Strony

wtorek, 26 lipca 2022

Z rodziną to najlepiej..., czyli A oni znowu grzeszą, dobry Boże i Teściowie

Do seansu z A oni dalej grzeszą, dokładam jeszcze naszych rodzimych Teściów i sami oceńcie na czym się będziecie lepiej bawić. 

A oni dalej grzeszą... to już trzecie spotkanie z rodzinką Verneuil i ich problemami. Niby nauczyli się już o tolerancji wiele, jak widać jeszcze jednak sporo przed nimi lekcji, tym razem o cierpliwości. Gdy ktoś przyzwyczaił się do spokoju, nawet obecność dzieci i wnuków chętnie by sobie dawkował w niewielkich ilościach. No ale co zrobić, skoro sam Claude wymyślił, że najlepiej mieć córki i zięciów blisko, żeby przypadkiem nie wyjechali za granicę? To teraz wszyscy w jednym miasteczku niestety okazuje się są zbyt blisko :) Marie to pewnie by nie przeszkadzało, ale jej mąż naprawdę zrobił się trochę zrzędliwy na stare lata. W dodatku jakoś niespecjalnie zwraca uwagę na swoją żonę, która zaczyna odczuwać, że coś wraz z upływającymi latami traci bezpowrotnie. I w tym momencie wkraczają córki, które by uczcić 40 rocznicę ich ślubu chcą wyprawić im przyjęcie na które ściągną całą rodzinę. Całą bez wyjątków, czyli wszystkich rodziców. I tak oto Chiny, Izrael, Wybrzeże Kości Słoniowej i Algieria spotykają się w jednym domu i przy jednym stole. 


Czeka nas spora dawka żartów, które są już dobrze nam znane, tym razem w wykonaniu nie tylko Claude'a i jego zięciów, ale dojdą też i rodzice, wszystko więc spiętrzy się piramidalnie. Żarty nie zawsze dodajmy będą tak naprawdę zabawne, bo też i wszystko trochę traci na świeżości. Będzie i trochę poważniejszych wątków dotyczących rodzinnych i małżeńskich relacji, a wszystko oczywiście opływać będzie w sosie familijnym: nawet największe problemy można rozwiązać. Christian Clavier nadal próbuje ciągnąć całość, ale mam wrażenie że dobrych pomysłów na kontynuację jest coraz mniej. Średniak.

 

To już ciekawiej wypada nasza rodzima produkcja, choć raczej bym komedia nie do końca ja nazwał. No chyba że czarną. To bardziej przypomina Wesele, z rozgrywaniem stereotypowo napięć między różnymi warstwami naszego społeczeństwa. Z jednej strony mamy dobrze ustawionych w życiu i z bardzo wysokim mniemaniem o sobie Małgorzatę i Andrzeja (Dorociński i Ostaszewska), z drugiej dość prostych, może i bez gustu, ale ze swoimi zasadami Wandę i Tadeusza (Kuna i Woronowicz). Rodzice pana młodego, którzy uważają, że syn mógłby wybrać lepszą partię, no i rodzice panny młodej, którzy uważają, że wcale sroce spod ogona nie wypadli - to aż prosi się o spięcie. Tym razem nie idzie jednak o sprawy polityczne, religijne czy nawet prosty podział kosztów wesela. Idzie o to, że młodzi przed ołtarzem stwierdzili że ślubu nie będzie. A tu wszystko przygotowane... No skoro goście się zjechali, to trzeba ich zaprosić - nic się nie zmarnuje. Niech się bawią, choć tak naprawdę nie ma za bardzo okazji. Wesele bez młodych i wciąż roztrząsającymi sytuację rodzicami - to jak bomba zegarowa, czujemy że prędzej czy później wybuchnie.
I tak naprawdę to oni we czwórkę ciągną całość. Co prawda jest trochę muzyki i przebitek z zabawy gości, ale to na co zwracamy uwagę to dialogi i kolejne etapy rozwijającego się konfliktu. Oskarżenia, pretensje, urazy, wypominanie, wyciąganie sekretów... A alkohol bynajmniej nic nie ułatwia. Kto wyjdzie na większego buraka i chama? I co na to wszystko dzieci? I czy podawać już ciepłe, czy nie? A co z tortem?
Powiem tak - niewiele tu do śmiechu, bo robi się ostro, ale mimo wszystko ciekawe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz