Strony

czwartek, 13 maja 2021

Rozmowy z przyjaciółmi - Sally Rooney, czyli czego tak naprawdę chcę?

Autorka, której powieść "Normalni ludzie" zrobiła niesamowitą furorę - czy zasługuje na uwagę na tyle, by publikować jej wcześniejsze powieści? Wydawca uznał, że tak, choć pewnie dla wielu "Rozmowy z przyjaciółmi" będą nie tylko słabsze, ale i w pewien sposób powtórką pewnych treści, które znamy już z wydanej później głośnej powieści. To trochę jak wprawka do tematu. Ja już przy lekturze tamtej pozycji miałem spore wątpliwości co do zasadności zachwytów (pisałem o tym tu), choć film trochę wpłynął na podwyższenie moich not co do tego materiału. Nadal jednak nie bardzo potrafię odnaleźć w sobie zgodę na to, by uznać za portret pokolenia, coś co w zasadzie jest bardzo fragmentarycznym spojrzeniem na wąską grupę być może znajomych autorki. Zagubienie w świecie, w którym przychodzi odpowiedzialność, obowiązki - to pewnie byłoby naturalne. Brak umiejętności budowania związków, brak granic, też bym chyba zrozumiał. Ale przedziwne dywagacje na temat podziałów społecznych, konieczności lepszego rozdziału dóbr, w sytuacji gdy stoi za tym przede wszystkim zazdrość, kompleksy i gdy masz możliwość natychmiast z tych krytykowanych dóbr rzucasz się by korzystać (?). Albo zatracanie się w jakiejś relacji, by czerpać z niej ból (?) i karać się za coś, z czego raczej powinno się czerpać radość (?). Nie no nie chwytam tego, nie rozumiem, nie akceptuję. To znaczy wiem, że to możliwe, ale po prostu nie wiem po co takie rzeczy promować, zachwycać się tym i robić na podstawie takich pojedynczych historii wielkie halo, doszukując się szerszych obserwacji i ocen młodego pokolenia. 
W "Rozmowach z przyjaciółmi" też mamy skomplikowaną relację, z tym że tu młoda dziewczyna zakochuje się w starszym od siebie, żonatym facecie. I podobnie jak w "Normalnych ludziach" przyjmuje rolę kogoś do wykorzystania, do tego by iść do łóżka, by pocieszać, jakby jej uczucia i pragnienia nie były ważne. Czy naprawdę nie jest ich pewna? Dotąd żyła z dziewczyną, nadal wydaje się jej na niej zależeć, więc czego oczekuje od związku z tym facetem? Żeby było wszystko jeszcze bardziej pokręcone, dodajmy romans przyjaciółki z żoną tego faceta.
Naprawdę trudno się czyta zwierzenia takich bohaterów jak Frances, ewidentnie użalających się nad sobą, cierpiących w milczeniu, ale wciąż popełniających podobne błędy. Jest nam jej szkoda, ale jednocześnie wkurza ona tak bardzo... Inteligentna, wrażliwa, a wciąż przyjmuje rolę ofiary...
Może młodsi czytelnicy w tym się odnajdą, będą lepiej mogli zrozumieć tę postać, mnie drażniła niesamowicie i męczyłem się trochę z lekturą. To nawet nie kwestia nudy, ale rozciągnięcia historii trochę niepotrzebnie, wypełnienia jej rozważaniami, które są wciśnięte trochę na siłę.
Nie żałuję poświęconego czasu, trudno mi jednak udawać zachwyt i uznać to za wielką literaturę.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz