Strony

niedziela, 5 lutego 2023

Jezioro łabędzie, czyli niech nie giną jeziora

Zdarzają się takie spektakle, których nie umie się opisać słowami. One zachwycają, zdumiewają, fascynują, wywołują efekt „WOW!”. Sądziłam, że po mistrzowskich spektaklach Teatru Bolszoj nic już mnie nie zachwyci. A jednak. Nie ujmując nic z dokonań tegoż teatru okazuje się, że w innych choreografiach, w innych tańcach, z innym zespołem można stworzyć coś równie pięknego a jednocześnie odkrywczego, coś co na naszej własnej skali, równolegle, stanie się równie godne zapamiętania i zachwytu.

„Jezioro łabędzie” w pierwowzorze jest mityczną opowieścią o miłości księżniczki Odetty (zaklętej w łabędzia wraz z dwórkami przez złego czarownika) i księcia Zygfryda, który zwiedziony podobieństwem córki czarnoksiężnika, Odylii, to jej wyznaje miłość, a tym samym przyczynia się do śmierci Odetty.

„Jezioro łabędzie” Angelina Preljocaja oddala się nieco od starej opowieści. Jego balet zmniejsza mityczności a przechodzi w realia czasów nam współczesnych. Mamy tu opowieść o bogatych przemysłowcach, korporacjach, wielkich pieniądzach i o współczesnych niewolnikach zdanych na łaskę możnych (łabędzie). Ten balet zmienia kontekst stając się bardziej zbliżonym do spraw politycznych, a w tym do ekologii i spraw kulturowych. To przedstawienie, dzięki zabiegom Borysa Labbe odpowiedzialnego za tło wideo, dzieje się we współczesnej metropolii, która w sposób nieunikniony wpływa na naturę wokół niej. A ściślej – jej rozrost i potrzeby stanowią zagrożenie dla otaczającego ją ekosystemu (jezioro). Również królowa łabędzi to nie księżniczka jedynie, ale zaklęta w łabędzia obrończyni praw przyrody. Angelin Preljocaj dokonał – wydawać by się mogło – niewyobrażalnego: wdzięk i delikatność baletu klasycznego przeniósł w swojej wizji do tańca nowoczesnego. Jego Zygfryd to syn przedsiębiorcy. Ojciec Zygfryda wraz z partnerem biznesowym (w wersji oryginalnej Czarnoksiężnik) zamierzają wybudować fabrykę, która zdecydowanie unicestwi pobliskie jezioro. Nikt nie jest świadomy, że ten biznesmen w wolnym czasie zajmuje się czarną magią i nikt nie wie, że to on zamienił w jednego z łabędzi Odettę, która przejrzała jego plany. Kiedy młody buntownik, Zygfryd, opuszcza korporacyjną imprezę rodziców i włóczy się w okolicy jeziora, zostaje napadnięty i dotkliwie pobity. Opiekę nad nim roztaczają łabędzie. Jeden z nich zdumiewa i wzrusza go bardziej, bo jego dzikie pieszczoty ucieleśniają delikatność kobiecą i kobiecą tkliwość. Ich wspólny taniec, podobna wrażliwość, szacunek i delikatność jest chyba najbardziej pięknym stanem wzajemnej uległości w spotkaniu człowieka z naturą jaki kiedykolwiek widziałam w spektaklach. Nie dziwi więc, że Zygfryd poprzysięga bronić jeziora i ptaków, które go uratowały. Jednak wspólnik ojca Zygfryda czuwa. Na kolejne przyjęcie biznesowe przyprowadza swoją córkę. Ta ubrana na czarno kobieta przypomina łabędzicę z jeziora, choć jej ruchy są bardziej szorstkie, bardziej aroganckie, a jednak jej tajemniczość tak odurza Zygfryda, że prosi o jej rękę. Wspólnik ojca zgadza się pod warunkiem, że to Zygfryd pokieruje fabryką, która właśnie powstaje. Zakochany Zygfryd zgadza się i dopiero po niewczasie zdaje sobie sprawę, że nie dość, że złamał daną obietnicę, to również jako dyrektor fabryki sam przyczynia się do zagłady jeziora i jego mieszkańców. Kiedy biegnie nad jezioro zastaje tam konające łabędzie, a kiedy spektakl dobiega końca widać rosnącą rafinerię, a z jeziora robi się oleista breja. 



Środki jakimi Preljoaj opowiedział na nowo „Jezioro łabędzie” jest fascynujące. Stopy tancerzy bez puent, wszyscy tańczą na wysokich półpalcach, a tańczą cudownie, choć choreograf stawia wysokie wymagania. Całości dopełniają ramiona tancerzy – ma się wrażenie, że Preljocaj więcej każe tańczyć im właśnie nimi; delikatnie, zmysłowo lub drapieżnie i arogancko, a niekiedy wręcz mechanicznie. Zachwycająco wypadła interpretacja tańców hiszpańskich i włoskich, która nie tracąc charakteru muzyki Czajkowskiego przeszła w swoiste pop-techno, bez zbędnych kostiumów i rekwizytów, za to w niesamowitej dynamice. Jego łabędzie tańczą bardziej poziomo, złamane nadgarstki zdumiewająco imitują przedłużenia łabędzich szyj. Odgięte do tyłu głowy i podświetlone szyje zdumiewająco „przemieniają” tancerki w te piękne ptaki. Taniec Odetty i Zygfryda to spotkanie dwóch światów, dzikiego stworzenia i człowieka, to próba nawiązania kontaktu wyrażona przepięknie odtworzonym drżącym ruchem głowy wokół jego torsu i delikatnym, jakby niepewnym krokiem. Z kolei rywalka Odetty jest produktem czasów współczesnych, istotą ludzką. Jest silna, dominująca, arogancka choć i jej ruchy mają w sobie coś ptasiego. Jest zupełnie inna choć równie fascynująca. Jeśli do tego dodać kostiumy Igora Chapurina, które zwielokrotniają zamierzony efekt twórcy oraz efekty świetlne Erica Soyera to mamy cudowny, fascynujący spektakl z mądrym i pięknym przesłaniem.

Wirtuozerska choreografia, mądrze prowadzony dramatyzm, spektakularny projekt i cudowna, lekko udramatyzowana i wzmocniona muzyka Czajkowskiego, a do tego znany na całym świecie ze swojej pomysłowości Balet Preljocaj - i oto otrzymaliśmy spektakl wręcz mistrzowski, wymykający się każdej ocenie. Zachwycający.

Polecam!

MaGa

Pełny repertuar spektakli i wydarzeń specjalnych w Multikinie znajdziesz tutaj: https://multikino.pl/wydarzenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz