Strony

niedziela, 19 lutego 2017

Królewska heretyczka - Magdalena Niedźwiedzka, czyli mdlała, nie chciała męża, ale za to miała kochanka

Wciąż nie mogę się nadziwić, że tak mało współczesnych pisarzy bierze się za pisanie o prawdziwych wydarzeniach i postaciach z naszej historii. Wollny, Cherezińska... Znacie innych? Czy naprawdę tło królewskich dworów jest interesujące tylko pod warunkiem, że to nie u nas, tylko od razu Borgowie, sułtani, czy wielkie mocarstwa? U nas mało intryg, wojen, romansów, zdrad i innych ciekawych smaczków?
Do książki Magdalena Niedźwiedzkiej podchodziłem jednak bez specjalnych uprzedzeń. Wszak Elżbieta Tudor to legenda, opiewana na setki różnych sposobów w filmach i książkach, czemu więc polska autorka nie miałaby spróbować swoich sił, by się z nią zmierzyć.
Postanowiła napisać nie tylko o samej królowej, jej słynnym romansie z lordem Robertem Dudleyem, ale postanowiła zarysować intrygę na poły kryminalną, w której postać władczyni wciąż się pojawia w planach i myślach różnych postaci. Dodajmy jeszcze, że nie zawsze w kontekście pozytywnym.

W efekcie fabuła rozrosła się niewyobrażalnie, tak jakby autorka postanowiła jeszcze szczegółowo zająć się życiem uczuciowym, ambicjami i rozterkami każdego kolejno pojawiającego się na kartach książki bohatera. Spojrzenie na królową, potem na jej kochanka, potem na jego kochankę, potem na biednego aktora i pisarzynę, który wplątany zostaje w grubszą aferę na dworze, potem na kobietę, która z nim mieszka i tak dalej, i tak dalej.
Jest tego sporo i niestety z tego powodu jakoś nie bardzo jesteśmy w stanie zaprzyjaźnić z kimś bliżej polubić go, zwłaszcza, że niestety Niedźwiedzka nam specjalnie tego nie ułatwia. Ich charakterystyka, decyzje, przemyślenia, może i nie są banalne, lecz niestety nie są również pasjonujące. Są nijakie. I w dodatku się powtarzają. Co ważniejsze: mieć potomka i się ustatkować, czy liczyć na to, że królowa wbrew wszystkim weźmie mnie na męża. Albo: Czy ulec naciskom otoczenia i zgodzić się na ślub, czy jednak zachować niezależność i możliwość samodzielnego rządzenia. A może tak: przyjąć pomoc i szansę na godniejsze życie, czy też unieść się honorem, bo przez tyle lat jako bękart było się skazanym na wegetację.
A to wszystko jeszcze na tle, w którym ma znaleźć się miejsce i na losy ekipy teatralnej, panoramę życia biedoty, walki między protestantami i katolikami w Anglii, zerkanie na sytuację polityczną w Europie i całą sieć intryg dworskich, zarówno tych męskich (o władzę), jak i damskich (o mężów). Wielość postaci, przeskakiwanie z jednej na drugą, porzucanie różnych wątków bez domknięcia, sprawia, że to lektura, w którą ciężko było mi się wciągnąć. Rzadko się zdarza, żebym tyle tygodni spędził nad jedną lekturą, w końcu nie naukowo-historyczną. 

Zawód. Tym bardziej, że i postać samej Elżbiety jakoś mnie tu nie przekonuje. Zachowuje się jak rozkapryszona histeryczka, niewiele widać w niej prawdziwej siły, charyzmy. Czyżby tylko uroda miała tak fascynować panów, że jej ulegali i akceptowali rządy? Nawet jej upór i odważne decyzje, tu sprawiają wrażenie kompletnie przypadkowych. Gdzie jej inteligencja? Jeżeli komuś się wydaje, że pozna ją trochę lepiej, niech lepiej sięgnie po inne pozycje.
 
Romans? Pewnie machnąłbym ręką. Ale wydaje się, że autorka pomyślała, iż ambicje ma większe i po prostu przedobrzyła, w efekcie ten tytuł nawet jako romans sprawdza się średnio. Niby jest potencjał, niezłe opisy, parę dobrych pomysłów, ale wykonanie zawiodło.
Na minus dorzucę też fakt iż mocno chwilami współczesny język ewidentnie zgrzyta z epoką w jakiej dzieje się akcja. I nie chodzi o mięsistość, a raczej o nieprzystawalność pewnych rzeczy typu "motyla noga"...
Mam nadzieję, że biografia Marii Skłodowskiej-Curie będzie lepiej przemyślana i dopracowana. 

6 komentarzy:

  1. Znamy,choćby Ewa Stachniak.Polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytałem tylko Ogród Afrodyty, muszę sprawdzić inny

      Usuń
  2. "Nawet jej upór i odważne decyzje, tu sprawiają wrażenie kompletnie przypadkowych. Gdzie jej inteligencja?" - otóż to. Zaskoczyło mnie takie poprowadzenie postaci królowej. Nie widać, żeby miała pomysł na rządzenie, wszystko składa na barki sekretarza, sama zaś kaprysi i tupie nogą.
    Hm. To ta słynna, żelazna królowa?
    (http://mcagnes.blogspot.com/2016/09/krolewska-heretyczka-magdalena.html)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie tak, pokazanie jej jedynie poprzez ten romans ewidentnie spłaszczyło jej wizerunek

      Usuń
  3. Polecam książki Kamila Janickiego ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. muszę sprawdzić, ale to chyba bardziej książki popularyzatorskie, historyczne, a nie powieści

      Usuń