Strony

czwartek, 11 lipca 2019

I znowu zgrzeszyliśmy dobry Boże, czyli swoi czy jednak obcy?

Lada chwila premiera drugiej części bardzo popularnej jakiś czas temu komedii francuskiej "Za jakie grzechy dobry Boże", najwyższa pora powiedzieć więc czy jest tak dobrze jak za pierwszym razem.
Jak się pewnie spodziewacie: nie. Większość komediowego potencjały tych postaci wykorzystano w pierwszej części, a teraz po prostu warto potraktować to jako kolejne spotkanie z dobrymi znajomymi. Przyjemnie spędzimy z nimi czas, niczym nas jednak nie zaskoczą. Skoro wszystkie córki wyszły już za mąż i to za cudzoziemców, to większej tragedii dla rodziców, którzy są konserwatywni chyba być nie może. Przypomnijmy: w rodzinie są już zięciowie z Chin, Algierii, Izraela oraz z Afryki (z Konga o ile dobrze pamiętam). Claude i Marie Verneuilowie (Christian Clavier, Chantal Lauby) oswoili się już z wyborami córek, przeżyli nawet odwiedziny u wszystkich teściów, cieszą się wnukami, czasem który jest przed nimi, gdy już na zasłużonej emeryturze będą mogli odpoczywać otoczeni pociechami.

Sielanka? Otóż nie do końca, bo każdy z zięciów jakoś nie do końca czuje się szczęśliwy w Francji, która przecież szczyci się tolerancją, wielokulturowością, brakiem uprzedzeń i równymi szansami. Oni nie do końca czują się doceniani, nie mogą rozwinąć skrzydeł, czują się nie do końca u siebie, zaczynają namawiać więc swoje żony do... wyjazdu. Jak na to zareagują Claude i Marie? Widzieć córki i wnuki raz do roku? To nie do wyobrażenia - trzeba koniecznie zrobić coś takiego, by jednak udowodnić, że wyjeżdżać nie warto.
Dodatkowo mamy jeszcze jeden ślub i wesele, do którego trwają przygotowania w wielkim domu państwa Verneuil, zamieszania więc nie zabraknie. Jak nie zwariować wśród odmiennych zdań, pomysłów i humorów i pogodzić wszystkich? A może to niemożliwe?
Satyryczna komedia, która pozwalała nam pośmiać się ze stereotypów, uprzedzeń wobec innych religii, ras i kultur, za drugim razem traci trochę na swojej świeżości. Może trochę brakuje samych córek, pałeczkę przejmują ich mężowie, a może po prostu chodzi o powtarzanie podobnych pomysłów jak w części pierwszej? Mimo wszystko dalej bawi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz