Strony

czwartek, 31 marca 2016

Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość - Katarzyna Surmiak-Domańska, czyli kto się broni, a kto jest atakowany

Notka numer 1916. Ostatnia notka marcowa i chyba jedna z najlepszych rzeczy przeczytanych w ostatnich miesiącach, a na pewno najlepszy reportaż. Mimo wyczuwalnych poglądów autorki, wcale nie dała się ona ponieść najprostszym, emocjonalnym zagraniom. Dzięki temu jej książka" jest nie tylko źródłem wiedzy na temat historii Ku Klux Klanu, ale i ciekawym spojrzeniem na motywacje ludzi, którzy zapisują się do tej organizacji dziś.
Temat cholernie interesujący, a grzebanie w uprzedzeniach, ich źródłach, w tym jak uzasadniają swoje poglądy i czyny, jest fascynującą przygodą. Wbrew pozorom, nie jest to książka jedynie o Amerykanach.



Jeżeli nie czytaliście już dawno żadnego dobrego reportażu, znudzeni jesteście powieściami, to „Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość” Katarzyny Surmiak-Domańskiej, będzie dla Was świetnym wyborem. Ciekawy temat, spora dawka informacji historycznych oraz spotkanie z tymi, którzy dziś tę organizację próbują wskrzeszać. Autorka pojechała do Stanów na Krajowy Zjazd Partii rycerzy KKK w Arkansas, by w bezpośrednich rozmowach dowiedzieć się jak najwięcej o tym jakimi ludźmi są członkowie ruchu, okrytego tak wielką niesławą. Czemu ruchy nacjonalistyczne i rasistowskie ideologie wciąż znajdują tak żyzną ziemię na południu Ameryki?

To podróż przez tzw. pas biblijny - środkowe Stany, które są trochę jakby zapomniane, żyją jakby innym rytmem. Nawet samoloty najczęściej nad nimi jedynie przelatują ze wschodu na zachód lub w drugą stronę... 

Oto ziemia, która od lat jest traktowana przez wielu jako ciemnogród, kraina w której żyją ludzie prości, trzymający się tradycji i swoich wartości. Są przecież jednak Amerykanie, który właśnie ten kawałek kraju uważają za najspokojniejszy, za swój prywatny raj, którego chcą bronić przed tym co ich zdaniem zniszczyło inne regiony, wielkie miasta, w których doszukują się znaków działalności szatana. Świat zwariował, a my żyjemy jak Bóg przykazał.
Południowe Stany nawet po porażce w wojnie secesyjnej, nie uznały do końca narzuconych zmian i choćby we własnych domach, rodzinach, ich mieszkańcy przekazywali z pokolenia na pokolenie swoje poglądy. Wiara, rodzina, wspólnota ludzi podobnych do nas – a wszyscy inni niech lepiej omijają nas z daleka. To właśnie tu rodziły się kolejne próby budowania organizacji, która miała walczyć o czystość rasową, o ład i porządek. To tu notowano najliczniejsze przypadki linczów, morderstw, podpaleń i zastraszania. Do dziś w wielu miasteczkach trudno spotkać przedstawicieli jakichś innych ras, czy wyznań. Kto jest inny – ten nie ma tu łatwego życia.

Dziś już rzadko kiedy ktokolwiek odważy się otwarcie nawoływać do przemocy, również Ku Klux Klan zmienia się więc i prezentuje poprzez swoich przywódców zupełnie inną twarz: organizacji, która ma skupiać się na integrowaniu społeczeństwa (w domyśle białego), wychowywaniu dzieci, edukacji, patriotyzmu. Katarzyna Surmiak-Domańska, próbuje dotrzeć do prawdziwych poglądów ludzi, którzy chcą podtrzymywać tradycję, jednoznacznie kojarzących się z ludźmi w białych kapturach z pochodniami w rękach. Pyta nie tylko o szczegóły z ich ulotek, przekazów, ale również o ich prywatne doświadczenia np. z dzieciństwa, ze szkoły. Skąd może się brać przekonanie, że jakaś rasa jest gorsza, że kraj oszalał i pędzi ku przepaści, że nie ma w nim już miejsca dla prawdziwych Amerykanów? Czasy kryzysu, trudności na rynku pracy, zawsze nasilały negatywne emocje w społeczeństwie, napędzając tłumy do organizacji ekstremistycznych, mających łatwe odpowiedzi, szybkie wskazanie winnych oraz radykalne rozwiązania. Biali, którzy czują się dyskryminowani we "własnym" kraju - mit, czy jednak coś jest na rzeczy?
Łatwo jest powiedzieć: nie popieram tych, którzy są najbardziej fanatyczni, używają przemocy, ale czy jeżeli nasze poglądy są zbieżne, nie uświadamiam sobie jak cienka jest granica i jak łatwo ją przekroczyć?

Czyta się tę książkę z zafascynowaniem, chłonąc każdą rozmowę, sytuację. Ten reportaż chwilami może oburzać, dziwić, ale też pozwala zrozumieć to zjawisko trochę szerzej niż jedynie poprzez stereotypowe obrazki jakie mamy z filmów hollywoodzkich. Tu nawet nie sama przynależność do Ku Klux Klanu jest problemem, ale pewne zakorzenione głęboko uprzedzenia, urazy i przekonanie, że „swoi” muszą się bronić, trzymać razem. Ich efektem jest nie tylko podejmowanie jakichś działań, ale czasem po prostu obojętność, brak reakcji, przyzwolenie, szukanie usprawiedliwienia. Problem tkwi w głowach i wcale nie łatwo się z nim uporać. 

Najciekawsze dla mnie były ostatnie rozdziały, gdzie Katarzyna Surmiak-Domańska pokazała, że również poprawność polityczna i obrona ciemnoskórych przed potencjalnym rasizmem, może również być posunięta do absurdu. Właśnie takie sytuacje mogą potem budzić jeszcze większe przekonanie o tym, iż z niesprawiedliwością trzeba walczyć samemu. Nawet jeżeli zniknie Ku Klux Klan, który jawi się w tej chwili jako organizacja raczej żałosna i słaba, niż groźna, to podziały i uprzedzenia, wcale tak łatwo nie znikną. Czy dla Ameryki istnieje jakaś droga wyjścia, lekcja tolerancji i równości, która jednocześnie nie byłaby narzucona siłą i nie wiązała się z nowymi pokładami żalów i pretensji? I czego z tej amerykańskiej lekcji możemy nauczyć się my?
Świetnie się to czyta!

2 komentarze:

  1. Świetna książka, przeczytałam zaraz po premierze, jednym tchem.

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na szerszą recenzję, gdyż autorka znana, a i wydawnictwo zwiastuje dobry reportaż :)

    OdpowiedzUsuń