Strony

środa, 3 czerwca 2015

Rafał Kosik - Amelia i Kuba. Kuba i Amelia. Nowa szkoła, czyli przyjaźń to wcale nie taka prosta sprawa

Powinienem chyba zacząć od Felixa, Neta i Niki - tą serię uwielbiam i choć ostatnio trochę przyhamowałem i nie jestem na bieżąco, to nieodmiennie polecam to jako rzecz, która może przekonać nastolatków do czytania. Bohaterowie Kosika rosną, więc stanie pewnie kiedyś przed takim problemem jak autorka Harry'ego Pottera - trzeba serię zakończyć, bo z dorosłymi to już nie ma takiej zabawy. Ale zawsze można zacząć nową serię. I chyba z takiego
sposobu myślenia urodzili się nowi bohaterowie. Amelia i Kuba, Kuba i Amelia. Każde z rodzeństwem, które potrafi nieźle zaleźć za skórę, z rodzicami, którzy są kompletnie odmienni, no i z zupełnie innym sposobem patrzenia na świat. W końcu ona jest dziewczyną, a on chłopakiem. A te dwa światy w pewnym wieku trudno pogodzić.
Umknęły mojej uwadze niestety dwie wersje "Godziny duchów", ale na podstawie najnowszego tomu, czyli "Nowej szkoły", jakoś sobie wstępnie wyrobiłem opinię.
Od razu się zastrzegam, że nie jestem targetem, bo przecież nie mam od 7 do 12 lat, ale jak tylko skończy się rok szkolny, lekturą będzie cieszyć się moja młodsza córa (na razie ma szlaban na tablet, a mamy tylko e-booka), więc może wtedy napiszę coś więcej.



Brakuje mi w tej książce trochę fantazji, przygody, czyli wszystkiego tego co tak uwielbiam w serii FNN. Tu jest spokojniej, mocno trzymamy się ziemi, cała zabawa jest więc nie tyle w szalonych wydarzeniach, ale w interakcjach między bohaterami i w ich charakterach. Jest to więc coś w stylu dawnych mistrzów powieści dziecięco młodzieżowej - wszak Niziurski też często bazował na humorze podwórkowo-szkolnym i nie potrzebował żadnych elementów fantastyczno-naukowych do tego by zainteresować czytelnika.
"Nowa szkoła" skupia się na wejściu naszych bohaterów w nowe środowisko. Niedawno wprowadzili się do nowego bloku, na luksusowym osiedlu, ale co za tym idzie, muszą zmierzyć się od września również ze zmianą szkoły, kolegów, koleżanek. Znają się teraz w małym gronie - ci którzy mieszkają po sąsiedzku, ale przecież szkoła to moloch, gdzie nawet nie wiadomo czy trafią do jednej klasy.
Jeszcze chyba trudniej jest młodszemu rodzeństwu Amelii i Kuby, czyli Albertowi i Mi. Chociaż ta ostatnia to tak szalona jednostka, że okazuje się, iż nie ma na nią mocnych. Gorzej z bratem Amelii - Albert ma zespół Aspergera i kompletnie nie potrafi dostosować się do rówieśników, do reguł funkcjonowania w szkole, które nie są pisane, ale przecież bardzo intuicyjne (np. że się nie skarży).
Amelia i Kuba wciąż uważają, że są odpowiedzialni za swoje rodzeństwo i muszą je ratować przed kłopotami, ale jak się okaże, oni czasem nie tylko potrafią o siebie zadbać, ale mogą pomóc swojemu starszemu rodzeństwu gdy wpadnie w tarapaty. Rozsądek niestety w wieku lat 11 często zagłuszany jest przez emocje i "wydaje mi się, że". Wzajemne nie artykułowane oczekiwania, oskarżenia i różne uczucia, których nawet nie potrafi się nazwać, sprawić mogą iż nawet najlepsi przyjaciele mogą się od siebie odsunąć.
To jest ten całkiem ciekawy pomysł autora - wykorzystany już w poprzedniej książce o tych bohaterach. Pokazać sposób myślenia i patrzenia na świat zarówno od strony chłopaka, jak i dziewczyny, aby czytelnik niezależnie od płci mógł się z nimi identyfikować, ale też czegoś się nauczyć, coś zrozumieć. Podobnie pokazani są też rodzice: od surowych, prawie bez kontaktu, wymagających, aż po wyrozumiałych, może i popełniających błędy, ale potrafiących się do tego przyznać. Różne są sposoby reagowania na trudne sytuacje, ale najważniejsze jest aby uczyć się tego co jest sposobem konstruktywnym na ich rozwiązanie, co nie krzywdzi innych.
Może trochę brak jest większej ilości portretów np. nauczycieli, więcej humoru, ale książeczka całkiem fajna i czyta się bardzo szybko. Żarty kolegów, nieopatrznie rzucone słowo, jakieś głupstwo, które urasta do rangi problemu, sprawienie komuś przykrości, czy też konieczność poradzenia sobie z tym, że ktoś nam ją zrobił... Czy na wszystko jest rozwiązanie?
Bez moralizowania, lekko, ale przecież sporo tu sytuacji, których jedenastolatki doświadczają naprawdę, mogą więc zadać sobie pytania: jak ja bym postąpił, co następnym razem mogę zmienić, wykorzystać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz