Ale w głowie oprócz dwóch przedstawień z warszawskich scen (o "Córce" pisałem, lada dzień również o "Dziewicach i mężatkach") wciąż tkwi również rola Ralpha Fiennesa jako Ryszarda III. Fascynujący w swej oślizgłości, odrażający, a przecież przyciągający uwagę. Dość surowy spektakl teatru Almeida, choć trwa ponad 3 godziny, bynajmniej się nie dłuży. Proste środki wyrazu, pomysłowo wykorzystane rozwiązanie z dołem, który może być zasuwany lub odsłaniany i przede wszystkim pełna emocji gra aktorska, sprawiają dużą frajdę. Nawet nie wyobrażałem sobie, że można rozgrywać tak wiele lokalizacji praktycznie bez zmian w scenografii, a i tak dzięki oświetleniu, naszej uwadze skierowanej w konkretną stronę, wszystko jest oczywiste.
Współczesne stroje przemieszane z symbolami z epoki chwilami przeszkadzają (po cholerę np. pluton egzekucyjny krzyczy po rosyjsku?), ale i nadają tej historii bardziej realny wymiar. Imiona, tytuły, detale pozostały zgodne z oryginałem, lecz w tym całym okrutnym planie, pełnym kłamstw, manipulacji i niewinnych ofiar, można poczuć ducha dzisiejszej polityki.
|
Oprócz niego i Vanessy Redgrave (królowa Małgorzata) na scenie nie ma zbyt wielu znanych aktorów, ale mimo to wcale nie znaczy to, że tylko oni przykuwają uwagę, świetny jest np. Finbar Lynch jako książę Buckingham.
Po trupach do władzy. Nieważne jakimi środkami. Kogo po drodze trzeba zniszczyć, co obiecać, kogo prosić o pomoc. Nie ważne to co będzie dalej, jaki ma się program. Ważna jest władza. Jak już się ją ma, niewygodnych zawsze można się pozbyć, zatkać usta, pokazać w niewygodnym świetle, o coś oskarżyć...
Skąd my to znamy.
Tu strona spektaklu (z niej pochodzą zdjęcia).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz