Strony

niedziela, 11 sierpnia 2019

Upiorne opowieści o zmroku, czyli opowieści czasem leczą, a czasem mogą krzywdzić

Kiedyś bohaterami horrorów byli głównie studenci, teraz coraz częściej stają się nimi dużo młodsze dzieciaki. Stranger Things czy To, przetarły szlak. I co ciekawe kolejne historie też osadzone są mocno w latach 80, czyli z przyjemnością ogląda je również pokolenie rodziców dzisiejszych nastolatków, wspominając własne dzieciństwo.
W Upiornych opowieściach po zmroku dodatkowo palce maczał jeszcze del Toro, więc to jeszcze bardziej zaostrza apetyt. Artystycznie, czy nawet wizualnie nie jest może to poziom filmów które on sam reżyserował, ale Andre Ovredal już niejeden horror zrobił, potrafi więc trochę postraszyć, a oto przede wszystkim tu chodzi, prawda?


Mamy grupę nastolatków, jak to zwykle w takich filmach bywa, trzymających się razem, bo jakoś nie są zbyt popularni w szkołach, a w grupie łatwiej przeciwstawić się prześladowcom. Dobrze wyczuwają podobnych do siebie i może dlatego tak łatwo nawiązują kontakt ze starszym od siebie chłopakiem, który jest przejazdem w ich miasteczku, a przypadkiem broni ich przed linczem kolegów. Wieczór Halloweenowy ma to do siebie, że dzieciaki mają różne pomysły i tym razem wycieczka do nawiedzonego domu nie skończy się dobrze. Obudzą coś, co było uśpione przez lata, a niebezpieczeństwo dotknie właśnie tych wszystkich, którzy się tam znaleźli w tę noc.
Książka, która sama się pisze, dokładnie streszczając słowo po słowie śmierć jaka ich dotknie - na taki pomysł pewnie mógłby wpaść King, po del Toro spodziewałem się większych metafor, a nie dosłowności. Muszę jednak przyznać że jest całkiem nieźle. Pierwsze dwa kwadranse może i są ciut drętwe, potem jednak akcja przyspiesza. I parę razy można podskoczyć na fotelu.
Generalnie mam wrażenie, że jest straszniej niż Stranger Things, więc dziwię się obecności bardzo młodej widowni na sali, ale skoro oglądają oni pewnie jeszcze bardziej brutalne filmy, to ten pewnie im krzywdy nie zrobi. Nie wiem po co tam polityka, sięgnę niedługo po powieść, która stała się podstawą do scenariusza i sprawdzę jak ona tam zafunkcjonowała - w filmie wydawała się trochę na siłę. Jeżeli podobało Wam się To - to ta produkcja też może się Wam spodobać, choć jej klimat nie jest tak równy - temperatura raz rośnie, raz spada, a dopiero finał daje prawdziwą satysfakcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz