Płyta, która jest absolutnym klasykiem, która sprawiła, że Renata Przemyk ze swoim temperamentem i niepowtarzalnym głosem stała się natychmiastowo rozpoznawalna. Yahozna. To wciąż dobrze brzmi. Zwłaszcza w tych wersjach koncertowych.
Idąc na koncert jej innego projektu, bardziej kameralnego, byliśmy ciekawi czy sięgnie też po tamte numery, jak to wypadnie. Przecież tam energia pochodziła również z dęciaków, z akordeonu, tworzył ją cały zespół, który niósł i rozpędzał wokalistkę. Koncert akustyczny siłą rzeczy jest spokojniejszy, stonowany. Ale wiecie co? Warto usłyszeć Renatę Przemyk również w takim wykonaniu. Jej utwory nagle nabierają jakiejś głębi, przestrzeni, paradoksalnie nawet siły. Wersje akustyczne są po prostu inne, bardziej się ich słucha, a nie jedynie chce podskakiwać i bujać.
Instrumenty perkusyjne (świetna Wiktoria Chrobak, szkoda jedynie, że tak mało okazywała swoich emocji), gitara basowa (Piotr Wojtanowski) i gitara akustyczna (Grzegorz Palka). I ona.
Uwierzcie, że mimo tego dość skromnego instrumentarium, wcale nie ma się poczucia, że te wersje są jakieś ubogie. Jest miejsce na solówki, chwilami jest łagodnie, w innych miejscach linia melodyczna bardzo się rozkręca, potężnieje.
Jazz, blues, nawet rock, czasem trochę zmienione interpretacje znanych utworów. I głos, który wszystko spina, czaruje, w świetny sposób podkreśla teksty. Ileż w tym emocji. A wydawałoby się, że wszystko jest tak statyczne. Renata Przemyk nawet na chwilę nie wstaje - choć zmienia buty i dodatki, cały czas śpiewa na siedząco, nie dodaje do tego ruchu. Nie znaczy to jednak, że nie wkłada w ten koncert całej siebie. I to się po prostu czuje. W przerwach delikatne żarty, przekomarzanie się z muzykami, ale wokalistka nie robi z siebie gwiazdy, nie kokietuje, skupiając naszą uwagę przede wszystkim na tekstach muzyce. Nie czekałem więc w napięciu na to co najbardziej znane, ale poddałem się tym dźwiękom, tej atmosferze...
Cudowny koncert. I teraz jeszcze bardziej mam ochotę zobaczyć jej inne projekty na żywo - ten bardziej rockowy i ten najnowszy, czyli piosenki Cohena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz