Strony

poniedziałek, 29 lutego 2016

Armada - Ernest Cline, czyli choć na chwilę stać się bohaterem i uratować ziemię

„Akurat siedziałem w klasie, gapiąc się w okno i marząc o jakiejś przygodzie, gdy zobaczyłem latający talerz”.
To pierwsze zdanie książki dość dobrze pozwala zorientować się co może nas czekać w lekturze. Jakie macie skojarzenia? Będzie Sc-Fi, strzelanki, kosmici itp. Bingo! Będzie jakiś nastolatek, który większość swojego życie spędza przy grach komputerowych? Ej! Skąd wiedzieliście?
I przyznam się szczerze, że choć nie jestem chyba idealnym targetem dla tej powieści - w końcu Feeria wydaje głównie młodzieżówki, a ten tytuł wybrała sobie moja nastoletnia córka - to całkiem nieźle się przy tym bawiłem. Przypominało mi to moje emocje przy czytaniu po raz pierwszy "Gry Endera" albo różnych seansach filmów z lat 80. Mówicie, że teraz kino jest bardziej widowiskowe? Cholera, to wyobraźcie sobie jakim szokiem dla nastolatków, które kosmos kojarzyły tylko z lotem Hermaszewskiego, były filmy takie jak "Terminator", czy choćby pierwsze "Star Wars". O grach komputerowych mogliśmy pomarzyć, a komputer w Polsce przypominał szafę i stał co najwyżej w instytutach badawczych. Dopiero potem weszły Commodore na kaseciaki. Ech...
A teraz dzieciaki mają takie możliwości, takie zabawki, że prawdę mówiąc chyba wcale nie zdziwiłbym się, gdyby wylądowanie statku kosmicznego jakie znają z gier, na własnym boisku, uznaliby za coś w miarę normalnego. Marzenie każdego geeka, pasjonata gier i klimatów Sci-Fi - samemu kiedyś stać się bohaterem jednego z takich scenariuszy, stanąć do obrony ziemi przed inwazją obcych, w "Armadzie" właśnie się spełnia.



Nie chcę zdradzać Wam zbyt wiele, bo różne fragmenty te historii mają tu swoją rolę i lepiej samemu sobie poskładać tę układankę, ale jedno mogę Wam powiedzieć: takiego nagromadzenia cytatów z literatury, filmów i gier fantastyczno-naukowych jak tu, chyba nie znajdziecie nigdzie. Dla kogoś kto nie siedzi w tym aż tak głęboko, może to trochę odbierać przyjemność z czytania (córa na to narzekała), ale jeżeli tylko znacie choć część z tych tytułów, to będziecie mieli z tego niezłą zabawę. I pewnie wynotujecie sobie pozostałą część wspominanych produkcji, by nadrobić je jak najszybciej. 
Autor kocha po prostu te klimaty i czerpie inspirację zewsząd :)
Wyjściowy pomysł jest dość prosty, ale przyznam, że i pociągający. Pomyślcie sami: czy mając tak rozwiniętą technologię używaną w grach, mając setki tysięcy graczy, którzy codziennie trenują walkę z kosmitami i różne sztuczki, aby pokonać wirtualnego wroga, to zdziwiłoby Was to, że w obliczu prawdziwego zagrożenia, wojsko nie chciałoby tych wszystkich freaków wykorzystać? W końcu nawet nie muszą ich wsadzać w żadne statki - coraz częściej wojna polega na tym, że gość siedzi i steruje uzbrojonym dronem. Wystarczy sprawdzać (a ponieważ gry są online jest to realne) wytrzymałość na stres, szybkość, skuteczność, czy umiejętność podejmowania decyzji, szacowania ryzyka. Armia żołnierzy, którzy za darmo, na własnym sprzęcie, gotowa jest walczyć za kraj... Szalone, nie?  
To zobaczcie co z tym pomysłem zrobił Ernest Cline. Wyszła mu niezła mieszanka przygody, powieści inicjacyjnej i walk jakie dotąd oglądaliśmy głównie na ekranach telewizorów lub komputerów. Szybka akcja, mało skomplikowany język (ale przyda się znajomość terminologii) i postacie naszkicowane dość schematyczną kreską - to wszystko sprawia, że Armada może być fajną rozrywką. I tyle. Trudno bowiem mówić o czymś oryginalnym (wiele scen wyda nam się znajomych), czy do zapamiętania na lata. Jak większość filmów, czy gier z tego gatunku - w tej chwili raczej trudno o jakiś przełom i takie emocje jak przy pierwszych dziełach z jakimi człowiek stykał się w młodości. Chociaż kto wie - może jeżeli dla kogoś to będzie pierwsze zetknięcie się z literaturą Sci-Fi... W każdym razie - dobrej zabawy! Obcy nadchodzą, a my musimy się przygotować. Nie tylko na wojnę, ale również mentalnie na zmianę sposobu myślenia o naszej roli we wszechświecie. 

2 komentarze:

  1. Może rzeczywiście jako pierwszy (lub jeden z pierwszych) kontakt z SF może to być w miarę atrakcyjne dzieło. Doświadczony czytelnik znajdzie parę chwil rozrywki, kilka ciekawych pomysłów i całe może sztampy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobnie jak i w filmach, nie? Co może być zaskoczeniem, dla osób, które mają w jednym paluszku gatunek?

      Usuń