Strony

sobota, 26 lutego 2022

Pokuta - Max Czornyj, czyli niby akcja i drastyczność, a emocji jednak poczułem niewiele

Miałem już wcześniej jakąś książkę Czornyja za sobą, trochę więc wiedziałem czego się spodziewać, do tego doszedł na pewno fakt, że zaczynam cykl jakby od środka, a nie od początku... Czemu o tym wspominam? Bo moim zdaniem szału nie ma. Nie trafia do mnie jakoś epatowanie krwawymi detalami i kolejnymi psychopatycznymi pomysłami seryjnego mordercy. Zabrakło mi tu jakiegoś pomysłu na to, by naprawdę budowane napięcie przeszło na czytelnika, a mi zamiast pytań o to, czy siedzący w psychiatryku sprawca ma ewentualnych wspólników, którzy dalej mordują, ciekawsze wydawały się prywatne losy prowadzącego śledztwo i członków jego ekipy.
Komisarz Eryk Deryło sporo przy ściganiu Cztery Iksa, jak nazwano tego psychopatę, sporo ryzykował próbując go dopaść, został ranny, ale nie zamierza leżeć w łóżku. Gdy tamten siedzi pod obserwacją, ważne by zebrać jak najwięcej dowodów przeciw niemu, a może jeszcze odnaleźć jakieś jego ofiary, które cudem wciąż żyją w jakiejś jego kryjówce.
Zgadza się więc na wszystko, nawet na eksperymenty z hipnozą, o ile one gdzieś ich doprowadzą. Niepokoi go fakt, że po schwytaniu tego obrzydliwca, pojawiając się kolejne ofiary - czy to znaczy, że miał on współpracowników, że to jakaś sekta? Rozpracowanie motywów nie jest proste, bo przy różnych ofiarach pojawiały się inne ślady. Czy więc teza o rozdwojeniu osobowości byłaby prawdziwa?
Dzieje się dużo, na pewno Czornyj potrafi dobrze odmalować różne potworności. Szkoda, że tym razem jak dla mnie ciut przekombinował z samą fabułą, jej realizmem np. od strony psychologicznej, a już na pewno w mojej ocenie nie zadbał o to, żeby czytelnik z ekscytacją wchodził we wszystkie wątki i je ze sobą łączył. Szczególnie obrazy z celu Cztery Iksa nie bardzo kleiły się z resztą, choć rozumiem że miały trochę nas zmylić, byśmy za szybko nie dotarli do rozwiązania. Natomiast za finał (mówię o ostatnich dwóch stronach) duże brawa - żeby całość właśnie tak waliła po emocjach to byłoby coś!
Dzięki krótkim rozdziałom czyta się błyskawicznie - tego nie można odmówić. Jest kilka ciekawych scen, na pewno zwolennicy powieści krwawych i obrzydliwych będą przeszczęśliwi, mnie to jednak nie rozpala. A że z trylogii seria się strasznie rozbudowała, nie wiem czy mam ochotę na nadrabianie całości albo zrobię to w swoim, powolnym tempie.

1 komentarz:

  1. To prawda, że Max Czornyj pisze tak krwawo, że momentami czuję tego przesyt. Choć uwielbiam tego autora, to jednak nie mogłabym czytać jego powieści jedna za drugą. Muszę dać odpocząć mojej wyobraźni od jego rzeźniczych opowieści. Trzeba mu jednak przyznać, że pisze bardzo ciekawie.

    OdpowiedzUsuń