Krew mnie zalała z rana, bo Blogger skasował mi kilkanaście wpisów oskarżając o złośliwe oprogramowanie co jest jakimś absurdem, powoli więc tracę serce do kontynuowania swojego projektu tutaj.
Żal tekstów, które pewnie będą trudne do odtworzenia, nauczka, by robić sobie kopie i chyba szukanie miejsca na stałe. Skoro ktoś nie szanuje twojej pracy, tak ciężko było poprosić o sprawdzenie czegoś i usunięcie samemu, to niech bawią się sami.
A dziś krótko, bo dzień intensywny (Wymianka książkowa, Noc muzeów). Karolina Morawiecka pojawia się na blogu po raz drugi. Autorka nazwała identycznie swoją bohaterkę, zdaje się, że mieszka w tej samej okolicy, więc to dość zabawne połączenie - ciekawe czy inne postacie z książki też mają swoje pierwowzory. Oczywiście nie ma przełożenie 1:1 bo też autorka nie wygląda jak bohaterka, przyznajcie jednak, że to może być frajda zmieniać różne cechy, zachowując jednocześnie np. pewne upodobania, żeby ktoś się mógł rozpoznać.
Polubiłem tą serię za specyficzny klimat małomiasteczkowej społeczności, za bohaterkę, która lubi być w centrum uwagi, a jednocześnie pozuje na bardzo skromną osobę, no i za opisywane okolice, które kilka razy odwiedziłem i wspominam bardzo miło - Ojców i okolice zasługują na to, by wpaść tam na dłużej niż kilka godzin.
Klimat to trochę takie połączenie Ojca Mateusza, Agathy Christie i klasycznych kryminałów, z tym że okraszone jest to wszystko wieloma smakołykami, bo bohaterka ma zacięcie kulinarne. Tu nie ma mowy o prostych kanapkach na śniadanie. I ślinka nie raz pewnie pocieknie w trakcie lektury, zupełnie jak dożycy głównej bohaterki. Morawiecka, wdowa po aptekarzu, nie potrafi robić jedynie wypieków, ale za skarby się do tego nie przyzna. Całe zresztą jej postępowanie jest trochę podporządkowane temu "co ludzie powiedzą". Od tego jest tylko jednoodstępstwo.
Jakie? Ano śledztwo. Bohaterka tak rozmiłowała się w prowadzeniu śledztwa, że tęskni za nowymi wyzwaniami i zagadkami. Jej wyobraźnia rozbudzana jest lekturami, które nagle odkrywa, a ego rośnie z każdą sprawą, którą udaje się rozwiązać. Wspólnie z zaprzyjaźnioną zakonnicą, która za upodobanie do zagadek kryminalnych (które według przełożonych było wsadzaniem nosa w niej swoje sprawy), wylądowała na prowincji, znajdują nową sprawę, w której wyczuwają coś podejrzanego. I jak się okazuje znowu się nie mylą.
Własnymi sposobami, rozmowami, zbieraniem plotek, okazuje się osiągnąć można równie dużo co i oficjalnymi działaniami policji, ba może nawet więcej! W sprawie, która była odnotowana jako nieszczęśliwy wypadek może tkwić coś więcej...
Intryga ma dla mnie tu nawet drugorzędne znaczenie, cała frajda raczej w obserwowaniu min, dialogów i pomysłów jak też nie wychodząc z roli kogoś bardzo skromnego, broń Boże ciekawskiego, zdobyć potrzebne informacje i jak potem zebrać należny splendor, cały czas podkreślając, że to przecież nic wielkiego. Uwaga - lepiej nie czytać na głodnego - opisy naprawdę wywołują ślinotok.
Ciut mogą jedynie przeszkadzać liczne komentarze, w których wciąż powtarza się podobna informacja, ale za to nawiązania literackie do klasyki pierwsza klasa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz