Strony

sobota, 9 czerwca 2018

Czuwaj, czyli weź się w garść i zrób co trzeba

Pojawiają się już głosy, że "Czuwaj" to zemsta Glińskiego za krytyczne głosy ze strony środowisk harcerskich po "Kamieniach na szaniec". Jeżeli nawet tak nie jest, to myślę, że reżyser teraz zrobi sobie w tych kręgach jeszcze więcej wrogów. Niby to kino gatunkowe, thriller, którego fabułę powinniśmy brać w cudzysłów, ale to jak przedstawia się nam organizację obozu harcerskiego, na pewno nie zachęci nikogo do posyłania na takowy swoich dzieci. Brak opieki, bluzgi, alkohol, nieodpowiedzialność i garść patriotycznych farmazonów, rzucają się w oczy już na samym początku.
Ja jednak nie mam zamiaru atakować Glińskiego za to, że dla potrzeb swojej fabuły, trochę dodał, trochę odjął, a harcerzy na pewno mocno wkurzy. Mam do niego żal, że nie popracował nad scenariuszem, nad wizerunkami bohaterów, bo to jest największa słabość tego obrazu. Thriller, w którym widz nie czuje strachu, żadnego napięcia, to po prostu gniot i tu trudno znaleźć cokolwiek na obronę. Że ładne zdjęcia? Że młodzi aktorzy  radzą sobie całkiem dobrze? No dobra, ale nie zmienia to faktu, że "Czuwaj" to duże rozczarowanie.


Konfrontacja dwóch grup: harcerzy oraz młodych chłopaków, którzy zostają przywiezieni na obóz z poprawczaka (czy też domu dziecka - trudno powiedzieć, wiemy jedynie, że chodzi o "trudną młodzież"), by trochę ich "naprostować" i dać im dobre wzorce, sama w sobie nie była głupim pomysłem. Zwłaszcza, gdy do tego dodamy rywalizację między ich przywódcami o względy ładnej studentki medycyny, sprawującej na obozie funkcję pielęgniarki. Las, odludzie, samowystarczalność, zasady jakie sami ustalają i muszą ich bez podpierania się dorosłymi egzekwować, dają nam atmosferę, w której w naturalny sposób uwypuklają się konflikty - jak uzyskać autorytet wobec kogoś kto mówi ci: i co mi zrobisz? Od razu przychodzi na myśl "Władca much". Ale Gliński nie potrafi wykorzystać tego potencjału, szarpie się raz w jedną (zagrożenie zewnętrzne w postaci kłusowników), to w drugą (prywatne śledztwo jakie prowadzi druh oboźny) i nic z tego nie wynika. Emocji w tym tyle co kot napłakał, choć przecież dramatycznych sytuacji tu całkiem sporo.
Dotąd wydawało mi się, że ten reżyser jakoś "czuje" młodych ludzi, potrafi o nich opowiadać, nawet jeżeli czasem coś przerysuje, tu jednak ewidentnie "popłynął", bo w efekcie mamy sztuczne dialogi, nierealistyczne sytuacje i film, który nie będzie się podobał, ani dorosłym, ani młodzieży. Obie grupy myślę, że uznają go za zbyt łopatologiczny w warstwie psychologicznej i zwyczajnie nudny w intrydze kryminalnej. Szkoda.

2 komentarze:

  1. Dobra recenzja, już wiem przynajmniej, czego nie oglądać. Pozdrawiam wieczornie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i taki też jest mój cel - pisać również o tym co nie zawsze mi podeszło. Również pozdrawiam

      Usuń