Strony

czwartek, 24 lipca 2014

Ostatni zachód słońca, czyli dwóch twardzieli w melodramacie. I konkurs: Klub Książki Kobiecej

Kolejny "klasyk" upolowany w tv. Nigdy specjalnie nie lubiłem westernów, zachwyca mnie czasem muzyka, ale sama fabuła i postacie są jak dla mnie zbyt schematyczne. Skoro jednak  człowiek ma możliwość zapoznania się z tym co dawniej uchodziło za przełom w kinie, jakąś nowość lub przynajmniej coś bardzo popularnego, z ciekawością zasiadam przed ekranem.

Ostatni zachód słońca, jak na kino gatunkowe ma niewiele scen prawdziwie "kowbojskich" - faceci więcej tu gadają, tańczą lub śpiewają, niż używają broni. No ale są konie i bydło, więc może to wystarczy by uznać ich za prawdziwych twardzieli z dzikiego zachodu. Skoro śpią pod chmurką, w siodle trzymają się jakby się w nim urodzili, a spluwa to jakby przedłużenie ręki, to fakt że niewiele jej używają w filmie, musimy jakoś im darować.
Jak dla mnie to raczej melodramat w scenerii dzikiego zachodu, a nie western, no ale nie bądźmy drobiazgowi. Dwóch facetów, między którymi rozgrywa się wojna nerwów, ale jednoczą się by pomóc kobiecie i jej córce w przeprowadzeniu jej stada na sprzedaż. Dopóki realizują swą misję wędrując z Meksyku do Stanów, jest między nimi napięcie, ale wiemy że nie dojdzie do ostatecznego pojedynku. Ale gdy dotrą do celu? A w tle dawna miłość, nowe namiętności i świeżo rozbudzona seksualność podlotka - córka kobiety bardzo by chciała, by któryś z dwóch facetów zainteresował się nią równie mocno jak matką. 
Kirk Douglas (to ten z  charakterystycznym dołeczkiem) i Rock Hudson wypadają nieźle, choć nie raz miałem tu dziwne poczucie sztuczności, jakby wszystko działo się w jakichś dziwnych dekoracjach i nie bardzo pasowało do całości.
Reżyser Robert Aldrich chyba lubił przełamywać konwencję gatunków. Niestety tym razem wyszło średnio.   

 ****************************************************
Dziś na pytanie: jak tam twój blog, stwierdziłem, że chyba już wpadłem w rutynę - jedną notkę dziennie od 3,5 roku jakoś udaje mi się napisać, ale nie sprawia mi to takiej frajdy jak kiedyś, chyba potrzebuję jakiejś zmiany (ale jakiej?). Dziś więc w ramach rozleniwienia, zamiast o obejrzanym po południu przedstawieniu Teatru Polonia, mały konkurs. Są chętni?
Dzięki Marcinowi z Edipress (a jednocześnie blogerowi - patrz Arena Kultury) mam dla Was trzy egzemplarze książki z nowej serii, która niedawno ukazała się w kioskach (Klub Książki Kobiecej - pełna lista tytułów i zamówienia tutaj). Może dla kogoś to stanie się zachętą by zaprenumerować sobie resztę, lub polować na pozostałe tomy. Ja już parę razy dałem się skusić na kolekcjonowanie ich serii (głównie kryminalnych) - za cenę kilkunastu złotych dostaje się całkiem fajne czytadła, nie pozbawione humoru. Czy tak będzie i tym razem? Monika Szwaja reklamowana jest jako jedna z najpoczytniejszych polskich autorek, ale ponieważ jak pewnie większość facetów, z taką literaturą nie miałem zbyt wiele do czynienia, stąd też trudno mi tę opinię oceniać i Was proszę o pomoc. Kto ma ochotę zdobyć jeden z egzemplarzy, niech po prostu napisze mi w komentarzu swoją rekomendację - jaki tytuł, autorkę z literatury tzw. kobiecej napisanej w Polsce (może ograniczmy się do rzeczy współczesnych) polecił/a by jako lekturę i chętnie by ujrzał/a w kontynuacji tej serii. I proszę o podanie adresu e-mail do siebie. W przypadku większej ilości chętnych zrobię losowanie. Czas powiedzmy, że do wtorku 29 lipca do godziny 12.00. I nawet jeżeli nie macie ochoty na ten tytuł, dajcie znać proszę znajomym, niech trafią w dobre ręce :) Aha - pamiętajcie o trwającym też konkursie wakacyjnym  - patrz zakładka konkursy! Jutro losowanie i dokładam kolejne książki do koszyka! 
A tu kilka kilka ocen "jestem nudziarą na zachętę.
Czas start. I jeszcze coś muzycznego

