Strony

środa, 30 września 2015

Śleboda - Małgorzata i Michał Kuźmińscy, czyli syćkie się mylą

Kolejne moje bardzo przyjemne odkrycie w świecie krajowych autorów kryminałów. Ten fakt bardzo cieszy! Będzie szansa na to by wyglądać kolejnych dobrych tytułów naszych pisarzy, a nie wydawać kasę tylko na rzeczy tłumaczone. Podobnie jak w przypadku muzyki - popieram rękoma, nogami, oczami, uszami i portfelem! 

"Śleboda" sprawdza się nie tylko jako kryminał, jako czytadło, ale raduje tym bardziej, że akcja toczy się w moich ukochanych Tatrach. Co prawda może samego wędrowania nie ma tu zbyt wiele, ale góralskich klimatów, gwary, jest całkiem sporo. Poczułem się na tyle zainspirowany, że już zamówiłem sobie w bibliotece "Sklep potrzeb kulturalnych" Antoniego Kroha. 
Czuje się, że autorzy kochają Tatry, mają do nich sentyment, podobnie jak i bohaterowie książki. Bo to nie tylko historia o zbrodni, ale i o ludziach, którzy tam żyją, o tym jak zmienia się Podhale. Folklor. Kicz. Komercja i chciwość... 
Czy w tym całym zalewie tandety nie ginie coś bardzo istotnego pyta ten kto patrzy z zewnątrz, a góry kocha? To spróbuj tu żyć i zobacz ile i na czym można zarobić, odpowiedzą mu ci co tu mieszkają. 
Miłość do ojcowizny, do ziemi, ale i pragnienie by wreszcie czegoś się dorobić, by nie pracować dla kogoś, by nie bać się kolejnych miesięcy, czy przypadkiem nie skończą się katastrofą finansową.

Czytałem i też wzdychałem. Bo jeżdżę w Tatry od wielu lat i to niejednokrotnie do Murzasichla, gdzie dzieje się cała akcja. Pamiętam w jakich warunkach mieszkaliśmy w początku lat 90, a jakie hotele wyrosły tam w tym miejscu teraz.
   
Anna Serafin - doktor antropologii z Krakowa przyjeżdżała tu w dzieciństwie do swojej rodziny, potem na długie lata kontakty osłabły. Pragnienie wytchnienia, chwili wyciszenia i przemyślenia różnych rzeczy, przyciągnęła ją tu z powrotem. Tyle, że z miłego pobytu i łazikowania po szlakach niewiele wyszło - od razu na początku pobytu bohaterka trafia na szlaku na poćwiartowane ciało i wpada w samo centrum afery, której rozmiarów chyba nikt nie przewidywał.
Na miejsce natychmiast przybywa jej dawny znajomy, dziennikarz śledczy, który ma nadzieję na sensacyjny reportaż i wcale nie uśmiecha mu się ujawniać wszystkich informacji policji. Anna jest w sporym kłopocie, bo wszyscy właśnie ją podejrzewają o to iż ściągnęła im na głowę dziennikarza i sprawiła, że ich społecznością zainteresowały się media ogólnopolskie. W dodatku śledztwo prowadzi policjant, który jeszcze jako młody chłopak się w niej podkochiwał. Oj, wikła się tu wszystko nieźle, a gdy tropy zaczynają prowadzić w przeszłość, coraz więcej osób nabiera wody w usta i najchętniej sprawę jak najszybciej by wyciszyli. Temat Goralenvolk nie był dla mnie czymś odkrywczym, nie budził więc może aż takich emocji jak u kogoś kto nic nie wie na ten temat, jednak muszę przyznać, że nie tylko fajnie pasował do tej historii, ubarwiał ją, ale i zaciekawiał.  

Po jednym trupie pojawiają się kolejne, bohaterom, którzy mieli nadzieję rozwikłać sprawę, coraz bardziej opadają ręce, a nawet jeśli mamy jakieś podejrzenia i okażą się one trafne, to i tak trudno autorom odmówić zgrabnego finału.

Fajny pomysł i dobra realizacja - od kryminałów zwykle oczekujemy przede wszystkim tych dwóch rzeczy. I tu się udało. Trochę hermetyczne środowisko, tajemnica, bohaterowie, którzy nie posiadają żadnych genialnych umiejętności, błądzą, mylą się - te wszystkie elementy sprawiają, że chętnie sięgnę po następne książki tego duetu, z nadzieją, że będą dostarczać podobnych emocji.
Owszem - można by wskazać jakieś detale, które trochę drażniły, ale nie będę się tu rozdrabniał. Na pewno jest powyżej średniej różnych kryminałów, które mam za sobą w ciągu ostatnich lat. No i plus za gwarę.

Dla zainteresowanych strona autorów.

2 komentarze:

  1. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czeka na mnie od jakiegos czasu na czytniku. Zapowiada sie smakowicie...

    OdpowiedzUsuń