Strony

sobota, 21 stycznia 2017

Amerykańska sielanka, czyli czy mogliśmy inaczej

 Tak się składa, że akurat tej powieści Philipa Rotha nie znam, ale już przez skórę czułe, że to może być mocna rzecz. Czy jest tak mocna, jak tego oczekiwałem? Jest inna. Ogień w niej płynie raczej wewnętrznie i na pewno nie jest to obraz, który by powalał mocnymi scenami, szokował, czy odkrywał coś zupełnie nowego. A mimo wszystko oceniam go naprawdę wysoko. Sprawia to nie tyle aktorstwo, zdjęcia, czy jakiś szczególny element tego filmu, ale sama historia - to co z niej wydobyto na światło dzienne.
Jak wyobrażamy sobie sielankę? Szczęśliwa rodzina (jest), wielki, wspaniały dom (jest), piękna żona (nawet lokalna miss piękności - jest), sporo kasy (jest - Seymor "Szwed" Levov przejął po ojcu zakłady rękawiczek). Bohaterowi nic nie brakuje. Przystojny, ułożony, niekonfliktowy. Wszystko tu jest takie idealne. Co z tego zostaje?

Gdy reżyser rozpoczął nawiązywanie do głośnych wydarzeń w Stanach, protestów przeciw wojnie w Wietnamie, ruchu u prawa Afroamerykanów, pokazując jak angażuje się w to wszystko córka Levovów, pomyślałem sobie: aha już wiem w jakim kierunku pójdzie ta historia. I dobrze, że się pomyliłem, bo byłoby to dość schematyczne. Ewan McGregor (nie tylko gra głównego bohatera, ale i reżyseruje film), skupił się nie tyle na fizycznej stronie konfliktu pokoleń, na walce z córką o to, by nie odchodziła z domu, ale raczej na wewnętrznych emocjach wszystkich członków tej rodziny. Nie stara się tłumaczyć, przekonywać kto ma rację, każdy przeżywa dramat po swojemu. To szokujące, że ich znajomi, od początku wyczuwają to co nadejdzie: mówią, że lepiej stracić kogoś naprawdę, niż zostać odrzuconym i całe życie zadawać sobie pytanie kto temu zawinił. Kto zniszczył szczęście. Gdzie jest ten błąd. Bo nagle wszystko przestaje mieć znaczenie - żadne bogactwo nie sprawi, że na nowo staną się prawdziwą rodziną.

Scenariusz opowiada o Ameryce lat 60-tych, o buncie dzieci kwiatów, rewolucji, którą młodzi chcieli zmienić świat, odrzucając wszystko to co reprezentowali ich rodzice, a chłonąc nawet największe bzdury, które oferowali im inni. Ale czy ta historia nie lubi się powtarzać? Seymor wydawał się takim idealnym ojcem - nie za surowym, kochającym, cierpliwym. A mimo wszystko i on musiał się zderzyć ze ścianą. Jeżeli mnie kochasz: zostaw mnie w spokoju. Pozwól mi iść swoją drogą. Jakie to trudne dla rodzica, gdy czuje, widzi, że coś jego dziecku zagraża. Czy można być obojętnym? Czy można zapomnieć, dać sobie spokój? Tak chętnie, opierając się na własnym doświadczeniu, przekazalibyśmy wszystko potomkom to w co wierzymy, co uważamy za szczęście, przekonani, że to również uczyni je szczęśliwymi, wkurzamy się gdy szukają własnej drogi. Chyba właśnie ten aspekt filmu najbardziej mnie poruszył. Nic dziwnego. W końcu sam jestem ojcem, a moje "rozmowy" ze starszą córką jako żywo czasem przypominają te z "Amerykańskiej sielanki".

O dziwo najlepiej wypada wcale nie Ewan McGregor, ale Jennifer Connelly w roli żony i Dakota Fanning w roli córki. Film dość kameralny (szkoda, że nie ma w nim więcej tła, atmosfery społecznej, detali), ale naprawdę ciekawy.
Jego premiera dopiero za jakiś czas, ale to nie żaden pokaz prasowy sprawił, że mogłem go obejrzeć już teraz. Kino Atlantic regularnie robi pokazy przedpremierowe wyprzedzając wszystkich innych, więc i Wy tak możecie. 

5 komentarzy:

  1. Trzeba dodać, ze to jest debiut reżyserski tego aktora. Jak piszesz debiut udany. Zatem jest nadzieja na następne jeszcze lepsze filmy. Ja narazie nie mogę doczekać się tego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekaw jestem czy Ci się spodoba. Jest trochę w stylu Carol

      Usuń
  2. Czasem to co mówimy natrafia na taki milczący /nasz młodszy syn/opór, że ręce opadają i człowiek sobie myśli a rób sobie co chcesz ...sam odpowiadasz za własne życie. Ale z autopsji wiem, że nie jest tak do końca, bo niestety nie jesteśmy samotną wyspą. I wszystko co nam się przydarza, przydarza się w pewnym sensie naszym bliskim. Czasem nie tylko emocjonalnie.
    Ale "walka" pokoleń trwa od wieków i trwać będzie do końca świata.

    Zainteresowałeś mnie tym filmem. Ja do kina chodzę od wieeeelkiego dzwonu. Ale, gdy już będzie dostępny w sieci...to sobie go kameralnie obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. obejrzyj, potem napisz. Ciekaw jestem, czy tylko mnie tak emocjonalnie poruszył

      Usuń