Strony

czwartek, 28 listopada 2019

Echnaton, czyli nowatorska, współczesna, zadziwiająca opera Philipa Glassa


Przyznam, że jestem pod ogromnym wrażeniem i jednocześnie pod urokiem tej na wskroś nowoczesnej opery Philipa Glassa w inscenizacji McDermotta wystawionej w Metropolitan Opera w Nowym Yorku. To przedstawienie wciąga i nie pozostawia obojętnym, hipnotyzuje widzów i wywołuje efekt wstrzymywania oddechu, przede wszystkim za sprawą muzyki Glassa oraz amerykańskiego kontratenora Antony’ego Roth’a Constanzo, jako faraona Echnatona (Akhnatena).
Philip Glass postawił przed sobą trudne zadanie, postanowił bowiem napisać opery biograficzne, a właściwie stworzyć tryptyk operowych rewolucjonistów. Wcześniej napisał operę o człowieku nauki (Einsteinie) i człowieku polityki (Gandhim); „Echnaton” – traktuje o człowieku religii. Każdy z bohaterów jego oper był twórcą fundamentalnej zmiany w jakiejś dziedzinie życia, każdy dokonał czegoś wielkiego angażując w to pomysł, determinację a nie broń.


Echnaton (Akhnaten) był faraonem uznawanym przez kapłanów za heretyka. Chorowity mąż pięknej Nefretete, był tym, który jako pierwszy w historii wprowadził religię monoteistyczną. Uzdolniony artystycznie faraon (poeta, twórca psalmów poświęconych Atonowi) w czasie swoich rządów (1372-1356 p.n.e.) próbował urzeczywistnić swoją utopijną, idealistyczną wizję świata. Usiłował stworzyć świat bez wojen, wypełniony miłością i pięknem. Religia, która miała pokojowo jednoczyć ludzi, w efekcie knowań kapłanów i możnych kacyków, doprowadziła do upadku i śmierci faraona i jego rodziny. Jednak sam Echnaton pozostał w historii świata twórcą wspaniałego (choć utopijnego) wydarzenia (świat bez wojen, w pięknie i harmonii) w starożytnym świecie. Po jego śmierci, przeciwnicy starali się zniweczyć i zetrzeć w pył wszystko czego dokonał. Wobec tego do chwili obecnej pozostały tylko fragmenty Miasta Horyzontu, które Echnaton wybudował na chwałę Atona i z tej niewielkiej ilości artefaktów oraz ocalałych dekretów, listów, fragmentów poematów, ksiąg z tej epoki Philip Glass stworzył libretto do „Echnatona”. W operze, po tym starożytnym świecie oprowadza nas Narrator – Pisarz (w tej roli Zachary James). Prowadzi nas jak muzealnik, od eksponatu do eksponatu. Opisuje czego dotyczą i pozostawia nas z nimi abyśmy sami uzupełnili w swoich emocjach brakujące elementy lub odczytali brakującą historię.

Nie da się słowami opisać muzyki, ale jest w niej coś hipnotyzującego. Już samo preludium skojarzyło mi się z „Bolerem” Ravela poprzez powtarzalność motywów, dołączające się kolejno instrumenty. Podobnie niepokoiło. Jeśli utwory operowe przyzwyczaiły odbiorców do jakichś kanonów muzycznych, to muzyka Glassa epatuje czymś zgoła innym; ciąg motywów muzycznych, ich powtarzalność, w jednostajnym rytmie, wydawać by się mogło, że jest prosta, nieskomplikowana, a jednak… trzyma widzów w takim napięciu, że boją się oddychać. W dodatku ten śpiew bez słów… tego nie da opisać się słowami, to trzeba po prostu zobaczyć. I o ile partie wokalne są zaskakujące i raczej subtelne, o tyle chór Met Opery perfekcyjnie oddał tę rytmiczność muzyki Glassa. Czuło się tak silny ładunek emocjonalny w wykonaniu, że aż zapierało dech w piersiach. Cudo! Całości dopełniało przemieszczanie się postaci na scenie w bardzo zwolnionym tempie. Miało się wrażenie, że one nie dotykają ziemi. Całość inscenizacji wymykała się wszystkim kanonom, wszelkiej logice, jak chociażby kilkunastu żonglerów, we wspaniałych kostiumach, którzy operowali piłeczkami i maczugami, dopełniając nimi opowiadanej na scenie historii lub ją akcentując.
Mam wrażenie, że ta inscenizacja zasługuje na słowa najwyższego uznania. Wszystko to, co na scenie stworzyli do muzyki Glassa: reżyser Phelim McDermont, dyrygentka Karen Kamensek, scenograf Tom Pye, twórca kostiumów – Kevin Pollard, „twórca światła” Bruno Poet jest jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne.
Dla porządku przywołam głównych aktorów tego sukcesu: Antony Roth Costanzo jako faraon Echnaton, I’nai Bridgas jako Nefretete, jego żona, Disella Larusdottir jako matka faraona, królowa Teje, Aaron Blacke jako Arcykapłan Amona oraz Will Liverman (przyszły faraon), Richard Bernstein (Aj), Zachary James (narrator-Pisarz).
Miałam niebywałe szczęście, że mogłam obejrzeć ten spektakl.
Polecam!
MaGa

1 komentarz: