Strony

czwartek, 5 kwietnia 2018

Pitbull. Ostatni pies, czyli Vegi nie brakuje

W kinach znowu szykuje nam się wysyp kina lżejszego, rozrywkowego, więc nie dziwcie się, że i Notatnik od czasu do czasu zerknie na to co tam ciekawego można zobaczyć. Na początek Pitbull, a wieczorem może przedpremierowo Tomb Raider? Dzięki kinu Atlantic często można zobaczyć filmy sporo przed premierą.
Pitbulla co prawda widziałem już kilka tygodni temu, ale można go jeszcze upolować na ekranach, więc jakby co... Jeżeli tylko lubicie kino sensacyjne, widzieliście poprzednie filmy reżyserowane przez Patryka Vegę, nowa odsłona w wykonaniu Pasikowskiego myślę, że będzie Wam się podobać. To trochę powrót do początków tego tytułu, czyli bardziej liczyć się spójna fabuła, scenariusz nie jest tak przeładowany wątkami i scenami, które nie grają żadnej istotnej roli, miały na celu jedynie szokowanie, czy rozbawienie widza. Vega poszedł w tym kierunku, teraz znalazł sobie nowy temat (Kobiety mafii), a Pitbulla przejął spec od męskiego, mocnego kina. I wyszło całkiem sprawnie.



Mniej jest kuriozalnych, przerysowanych postaci, okazuje się, że nie trzeba aż tyle bluzgów, a nadal czujesz w tym brutalność, czarny humor i mocne, sensacyjne kino. Powrót Despero
(Marcin Dorociński), to nie jedyny dobry pomysł, wraca też Metyl (Krzysztof Stroiński), czy Nielat (Rafał Mohr), teraz już po studiach w Stanach. Ostatni pies wygrywa uwagę widza jednak przede wszystkim spójną i trzymającą w napięciu fabułą. W miarę sensownie połączoną z poprzednimi wydarzeniami, ale przede wszystkim nastawioną na to, by kupić widza nawet takiego, który ogląda Pitbulla po raz pierwszy. Dochodzenie w sprawie zamachu na jednego z policjantów wymaga podstawienia do świata przestępczego własnej wtyki, która naprowadzi na ślad zleceniodawcy. I to jest właśnie zadanie Despero. Ten wczuwa się tak, że nawet polecenie przełożonych, by sprawę kończyć, kompletnie olewa, uparcie próbując rozgryźć układy i zależności między przywódcami gangów Wołomina i Pruszkowa. 
Nie jest tu istotna psychologia (choćby jak w Infiltracji), liczy się akcja. Trup ściele się gęsto, alkohol się leje, a mięso lata w powietrzu, reżyser mruga do nas okiem nawiązując do autentycznych wydarzeń (zabójstwo gen. Papały, Amber Gold), nie brakuje wyrazistych postaci (nawet Doda wypada nieźle). No jednym zdaniem: jest nieźle. A że nie ma tablicy z napisem: wszystko co zobaczycie oparte jest na faktach, jak to robił Vega? Cóż. Może czasem lepiej nie ściemniać, tylko robić coś po swojemu. Pasikowskiemu udało się na pewno nie zepsuć legendy Pitbulla, a nawet mam wrażenie, otworzył dla nie nowe perspektywy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz