Strony

piątek, 16 sierpnia 2019

Niebanalni, czyli Gentleman z rewolwerem i Roman J. Israel

Czasem wydawałoby się słaby film, niesie jak na skrzydłach do góry jakaś kreacja aktorska. Tak właśnie moim zdaniem jest z dwoma filmami o których dziś.
Gentleman z rewolwerem to prawdopodobnie ostatni film Roberta Redforda i jego pożegnanie z ekranem (kurcze, 82 lata a wciąż ma sznyt). Nie można było sobie wyobrazić sobie lepszego. Jego bohater ma klasę, urok, odrobinę szaleństwa i tajemnicy. I żeby było śmieszniej ta historia o czarującym złodzieju, który uciekał z więzień 30 razy i napadał na banki wciąż pozostając gentlemanem, jest prawdziwa :) Nie mamy oczywiście do czynienia z biografią, a raczej inspiracją pewnym motywem. Bo czyż można wymyślić sobie bardziej oryginalny patent na przedmiot śledztwa jak gang emerytów?


Nie wykorzystano do końca moim zdaniem napięcia jakie mogło się pojawić pomiędzy gliniarzem, który z poszukiwania dziadka napadającego na banki uczynił swoją obsesję. Może szkoda. Za to Redford wykorzystał każda chwilę, byśmy polubili jego postać. Jest uprzejmym złodziejem, wciąż się uśmiecha, nawet uciekając przed policją nie panikuje, a jako podrywający nową znajomą (Sissy Spacek) facet jest cudownie szarmancki i romantyczny niczym młody chłopak. Dobrze rozumiemy co stoi za jego zachowaniem, choć przecież jest ono totalnie nieracjonalne. Po co ryzykować? Nie brak mu przecież kasy. Ale on kocha po prostu adrenalinę, wolność, to uczucie że znowu mu się udało. I nie odda go za nic. Emerytura nie dla niego. Z uśmiechem chce rabować jak długo się da.
Film nie jest kryminałem, choć mamy przecież policjanta i złodzieja. To film ciepły, wywołujący uśmiech, trochę ukłon w stronę filmów łobuzerskich sprzed lat (choćby jak Żądło), gdzie przestępcy nie zawsze byli tymi złymi i brutalnymi, a ich przekręty były dobrą zabawą i okazją do zagrania na nosie systemowi.



Z drugim filmem jest trochę większy kłopot. Niby nominacja do Oscarów, ale gdyby nie Denzel Washington to pewnie niewiele osób zwróciłoby uwagę na tą produkcję.
Oto prawnik idealista, dotąd w cieniu swojego szefa, wykonujący mrówczą pracę, a po jego śmierci nagle z dnia na dzień na lodzie. Nieprzystosowany do współczesnego tempa życia, trochę nie z tego świata, ale wciąż mający niesamowitą wiedzę, może być ciekawym nabytkiem dla prężnej firmy prawniczej. Tylko zdaje się że ich podejście do klienta jest zupełnie inne niż jego.
Tak naprawdę to historia o ideałach i zasadach. Roman J Israel doświadczy zwątpienia i też ulegnie pokusie łatwego zysku, ale dla całego otoczenia ten freak i tak jest symbolem uczciwości i wiary w sprawiedliwość dla każdego. Bo w świecie gdzie egoizm jest oczywistością wszystko co inne od razu się wyróżnia.
Ciekawa rola, ale film moim zdaniem dość nierówny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz