Strony

piątek, 26 września 2014

Wstrząsy wtórne - Arne Dahl, czyli strach wsiadać do metra

.htmlHurra! Jest sieć. A więc oprócz radowania się górami, lekturami, mam też okazję wrzucać kolejne notki. Ba... Jutro postaram się Wam wpisać przynajmniej część tego co w szkicach czeka na swoją kolej, może podpowiecie jakąś kolejność, może będzie lista życzeń?
Na dziś - kolejny kryminał. Czarną serię uwielbiam, ale Czarna Owca wydaje tego tyle, że trudno nadążyć za nowościami, nic więc dziwnego, że skupiony ostatnimi czasy na autorach krajowych (kolejny Zielke już czeka na stosiku, Bonda też), dopiero ze sporym opóźnieniem odkrywam różnych autorów. Choćby Arne Dahla i jego serię o Drużynie A, czyli specjalnym wydziale policji, zajmującym się przestępczością międzynarodową. Zaczynać najlepiej od początku, no ale trudno. Wchodzę w serię od tomu dziewiątego. Niby życie prywatne i portrety psychologiczne bohaterów są ważne, ale i tak w kryminale najbardziej lubimy samą zagadkę, sprawę do rozwiązania. Może więc lepiej poznam całą ekipę przy kolejnych tomach, a teraz skupmy się na "Wstrząsach wtórnych".

Co by było gdyby w jednym z wagonów warszawskiego metra wybuchła bomba, zabijając dziesięcioro ludzi? Czy jesteśmy przygotowani na taki scenariusz? Kto by w takiej sytuacji prowadził postępowanie? Policja? Czy mamy specjalistów zajmujących się terroryzmem? Powieść Dahla rozpoczyna się właśnie od takiej sytuacji w Sztokholmie. Wstrząs. Szok. Naciski polityków, mediów, by jak najszybciej wyjaśnić sprawę, zagwarantować iż taka sytuacja się nie powtórzy. Liczne pytania, różne wersje wydarzeń i przypuszczenia, ale jakiejkolwiek pewności. I mimo powołania specjalnego sztabu skupiającego przedstawicieli różnych służb, okazuje się że deklaracje o współpracy sobie, a rzeczywistość sobie.  
Gdy pojawia się informacja, że do zamachu przyznała się mało znana, nowa grupa terrorystów islamskich, obecność w śledztwie Drużyny A, staje się jak najbardziej na miejscu. I choć tropy nie do końca wiodą tam, gdzie można było przypuszczać, podejrzani wydają się nawet właśni koledzy, sprawa musi być doprowadzona do końca.
Niezły kryminał, choć akcja chwilami plącze się jakby bocznymi dróżkami i nie do końca jesteśmy pewni, czy to wszystko jest ważne. Jest tak przynajmniej do połowy książki, dopiero potem ruszamy z kopyta. Na plus na pewno ciekawe refleksje podrzucane tu i ówdzie na temat uprzedzeń np. wobec imigrantów, łatwego decydowania się na oskarżenie człowieka, jeżeli pasuje do naszych schematów. No i wątki dotyczące mało chlubnego angażowania się sił międzynarodowych (w tym szwedzkich) w Afryce. Takich wątków przypominających, że mroczne demony mogą ukrywać się nawet pod mundurami, nigdy za wiele.
To nie jest prosta historia ze schematem dobry-zły, bo nawet bohaterowie nie są aniołami bez skazy. Może nie nazwałbym tego lekturą porywającą, do takiego poziomu czegoś mi tu zabrakło (może za mało znam postacie Drużyny A?). Ale wciąga i pomysł na finał ma całkiem fajny.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz