Strony

wtorek, 7 kwietnia 2015

Przetrwanie, czyli ten co nie chce tańczyć z wilkami

W Święta prawie nie oglądam telewizji, może czasem wieczorami uda się na coś zerknąć, ale zasada jest taka że bez przymusu i nic poważnego - takie rzecz nagrywa się, żeby obejrzeć je na spokojnie. Ale jak już się trafi na coś takiego "bez zobowiązań" to człowiek chciałby dokończyć, mimo że czasem ciągnie się to jak flaki z olejem.
Przy takich produkcjach najlepiej pozostać na poziomie zwiastuna - i tak wiesz, że wszystko co ciekawe już zobaczyłeś. I choćby nie wiem jak producent Cię zachęcał plakatem (patrz obok) nie wierz mu. Toż to normalne chamstwo, że Liam Neeson (którego nawet lubię, ale rozmienia się na drobne w kolejnych miernych filmach), po 20 latach od otrzymania nominacji do Oscarów, wciąż sprowadzany jest jedynie do tamtego wyróżnienia, tak jakby pokazując film zupełnie innego formatu niż Lista Schindlera, nie można by było powołać się na inne lubiane tytuły z tym aktorem.
 

Przetrwanie można by sprowadzić do survivalu - Alaska, mroźne odludzia, katastrofa lotnicza i wataha wilków, która atakuję grupkę ocaleńców. Tyle, że więcej tu gadania i filozofowania, wspomnień niż jakiegoś napięcia, zagrożenia życia. Na pewno więc nie nastawiajcie się na kino akcji, a raczej na dramat, który rozgrywa się w zaspach... Gdyby wycisnąć ten film jak gąbkę i zostawić to co najciekawsze dla widza zostałoby może z 15 minut. I by spokojnie wystarczyło. Ludzie zachowują się równie dziwnie jak i wilki, które mimo, że groźne jak cholera i dziesięciokrotnie liczniejsze niż bezbronni uratowani z katastrofy, atakują tylko pojedynczo i w taki sposób, aby dać im trochę odpoczynku i snu. Chwilami wydaje się, że każdy z tej grupki jest już potencjalnie martwy w momencie gdy traci nadzieję, gdy poddaje się psychicznie.

Ja już chyba wolę Neesona gdy walczy z bandytami w mieście - przynajmniej jest zabawnie, a tu się tylko ziewa. Jest to więc również lekcja przetrwania dla widza...
Zabrakło napięcia, życia i chyba tylko finał wreszcie daje nam chwilę przyjemności - jak umierać to na własnych warunkach.  


5 komentarzy:

  1. Jest na mojej liscie must watch x)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też spodziewałam się więcej po tym filmie, niestety ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również chyba wolałam Neesona w innym wydaniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to historia jak z Nicolasem Cage'm - żal, że łapie wszystko jak leci, a tak mało ma propozycji bardziej ambitnych

      Usuń