Strony

wtorek, 26 kwietnia 2016

Polita, czyli przy okazji załatwimy sobie reklamę

 Dziś przedstawienie muzyczne, z którego wyszedłem zachwycony. I powiem Wam, że chyba moje emocje były tak pozytywne, bo byłem na świeżo po innym musicalu i nie ukrywam, że dokonywałem sobie w głowie różnych porównań. Ciekawe czy odgadlibyście co takiego spodobało mi się dziś, skoro stawiam to wyżej niż tak mocno promowaną "Politę" z Teatru Buffo. Możecie zastanawiać się do jutra :)

Spektakl przygotowany przez ekipę Józefowicza i Stokłosy, opowiadający o życiorysie Poli Negri, na pewno ma w sobie potencjał. W telewizji mamy serial o Bodo, widać więc, że jest pewien sentyment do gwiazd z dawnych lat, teatr ma doświadczenie w produkcjach taneczno-muzycznych... No i w dodatku te pomysły na wykorzystanie 3 D.


Oglądanie całego spektaklu w okularach 3D to pomysł niestety kiepski - jest niewygodnie, ale przede wszystkim... mało ciekawie. Tych efektów (ciekawych) starczy może na połowę przedstawienia, a reszta jest zwyczajnie dość nudna, zresztą tło się powtarza w wielu scenach. Najciekawiej wypada gdy do efektów w tle, dodano coś zaskakującego na pierwszym planie - np. spadające na aktorów i publiczność płatki z drzew. Ale pomysł, by jakąś scenę pokazać jedynie na ekranie (rejs na statku), bez aktorów na prawdziwych deskach teatru przed nami, jest moim zdaniem niestety bez sensu.


No dobra, było parę słów o tym co miało być innowacyjne. To teraz o tym, co przecież powinno stanowić podstawową zawartość musicalu, czyli piosenki i taniec. Nie jest źle, choć zdecydowanie skromne wymiary sceny, bardzo ograniczają możliwości zespołu. Efekt jest taki, że coś mającego większy rozmach, jest robione trochę na jedno kopyto i co gorsza, przypomina fragmenty innych spektakli z Buffo - gubi się gdzieś klimat czasów, historii i bohaterki (ale za to zrobimy np. reklamę wieczoru rosyjskiego). Najgorsze jest jednak to, że zamiast Poli Negri widzimy wciąż gwiazdę Józefowicza, czyli Nataszę Urbańską. To rzeczywiście jest jej spektakl, ale nie ma w tym zbyt wiele kreacji roli, prawie cały czas widzimy nie Politę, tylko ją, z dość manieryczną grą. O ile Urbańska jest dobra w scenach tanecznych, powiedzmy, że radzi sobie w wokalnych, to aktorką niestety jest słabą.

Czy nie ma plusów w tym przedstawieniu? Ależ oczywiście są. Pewnie nie zabraknie osób, którym się to będzie podobać (mimo horrendalnych cen) - na scenie dzieje się sporo, wizualnie jest interesująco, czego więc chcieć więcej. A jednak chciałoby się...
W głowie pozostaje mi  piękna scena tańca Poli Negri z Rudolfem Valentino. I fragmenty z jej filmów. Trochę mało jak na wielkie widowisko, które się obiecuje ludziom.

1 komentarz:

  1. 3D też nie jest dla mnie. Jest męczące.

    Buziaczki! ♥
    Zapraszam do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń