Strony

czwartek, 9 listopada 2017

Mother! Czyli Poeta i jego Natchnienie

O mamo! Ależ to jest pokręcone. I ależ to jest dobre kino. Zmuszające do główkowania, pełne symboli, niebanalne, niepokojące.
I na tym pewnie by można skończyć recenzję, ale pewnie po seansie część z Was miałaby pretensje, że ich nie uprzedziłem, że się rozczarowali. Cóż Darren Aronofsky już parę razy udowodnił, że nie idzie na ustępstwa, że kręci filmy nie do końca pokorne, na pewno nie są one z kategorii łatwych i przyjemnych.

Tym razem, żeby zaskoczenie było jeszcze większe, warto obejrzeć sobie zwiastun.

I co? Kino grozy, nie? No to się zdziwicie co można zrobić w takich klimatach. 

Ona (Jennifer Lawrence) dba o dom, stara się stworzyć miejsce idealne do życia. On (Javier Bardem) jest poetą zmagającym się z blokadą twórczą. Żyją rytmem spokojnym, tyle, że ten raj, który dla nie wydaje się idealny, jemu zaczyna doskwierać. Może dlatego z takim entuzjazmem zaprasza do domu przypadkowych gości (Ed Harris i Michelle Pfeiffer)? Nie przeszkadza mu nawet to, że ład coraz bardziej zmienia się w chaos, nie dostrzega, że jego ukochana coraz bardziej cierpi. Im dalej, tym bardziej jest psychodelicznie i nasze początkowe przekonanie, że wiemy w jakim kierunku zmierza ta historia, możemy sobie schować w kieszeń.

Nie szukajcie tu logiki, ale poddajcie się tej dziwnej atmosferze, pełnej niepokoju i tajemniczości. I nie zrywajcie się oburzeni z fotela, gdy sceny zaczną Wam się wydawać kompletnie absurdalne, wytrwajcie do końca, a wszystko ułoży się Wam w ciekawą, pełną metafor opowieść. Owszem, wychodzimy mocno zmieszani, ale jednocześnie zaskoczenie tą wizją wcale nie przekreśla moim zdaniem wartości tego obrazu. Aronofsky zrobił miks psychologicznego klinczu, scenerii niczym z "Dziecka Rosemary" i metafizycznej refleksji nad relacją Boga z człowiekiem. Symboli i odwołań do Biblii jest tu co niemiara, niektóre są dość surrealistyczne, ale w końcu to jakaś wizja artystyczna i nie musimy się z nią zgadzać, żeby stwierdzić, czy nas porusza, czy też nie. 
Dla mnie seans "Mother!" to istna jazda bez trzymanki, mroczna, bardzo ciekawa wizualnie (!), szalona kreacja, doceniam pomysł, odwagę, jaka za tym filmem stała. I wiecie co? Namawiam Was na obejrzenie tego filmu. Jeżeli szukacie w kinie rzeczy nieoczywistych, lubicie być zaskakiwani, to wybór będzie Wam bardzo pasował. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz