Strony

niedziela, 24 stycznia 2016

Aleja tajemnic, czyli nie da się uciec od wspomnień

          Johna Irvinga polubiłem czytając tak znane książki, jak choćby „Hotel New Hampshire” czy „Świat według Garpa”, dlatego nikogo zapewne nie zdziwi, że spodobała mi się także najnowsza powieść autora, wydana w tym miesiącu przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka:  „Aleja tajemnic”.
      Już pierwszy rozdział podniósł mi ciśnienie, gdy przeczytałem, ze na wysypisku książki są najlepszym sposobem na rozpalanie ognia. Ile książek tam się zmarnowało? – pomyślałem od razu? Dłuższej chwili wymagało dojście do siebie na tyle, by zrozumieć, ze to przecież tylko fikcja literacka. Niby tak, ale słabo mi się robi na myśl o tych wszystkich spalonych cudeńkach…
            „Aleja tajemnic” to nieźle napisana historia Juana Diego, pisarza, który wychował się na wysypisku śmieci w Meksyku. Mocna historia. Trudno, żeby takie dzieciństwo nie wywarło wpływu na psychikę, zwłaszcza, że na wysypisku wiele się dzieje i Czytelnik (tak mówią o nim współmieszkańcy tego miejsca o wątpliwych walorach wychowawczych) już jako czternastolatek ma za sobą utratę matki, prostytuującej się, by przeżyć, a sam ulega wypadkowi, którego efektem jest bardzo wyniszczające organizm zmiażdżenie nogi.
            Nie trzeba być Herculesem Poirot, żeby wiedzieć, że bycie kaleką na wysypisku gdzieś w Meksyku, nie jest wcale łatwe. W takich miejscach nie ma znaczenia, czy pali się śmieci, czy ludzkie zwłoki… Dzieci, psy, prostytutki, każdy radzi sobie, jak tylko może. Niektórym czasem udaje się wyjść z tego bagna…
54-letni Juan mieszka już w Stanach Zjednoczonych, stara się uciec od wspomnień, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że choćby nie wiadomo, gdzie uciekał, przeszłość zawsze go dogoni. Schorowany pisarz wybiera się na Filipiny, aby… tego nie zdradzę, powiem tylko, ze chodzi o dotrzymanie przyrzeczenia danego w dzieciństwie. Co będzie działo się dalej? Musicie sami sprawdzić.
A książka ma do zaoferowania naprawdę wiele: sporą dawkę emocji, szczyptę fantastyki, nieco kontrowersyjnych tematów (są tu  przecież i homoseksualiści i transwestyci i osoby z poglądach skrajnie konserwatywnych…), magii, a do tego wątków autobiograficznych i pokrętnych dróg do ważnych maksym życiowych!
A przy tym wszystkim, nawet w obliczu faktu, iż autor mocno polemizuje z religią, „Aleja tajemnic” wciąż pozostaje piękną opowieścią sławiącą życie ludzkie. Życie, w którym wydarzenia z przeszłości mogą nas dopaść w najmniej spodziewanym momencie. Ps. Siostra bohatera potrafi czytać w myślach. Sprawdźcie, do czego to doprowadzi!
Sakis

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam powieści kontrowersyjne, a że od dawna planuję poznać twórczość Irvinga, to będę pamiętać ten tytuł, aby móc sięgnąć po niego, jeśli nadejdzie taka okazja. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to proszę koniecznie tę książkę przeczytać! A przy okazji- wcześniejsze również :-)

      Usuń
  2. Może kiedyś się doczekam, aż książka pojawi się w bibliotece, bo nie stać mnie na zakup, chociaż tak bardzo kusi!


    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie,
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba prosić panie z biblioteki, by jak najszybciej pojawiła się ta książka. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie porywa mnie Irving..jestem w mniejszości, ale już się z tym oswoiłam. Nudzi mnie- mówiąc brutalnie, ale szczerze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy z nas ma swoje gusta, to fakt. Myślę jednak, że książce i autorowi zawsze warto dać szansę. Sam często mówię o czymś, to mnie nudzi śmiertelnie, po czym moi przyjaciele czytają i wpadają w zachwyt. Każdy z nas jest inny, życie lepi nasze emocje, nasze umysły w określony sposób. Inaczej myślimy, inaczej czujemy. Nawet, jeśli jakaś książka nie stanie się naszą ukochaną, na pewno coś z niej wyniesiemy. Tutaj - zapewne prawdę o nas samych... Polecam...

    OdpowiedzUsuń