dokumentalne przeplatane są z wizją lokalną, budowane jest napięcie i nagle okazuje się, że coś przed nami ukrywano cały czas, bo np. sugestia że zginęli wszyscy, których poszukiwano okazała się nieprawdziwa. Cudowne uratowanie, gdy nikt już na to nie liczył to gratka i dla mediów i coś co uwielbiają dokumentaliści.
To jednak nie tylko opowieść o cudzie. Przede wszystkim to historia jednej z najbardziej tragicznych lawin w USA, ale i zarazem początek akcji ratunkowych prowadzonych trochę według nowych zasad (np. sugeruje się, że wcześniej raczej rzadko korzystano z psów). Opowieść o tych, których tragedia zmobilizowała do jeszcze większej pracy, by... ...przewidywać lawiny. Czy to w ogóle możliwe? Ano jak się okazuje są ludzie, dla których nawet najdrobniejsze zmiany w strukturze śniegu, zmiana kierunku wiatru, mogą być sygnałem, by z dużą dokładnością mogli oni przewidzieć takie ryzyko. Gdy patrzy się na to jak ta historia się zaczyna, nie bardzo chce się wierzyć w ich profesjonalizm, raczej by im się nie zaufało. Może jednak na błędach uczymy się najwięcej? Nie oszukujmy się - członkowie Alpine Meadows Ski Patrol byli niekwestionowanymi bogami zimy w górskiej wiosce Tahoe City w Kalifornii, w zalanej słońcem cudownej krainie niekończącego się puchu i imprez. Byli młodzi, mogli szaleć na nartach, bawić się (alkohol i narkotyki nie były wcale rzadkością), a jeszcze im za to płacono. Ich zadaniem było jeździć w miejsca gdzie zagrożenie było spore i poprzez wybuchy wywoływać zejścia mniejszych lawin. No tak - wydawało im się, że wszystko mają pod kontrolą. Do czasu...
I o tym jest ta historia. W ogromnej lawinie zginęli ich koledzy, koleżanki, ale również niewinne ofiary, bo oni coś zaniedbali, czegoś nie przewidzieli. To trauma, które może prześladować do końca życia. Jak się z czymś takim uporać? Ciekawe, choć ja wciąż czekam na filmy, które by mnie urzekły zdjęciami, tak jak na pierwszej edycji festiwalu choćby Alpinista.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz