Strony

czwartek, 18 grudnia 2014

Gomorra, czyli żyj nie jak niewolnik, ale jak król

Dodaj obrazek
Pamiętacie film sprzed kilku lat "Gomorra"? To warto będzie teraz go sobie odświeżyć aby porównać z serialem, podobnie jak i będzie warto przypomnieć sobie powieść Roberto Saviano, która była inspiracją do przeniesienia na ekran tych opowieści o włoskiej mafii. 

Również do nas dotarł serial, który na całym świecie zbiera pochwały (a ile telewizji światowych kupuje nasze produkcje, że tak spytam dla porównania?). Na razie pierwszy sezon - 12 odcinków, ale to i tak dawka na tyle mocna, że człowiek się zastanawia, czy jest sens ciągnąć dalej tę historię. Przecież tu chodzi nie tylko o losy poszczególnych postaci przedstawionych w serialu, ale głównie o pokazanie mechanizmów funkcjonowania ośmiornicy, która wpływa na wszystkie dziedziny życia - od prostych ludzi i szans na pracę, przez różne przysługi, zależności, układy, aż po politykę i wielkie pieniądze mafii, inwestowane tam, gdzie nawet byśmy ich istnienia nie podejrzewali. To głównie dlatego ten serial sprawia, że ciarki chodzą po plecach. Jego siłą nie są wcale trupy, przemoc i nawet nie realizm różnych wydarzeń, ale właśnie to tło społeczno-obyczajowe. Drobne sceny, które pokazują nam jak mocno kamorra wryła się w tamtejszą rzeczywistość. I działania władz i policji, które by chciały to zmienić, nie na wiele się zdają.


Tu od małego każdy dzieciak wręcz marzy o tym by zrobić karierę w "rodzinie", by dostąpić zaszczytu stania się bliskim współpracownikiem jej "głowy". Uczą się od najprostszych rzeczy: stania na czatach, przenoszenia przesyłek, aż do momentu gdy ktoś uzna, że można ci zaufać, będzie chciał cię sprawdzić i da ci broń do ręki. Kto nie potrafi być twardy i wykonywać rozkazów, ten niech nie liczy na przyjaźń i pieniądze.
To na pewno nie jest przyjemny obraz - o ile w "Prawie ulicy" gangi trzęsą ulicami, to przynajmniej nie wtrącają się w sprawy normalnych ludzi. Tu Neapol nie dość, że wydaje się pełen biedy, szarości, opuszczonych fabryk i zniszczonych blokowisk, to i nadziei na zmiany specjalnie nie widać. Rządzi wcale nie burmistrz, ale ktoś u kogo siedzi on w kieszeni. Ktoś by powiedział - to tylko jedna dzielnica albo, że opowiadając o mafii, sprawiamy wrażenie, że wszyscy mieszkańcy akceptują ich obecność i wpływy, korzystają z ich pomocy. Rozumiem te argumenty, ale w końcu to nie dokument, ale po prostu fabularyzowana opowieść, wykorzystująca różne prawdziwe obrazki, wydarzenia.

Naprawdę mocna rzecz. Długo by o niej można pisać, bo postaci jest sporo, wokół nich rozciągniętych jest kilka wątków i z odcinka na odcinek trochę zmienia się nasza perspektywa, zmieniają się sami bohaterowie, ale przynajmniej kilka rzeczy, które mocno mi utkwiły w głowie chcę wspomnieć. Będę starał się zbytnio nie spoilerować :)
gomorra2Don Pietro Sevastano - człowiek, który dotąd miał niepodzielną władzę i autorytet w mieście, zostaje zmuszony do tego by się odsunąć od interesów. Teraz pozostaje pytanie czy organizacja nie straci swoich wpływów i kto ma przejąć rządy: rozpieszczony synalek, który kompletnie się do tego nie nadaje, czy żona Imma, która ma w sobie więcej charyzmy niż niejeden facet. To wszystko obserwujemy trochę z boku, z perspektywy Ciro, jednego z zaufanych ludzi Don Pietro, który nagle zaczyna być odsuwany od wszystkich spraw. Czujemy, że Ciro zwany "nieśmiertelnym" tak łatwo nie zrezygnuje z tego co jak uważa mu się należy, że wszystko zmierza do jakiegoś konfliktu, ale twórcy wcale nie idą w prostej linii prowadzenia tej historii. Co i rusz trochę zmieniają punkt ciężkości (np. wybory, pieniądze, organizacja nowego transportu czy punktu sprzedaży narkotyków), wprowadzają nowe postaci i wątki. Przez to nie jest nudno, ale ciekaw jestem na ile uda się zachować uwagę widza przez wszystkie odcinki (jestem dopiero przy ósmym), albo czy będzie kontynuacja z tymi samymi postaciami. Przez takie rozwiązania scenariuszowe można by się doszukać podobieństw ze wspomnianym wcześniej i uwielbianym przeze mnie "Prawem ulicy".
Tyle, że tutaj praktycznie nie ma "dobrych".

Mocna rzecz i odradzam sadzania przed ekrany nieletnich. Tu już nawet nie chodzi o jakieś sceny erotyczne, czy przemoc (a jest jej niemało), ale raczej o wydźwięk całości - oto w większości młodzi ludzi, którzy mają kupę kasy na zabawę, rozbijają się szybkimi samochodami, nie muszą pracować, policję mają w poważaniu i nawet jeżeli, któryś polegnie w walkach z innymi rodzinami, to tylko  ich zdaniem powód do dumy. Rodzina będzie zaopiekowana, a on pomszczony. Zasady proste jak budowa cepa. I wielu młodych niestety coś takiego może pociągać. Żyć nie jak niewolnik, ale jak król. Nie myśląc o konsekwencjach.
Przerażające...
Bogu dzięki, u nas chyba nie jest tak łatwo o broń i jednak w odbiorze społecznym bandyta jest bandytą.

2 komentarze:

  1. Można się wciągnąć, chociaż nie jest to przyjemne do oglądania. Takie Breaking Bad czy Narcos to nic w porównaniu z tym. Tu trupów jest dużo, a klimat bardzo przygnębiający. O ile w dwóch poprzednich przeze mnie wymienionych mamy spokojniejsze scenki, czasem i komediowe, tu nie ma dla widza momentów wytchnienia czy lżejszego klimatu.

    OdpowiedzUsuń