Strony

piątek, 3 czerwca 2022

Moje wspaniałe życie, czyli skoro mnie nie rozumiecie

Łukaszowi Grzegorkowi nie sposób odmówić tego, że w swoich filmach potrafi opowiadać historie przykuwające uwagę, intrygujące, choć na swój sposób są one dość zwyczajne, mogłyby dotyczyć przeciętnego mieszkańca naszego kraju. Ciekawie nakreślone portrety, iskrzenie między postaciami, sprawia, że to nie lada gratka dla aktora, choć jak widać reżyser ma już kilkoro ulubieńców, z którymi dobrze mu się pracuje i do nich powraca.
Moje wspaniałe życie to na pewno koncertowa rola Agaty Buzek. W Córce trenera pierwsze skrzypce grał Jacek Braciak, tu w roli męża i dyrektora szkoły schodzi również odgrywa ważną rolę, ale to film przede wszystkim o jego żonie. Zmęczonej kobiecie, która znalazła się na rozdrożu, szukała wytchnienia i wpadła w pułapkę, bo "lekarstwo" jakie sobie znalazła, niestety może zostać ujawnione. 


Profesjonalistka w pracy, świetna ale i wymagająca nauczycielka, ogarniająca wszystko pani domu - czy można non stop być na pełnych obrotach? Joanna "Jo" Lisiecka znalazła sobie więc własną przestrzeń, czyli czas gdy nikt się jej nie czepia i może robić co chce. Po korepetycjach dla uczniów, trawka, kochanek, chillout, by potem znowu zanurzyć się w obowiązki, problemy i bycie poważną i odpowiedzialną. 

kadr z filmu „Moje wspaniałe życie" / fot. Weronika Kosińska / Gutek Film / materiały prasowe Mogę trochę zgrzytać zębami na taką narrację (bo taka moda, że potępiamy za to mężczyzn, ale teraz usprawiedliwiamy kobiety, które robią to samo, z wyjaśnieniem, że dotąd nie było im tego wolno). Trudno jednak odmówić twórcom tego, że uchwycili w trochę komediowym tonie poważne kwestie. W ilu związkach jest się z przyzwyczajenia, nie mówiąc szczerze o uczuciach, marzy się o odmianie, a człowiek którego się kochało, raczej drażni niż rozczula. W ilu domach opieka nad rodzicem staje się koszmarem, w którym poczucie odpowiedzialności i troski miesza się ze zwykłym ludzkim zmęczeniem i potrzebą chwili dla siebie? Ile razy dzieci okazują się wiecznie nie dorastać i wisieć na rodzicach, jednocześnie obwiniając ich o wszystko. Tak można by ciągnąć długo, bo obraz rodzinki "Jo" jak w soczewce pokazuje wiele spraw typowych dla średniego pokolenia. Rozczarowanie sobą, swoim życiem, pokusa zrobienia czegoś innego kusi bardzo i pytanie tylko co to będzie i czy nie przekracza się jakichś ważnych granic. Bohaterka to zrobiła i dlatego tak bardzo się boi ujawnienia jej tajemnic. Czy jeżeli to się wydarzy zostanie zrozumiana i wszyscy jej wybaczą? 

Przewrotne to trochę wszystko, bo ton komediowy, przerysowania nie są tu wcale rzadkie, samo przesłanie też nie bardzo pasuje do dramatów, gdzie wyraźnie widzi się związki wyborów i konsekwencji. Grzegorek niby nie bagatelizuje, ale jednocześnie pozostawia nas trochę z otwartymi pytaniami - czyżby jednak jakieś oczyszczenie, katharsis, po którym będzie już lepiej? Skoro nie ma kłamstw, może będzie przestrzeń na więcej otwartości?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz