Strony

czwartek, 24 lutego 2022

Matki równoległe, czyli siła w kobietach

Gdy pojawia się nowy film Pedro Almodóvara zarówno widzowie, jak i krytycy wypatrują go z uwagą. Czy jednak za każdym razem mamy spodziewać się czegoś ważnego, przełomowego? Byłoby to chyba nadmiarowe. Na pewno ma on swój styl, język opowiadania historii, nawet więc w poważnych historiach czasem pozwala sobie na lżejsze akcenty. Czasem właśnie dzięki nim zapamiętujemy jego bohaterów, tak mocno nam się oni utrwalają. Są barwni, kochają wolność, nie są tuzinkowi. Bywa jednak, że coś może zgrzytać w takim połączeniu - to wciąż serio, czy jednak mruganie okiem? Dramat, czy jednak próba opowiedzenia czegoś zupełnie innego, a więc ważniejsza jest fabuła czy konstrukcja postaci albo detale, które mogą umknąć? Tym przydługim wstępem chciałem powiedzieć jedynie to, że mam trochę problem z najnowszym filmem tego reżysera. Podobał się, szczególnie rola Penelope Cruz ciekawa, ale dla mnie połączenie dwóch ważnych wątków w tym obrazie jest kompletnie sztuczne i na siłę. No nie klei się i co na to poradzę. Dla mnie to jakby materiał na dwa różne filmy przy takiej konstrukcji fabuły. Uwaga - niestety chyba nie uniknę spoilerów w dalszej części notki.


Zacznijmy więc od wątku pierwszego: rozliczenia się z przeszłością, niezagojoną raną hiszpańskiej wojny domowej i zbrodni dokonanej na cywilach. Janis wraz z wieloma zaprzyjaźnionymi ludźmi z miasteczka, od lat zabiega by we wskazanym przez nich miejscu poszukać masowego grobu, gdzie mogą spoczywać ich bliscy. Wreszcie otrzymuje szansę od losu - poznaje antropologa sądowego, który obiecuje jej pomóc w tej sprawie. Para się parę razy spotyka, czego owocem jest ciąża Janis. On jest żonaty, więc od początku okład był raczej bez zobowiązań, dla niej to po prostu szansa na spełnienie marzenia o dziecku. Mężczyzna będzie się jeszcze pojawiał, ale raczej w tle i na finał, by zrealizować swoją obietnicę.

Wątek drugi zaczyna się od ciąży, bo w szpitalu Janis poznaje inną kobietę, razem są dla siebie wsparciem i otuchą. Ana jest dużo młodsza, trochę przerażona, bo ciąża nie była chciana. Powoli uczy się swojej roli i samodzielnego życia. I tu reżyser wprowadza motyw dość oklepany - zamianę dzieci, która z czasem wychodzi na jaw, tyle że wie o tym fakcie tylko jedna z nich. No i dylemat - przecież pokochała to dziecko, z którym jest od kilku miesięcy, jak miałaby je oddać? Czy można więc zbudować układ, w którym opiekowałyby się nim obie? Nie zdradzam wszystkiego, ale ta radość z nowego życia jest nawet silniejsza niż żałoba po przodkach - to raczej pokazanie, że trzeba iść dalej, jednak zachowując pamięć i przekazując ją dalej. Krąg życia i śmierci. Do tego jak to u Almodóvara na pierwszym planie kobiety, mocne akcenty feministyczne, wątki homoseksualne... Niby jest poważnie i dramatycznie, ale raczej ogląda się to dość lekko. I chyba niestety w głowie nie zostanie na długo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz