Strony

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Romeo i Julia - Teatr Bolshoi, czyli na Pragę żeby oglądać spektakl z Moskwy

Nie mam szczęścia z terminami do transmisji baletowych w tym sezonie, choć przecież po "Poskromieniu złośnicy" obiecywałem sobie, że jak najszybciej się na coś wybiorę. Jednak na szczęście mogę liczyć na znajomych, którzy mimo choroby (dlatego tym razem króciutko) kontynuują serię recenzji, którą nazwaliśmy sobie roboczo "laicy baletowi komentują". Zainteresowanych całym cyklem pokazów (przypominam również o cyklu teatralnym, operowym i prezentacji wystaw z całego świata) odsyłam do organizatora pokazów w Polsce, czyli Na żywo w kinach. Tam znajdziecie wszystkie miejsca i terminy pokazów.

MaGa: Po raz kolejny 21 stycznia 2018 r. wybraliśmy się do kina Praha na spektakl baletowy „Romeo i Julia” w wykonaniu Teatru Bolszoj. Znów balet inny w odbiorze od oglądanych wcześniej: „Dziadka do orzechów” czy współczesnej wersji „Poskromienia złośnicy”… Była bajka, komedia, a tym razem tragedia Szekspira z muzyką Prokofiewa. Powiem szczerze … o ile w poprzednich spektaklach nie odrywałam wzroku od tancerzy, tym razem większą uwagę przyciągnęły kostiumy, scenografia a już najbardziej muzyka. W moim odczuciu motyw przewodni jest monumentalny, każde inne słowo mi do niego nie pasuje.


Mirek: Mnie z kolei zaskoczyło, kiedy w I akcie wyszły na scenę niektóre postaci ubrane w długie do ziemi kostiumy (rodzice głównych bohaterów i książę Werony). Spotkałem się z tym po raz pierwszy i obawiałem się, że mogą utrudniać ruch baletowy. Natomiast w III akcie w scenie złości rodziców Julii, taniec w tych kostiumach robił piorunujące wrażenie.
MaGa: Pełna zgoda – kostiumy w tym balecie były piękne i przemyślane, podkreślały charakter postaci. Mnie podobała się na przykład trupa teatralna ( w biało czarnych strojach, każdy w innym wzorze), podobały mi się kostiumy Merkucjo i Tybalta. I rzeczywiście, stroje rodziców Kapuletti były rewelacyjne. Bardzo wysoki ojciec, w purpurowym stroju, w chwili nieokiełzanej złości nie miał sobie równych.
Mirek: Bardzo skromne kolorystycznie kostiumy Romea i Julii na tle kolorowych kostiumów pozostałych tancerzy podkreślały rozterki i wewnętrzne rozdarcie bohaterów. Takie szaraczki ze złamanymi sercami. Tę parę wykonawców widziałem po raz pierwszy. Kolejny, wielki kunszt baletowego tańca.
MaGa: Ja ich widziałam już w „Poskromieniu złośnicy”. Oczywiście, że efekt taneczny jest niewyobrażalny kiedy tańczą takie sławy jak Jekaterina Krysanowa (Julia) i Władysław Łantratow (Romeo), jednak w tym przedstawieniu czegoś mi zabrakło. Widziałam ten kunszt w każdym ruchu, to dopracowanie szczegółu, to mistrzostwo na skalę światową. A jednak … może lubię mocniej zarysowanych bohaterów, a nie wzdychających kochanków? Zdecydowanie więcej mojej uwagi przykuł Tybalt (Witalij Biktimirow) czy Merkucjo (Igor Cwirko)…
Mirek: Ja znów zwróciłem uwagę na Parysa. Urzekł mnie jego ruch nóg w podskokach. To jest dla mnie coś niewyobrażalnie trudnego do wykonania. Jednocześnie, znając treść tragedii z zaciekawieniem czekałem w jaki sposób zostanie przedstawione tańcem działanie mikstury, która miała uśpić Julię. I tu niespodzianka i miłe zaskoczenie. Pojawił się równoległy obraz, który wyjaśnił na czym ma to polegać. Gratulacje dla tak pomysłowej inscenizacji.
MaGa: Każdy zwraca uwagę na co innego, każdemu przypada w udziale inna emocja. I to dobrze. Jednak pomysłodawcom wysyłania w świat najpiękniejszych spektakli (operowych, teatralnych, baletowych) i ludziom, którzy na terenie każdego kraju realizują te zamierzenia należą się ogromne brawa i gorące podziękowania. Kto z nas pojechałby do Moskwy na taki balet – jednostki. A dzięki pomysłodawcom i realizatorom wszyscy mamy możliwość obcowania z mistrzami w swojej kategorii na wyciągnięcie ręki i za znośne pieniądze.
Mirek: O tak. Dzięki im wielkie za ten trud.
MaGa: I podziękowanie dla kina Praha za podjęcie wyzwania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz