Zachęt ze strony znajomych nie było, ale z drugiej strony ciekawość (jak zwykle) zwyciężyła i po raz kolejny nie miałam do swojej ciekawości pretensji. Lubię szukać czegoś nowego, staram nie sugerować cudzymi opiniami, nieraz trafi się coś co nie do końca spełnia moje oczekiwania, ale częściej chwytam kolejnego bakcyla i wiernie przy nim trwam.
Niemal w przeddzień kwarantanny Teatr Druga Strefa przedstawił burleskę w międzynarodowym składzie. Konferansjerkę zabawnie prowadził Dyrektor Teatru, za scenografię służyły schody i błyszczące kotary zza których kolejno wychodzili uczestnicy show. Czy było wulgarnie? Nie! Czy było erotycznie? Poniekąd.
Burleska jaką obejrzałam to pióra i piórka, trochę puchu, długich pereł, strusich piór, błyszczących materiałów, długich rzęs, brokatu, połyskujących światełkami szali i ludzi, którzy kochają siebie w ciałach jakie posiadają, którzy się ich nie krępują i zapewne mają w nosie cudze o nich opinie. Wychodzą na scenę, odgrywają jakiś epizodzik, rozbiorą do seksownych majteczek i… trochę pokuszą widzów. Mnie rozbawiła na wstępie moja młoda towarzyszka, która po pokazie jedynego pana szepnęła mi do ucha: - i to jest ta chwila, kiedy widzisz, że tyłek faceta jest lepszy niż twój…😊. Cóż począć, myślałyśmy, że przyjdzie się nam załamać, a tu niespodzianka! Spodziewałyśmy się kobiet spod skalpela, z wybiegów dla modelek, po intensywnych ćwiczeniach na siłowni, a tu, kobiety takie jak my wszystkie. Wcale nie z figurami bogiń. Nie mają wyrzeźbionych mięśni, mają za to kobiece krągłości. Silikonu nie zauważono, natomiast wałeczki tłuszczu tak. Każda inna a każda podobna do kobiet, które mijamy na ulicy. Ta ma mały biust, a tamta mocniejsze uda. Kanony piękna zmieniają się w czasie, każdy człowiek jest inny i podoba mu się coś innego. To, że zapędzono kobiety bardziej „puszyste” do narożnika nie znaczy, że one nie znajdą amatorów swoich wdzięków. Bo przecież kobiecość to nie tylko ciało, ale również zmysłowość, czar i to „coś” co przyciąga płeć odmienną. Były burleskowe panie z Meksyku, Chorwacji i oczywiście z Polski, były również duety: polski i włoski. Nie będę opisywać poszczególnych wykonawców, ale różnorodność występów była; od delikatnych scen po horrory – wszystko w rytm bardzo ładnej muzyki. Raz było dramatycznie, raz frywolnie, w zależności od tego co sobie wymyślił wykonawca. Chorwatka była kobietą dynamiczną a Meksykanka – kuszącą. Polka była kobieca, a Wietnamczyk – dziewczęcy. Do wyboru do koloru. Jeśli chodzi o duety to serca widzów skradł duet z Wenecji – oczywiście nie powiem dlaczego, ale rozbawił wszystkich na widowni. Duet polski zaprezentował za to piękny taniec ze świecącymi szalami. Występy przerywane były występami iluzjonisty zmyślnie wplecionymi w konwencje burleskową (oczywiście też więcej nie powiem).
Jednym słowem nie żałuję wieczoru, choć – jak to mówiono w czasach mojej młodości – nad tą sztuką stoi muza z podkasaną kiecką, w tym przypadku dosłownie 😊. Mają wrócić w listopadzie, więc jak chcecie zobaczyć na czym polega burleska to pilnujcie terminu.
MaGa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz