Strony

sobota, 31 sierpnia 2019

Żar - Sándor Márai, czyli odrobina klasyki

Czas zamknąć kolejny miesiąc bloga. dokładnie to 104 miesiąc wypełniony każdego dnia :)
Notka tak naprawdę powstanie pewnie dopiero jutro, ale dziś już możecie dowiedzieć się co to będzie (już jest! Poniżej). Márai. Niewielka książeczka, ale naprawdę piękna rzecz. Jak dobrze czasem sięgnąć po coś innego niż nowości, wciąż próbując wypełnić zobowiązania wobec wydawców.

W sierpniu planowałem nadrobić zaległości z wpisami o książkach, ale ponieważ dużo było rzeczy nowych, które na bieżąco dopisywałem, pewnie dokończę to w październiku. Zaległych jest chyba 5 tekstów. A czytam kolejnych 6 książek. I stosy rosną :) A w tych zaległych będzie jedna rzecz absolutnie wyjątkowa. Która wciąż we mnie jakoś tkwi. Kupiona. Przypadkiem. Ale bywa i tak, choć to nowość. Nie jest mocno obecna na blogach, tym bardziej więc chcę by mój tekst nie był pisany w pośpiechu jak często to robię.
Jutro więc Żar. Potem fantastyka. Reportaż. I coś filmowego na dokładkę z zapowiedzi na kolejne tygodnie premier.



Dwóch przyjaciół spotyka się po latach. Choć dzieliło ich sporo, od narodowości, po status majątkowy, kiedyś byli bardzo blisko. Co więc ich poróżniło i czemu jednak, mimo tego że nie kontaktowali się przez kilkadziesiąt lat, teraz jeden odwiedza drugiego. Ta kolacja, przygotowywana tak jak od wielu lat w tym domu się nie jadało, dla nas tak naprawdę jest monologiem - poznajemy całą historię jedynie dzięki przemyśleniom i temu co mówi jeden z bohaterów. Może jednak w tym właśnie jest siła tej powieści, bo dzięki temu pełna ona jest nie tylko żalu, oskarżeń, rozgoryczenia, ale i dziwnego spokoju. Węgierski generał miał wszystko, w swoim życiu osiągnął wiele, dzielił się ze swoim polskim przyjacielem tym co miał nie pragnąć wdzięczności, na stare lata jednak stwierdza że to wszystko było nieistotne, niewiele warte. Na jego oczach rozpadło się cesarstwo, któremu służył, dzięki któremu robił karierę, rozpadło się jego małżeństwo, co mu więc po majątku?
Konrad nie broni się, nie tłumaczy, milczy. I również nie wiemy, czy z powodu wyrzutów sumienia, czy dlatego że czuje się urażony oskarżeniami, czy może podobnie jak jego dawny przyjaciel, stwierdza że po tylu latach to wszystko już jest nieistotne. Przebaczenie? Raczej nie. To chyba wewnętrzna potrzeba potwierdzenia przed samym sobą co się straciło, w którym momencie popełniło się błąd. To co się stało zniszczyło ich męską przyjaźń, każdy poszedł swoją drogą, ale żaden z nich już potem nie czuł się chyba szczęśliwy, wiedząc że coś utracili. Jeden uciekał po świecie, drugi zaszył się w swojej samotni, nie chcąc nikogo widzieć, obaj chyba niejeden raz wracali w myślach do tego dnia, do tej nocy... Może stąd to spotkanie po ponad 40 latach... Każdy z nich bardziej żyje przeszłością niż dniem dzisiejszym.
Monolog starego człowieka, dojrzały, choć nie pozbawiony emocji i urazy. Psychologicznie i literacko bardzo smakowite! Nawet wyborne!

4 komentarze:

  1. "Żar" to niestety nie mój klimat. Tym razem odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie obrachunki są bardzo interesujące. Sami takie bywa robimy.
    Od dłuższego czasu mam ten "Żar" na liście. I jego Dzienniki czekają na czytanie. A wciąż czytam coś lekkiego...

    OdpowiedzUsuń