Strony

piątek, 27 lipca 2018

A ja żem jej powiedziała - Katarzyna Nosowska, czyli kto ma zrozumieć, ten zrozumie

Przyznam się, że gdy usłyszałem, że Kasia Nosowska, zwariowany projekt z sieci, przerabia na książkę, byłem bardzo sceptyczny. I na Targach książki nie kupiłem, strasznie dziwiąc się tłumom po autograf, pewnie równie wielkim jak do Pamuka.
Ciekawość jednak zwyciężyła, choć sięgnąłem po audiobook, wychodząc z założenie, że najlepiej chyba właśnie ona sama będzie potrafiła tchnąć w te słowa jakiś sens. I nie żałuję. Pal licho obrazki, humor zawarty w pewnych absurdach tam zawartych, w wersji audio może coś tam tracę, ale i coś paradoksalnie zyskuję. Trudno bowiem zaprzeczyć, że sporo z tych krótkich rozdziałów, to rzeczy bardzo osobiste. Wiadomo, że część z nich to teksty pasujące do jakiegoś szyderczego felietonu w piśmie dla pań, można się przy nich nieźle uśmiać, ale to co ciekawsze (przynajmniej dla mnie), to próba zmierzenia się z ciut poważniejszymi tematami.


Być może fani wszystko to już wiedzą z jakichś wywiadów, z innych dostępnych jedynie sobie źródeł, ale ja o pewnych sprawach usłyszałem tak szczerze od niej po raz pierwszy. Będzie więc i o przemocy domowej, uzależnieniu ukochanego, kompleksach, tuszy, przyjaźni, relacjach męsko-damskich. Znajomy powiedział (i zgadzam się z tym), że niewiele tu rzeczy odkrywczych, trochę frazesów i myśli, które już kiedyś ktoś wypowiedział. Ale przecież to nie jest książka poradnik, z rzeczami wyssanymi z palca, ale raczej próba podzielenia się jakimiś własnymi przemyśleniami, choćby komuś wydały się one wtórne. To nie my jesteśmy targetem, ale raczej kobiety, bo one lepiej będą mogły się w tym odnaleźć. One nie tylko będą się śmiały z pewnego widocznego tu rozdarcia emocjonalnego, ale będą wiedziały, że ono jest czymś normalnym, bo też tak mają. One rozumieją. Te wszystkie spojrzenia, niewypowiedziane słowa, lęki, nadzieje, zdrady, rozczarowania.
Uśmiechałem się więc przy jej refleksjach na temat otaczającego nas świata, tego co z nami wyprawia, ale zapamiętam ten tytuł nie dzięki rozdziałowi u pupie Kardashianki czy o tym jak długo może w łóżku Sting. Zapamiętam dzięki słowom otuchy i wsparcia, które Nosowska chce dać sobie i i innym ludziom, którzy doświadczyli czegoś trudnego i myślą, że świat się skończył.
Dobrze, że tego słuchałem, bo dzięki temu mam wrażenie, że mogłem dostrzec w tych felietonach, zbiorze chwilami zwariowanych przemyśleń, ogromną szczerość i to, że pewne rzeczy tu są nie tylko dla czytelnika. Są również dla niej samej.

1 komentarz:

  1. Ja też dość sceptycznie podchodziłam do tej książki, ale ostatecznie postanowiłam się sama przekonać, jak jest naprawdę. Póki co jeszcze oczekuję na egzemplarz z biblioteki ;-)

    OdpowiedzUsuń