Strony

sobota, 11 lutego 2017

Zrozumieć komiks - Scott McCloud, czyli zamiast wyśmiewać, po prostu spróbuj

Niecałe półtora miesiąca nowego roku, a tu na blogu już 9 przedstawień (i 3 kolejne czekają na notki), 13 książek, 17 filmów... Ale wiecie co? Od takiego nadmiaru głowa nie boli :)
Zastanawiam się tylko co by tu jutro opisać. Film? Książkę? Płytę?
Na dziś komiks. I to nie byle jaki. Dzięki Piotrowi od jakiegoś czasu mogę coraz bardziej zagłębiać się w różnorodne albumy, a dopiero teraz mi podsunął komiks, od którego byś może w ogóle warto rozpocząć przygodę. No może przesadzam, bo pewnie większość z nas rozpoczynała kontakt z historiami obrazkowymi w dzieciństwie od rzeczy rozrywkowych. Ale na pewno ten zeszyt pozwala ogarnąć temat i trochę inaczej na niego spojrzeć. Przestanę się może dziwić przy kolejnych podsuwanych zeszytach. Choć przecież to zdziwienie też może być fajnym doświadczeniem.



Przeglądając ten komis, miałem taką refleksję: szkoda, że w ten sposób nie drukuje się u nas podręczników np. do historii, plastyki, czy przedsiębiorczości. A choćby i do fizyki. Przecież choć znajdziemy tu czasem dość zabawne rysunki, to nikt nie może powiedzieć, że to praca dla dzieci. Scott McLloud przygotował profesjonalny, rozbudowany, pasjonujący wykład o historii komiksu, na temat teorii, analizy sposobów oddziaływania na czytelnika, języka używanego do opowiadania historii. Wykład wcale nie drętwy, bo oparty na masie przykładów, zabawnie i ciekawie rozrysowany, tak, że nawet różne definicje czy dywagacje na temat meta języka, są jak najbardziej zrozumiałe.
Komiks o komiksie. No proszę. Nie spodziewałem się, że to może być tak interesujące i że tyle jest odmian i kierunków rozwoju opowieści obrazkowych. W świetny sposób udało się przedstawić różnice w myśleniu o tym jak rysować jakieś historie np. w Azji, Stanach i Europie. Zadumać się można też nad bardzo trafnymi spostrzeżeniami, które mogą przedefiniować całe myślenie o komiksach (np. pokazanie, że najciekawsze jest to co między obrazkami, miejsce na wyobraźnię). I można się zachwycić nad całą masą przykładów i nazwisk, które człowiek próbuje zapamiętać, aby potem pogrzebać w ich twórczości :)

Mnie nie trzeba przekonywać, że to sztuka niedoceniana, ale cholernie ciekawa, ale może warto podsuwać tę pozycję różnym znajomym, by wybić im z głowy stereotypowe i krzywdzące myślenie, że komiks to coś dla dzieci - proste rysuneczki z dymkami. Może trochę za dużo tu tekstu i teorii, ale też dzięki temu po raz kolejny można udowodnić błąd w myśleniu, że każdy album da się przeczytać w kilka minut.
Zamiast komiksy ignorować, wyśmiewać, po prostu warto spróbować. I najlepiej poradzić się tych, którzy na tym się trochę znają, by podsunęli co ciekawsze kąski. Każdy tu może znaleźć coś dla siebie.

1 komentarz:

  1. Świetna pozycja. Mnie pokazała przede wszystkim ocean wiedzy, który leży przede mną. A teraz uczę się pływać w tym oceanie.

    OdpowiedzUsuń