21 komentarzy:

  1. Poleciłabym książki Katarzyny Michalak, dosłownie wszystkie "Sklepik z niespodziankę" lub "Nadzieję" i z miłą chęcią zobaczyłabym również ich ekranizacje, są wciągające, wzruszające, czasami z dreszczykiem.
    Pozdrawiam Sylwia
    sylwka.sk91@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurcze, dużo słyszałem ale też nic nie czytałem. No dobra, do nadrobienia

      Usuń
  2. Nie wiem czy Autorka, o której napiszę wpasuje się w kanon klasycznie ujętej literatury kobiecej, ale to Ona przyszła mi pierwsza do głowy i nie mogę się oprzeć, aby Jej nie polecić. To Olga Rudnicka, młodziutka dziewczyna mająca na koncie już sporą ilość książek. Ja do tej pory przeczytałam trzy: "Martwe jeziora" oraz kontynuacja "Czy ten rudy kot to pies?". W sumie to chętnie poznałabym dalsze losy Beaty i Ulki. Trzecią książką jest najnowsze "dziecko" Pani Olgi "Fartowny pech", gdzie policjant, były policjanta i jego brat (specjalista od zniknięć) w zaskakujący sposób łączą siły we wspólnym interesie. Na dokładkę dostajemy obraz polskiej mafii... w krzywym zwierciadle. Jednym słowem jest to kryminał, ale z dużą dozą humoru. Chętnie dowiedziałabym się w jakie tarapaty mogą się jeszcze wpakować posterunkowy Nadziany oraz bracia Dziani. Na pewno przeczytam inne książki Olgi Rudnickiej i serdecznie ją polecam :)

    czarneespresso@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeśli już musi być ktoś z klasycznej literatury kobiecej to może Hanka Lemańska lub Magdalena Kordel? Obie panie piszą lekko, przyjemnie, w sam raz na odstresowanie się z kubkiem kakao w dłoni :)

      Usuń
    2. Rudnicka to tak bardziej młodzieżowo czy już dla dorosłych? W stylu Chmielewskiej? Jeżeli tak to pewnie mi się spodoba. Pozostałe dwa nazwiska nic mi nie mówią - zerknę na tytuły, które napisały, Dzięki!

      Usuń
    3. Dla dorosłych. Powiedzmy, że w stylu Chmielewskiej, jeśli muszę porównać (Autorka sama przyznaje się do zaczytywania Chmielewską). Ja osobiście jednak wolę Rudnicką. Co do Chmielewskiej to czasem jej styl mnie męczy. Przykład: jedna z książek, które czytałam (Florencja, córka Diabła?) traktowała o wyścigach konnych i ja się w żargonie nie mogłam połapać, co znacznie utrudniało odbiór książki.

      Usuń
    4. http://lubimyczytac.pl/autor/18820/olga-rudnicka

      Usuń
    5. ano Chmielewska nierówna... Rudnicka wpisana do kajeta :)

      Usuń
    6. Olga Rudnicka jest moją koleżanką, ale nie miałam okazji przeczytać żadnej z jej książek ... trzeba by to chyba nadrobić

      Usuń
  3. Zdecydowanie Monika Oleksa „ Miłość w kasztanie zaklęta” i „ Ciemna strona miłości”. Piękny język (co się zdarza niestety już coraz rzadziej)książki cudne i sama Autorka , a moja Przyjaciółka to najcieplejsza osoba pod słońcem

    gabriela.gabkka405@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to pewnego rodzaju fenomen, że za taką literaturę łapią się czasem bardzo udanie nawet ludzie, którzy nic wcześniej nie pisali. Chyba nawet w kręgu moich znajomych jest też ktoś kto ma na koncie kilka tytułów. Dzięki za podrzucenie nazwiska - do sprawdzenia!

      Usuń
  4. Literatura "kobieca" (uch, nie lubię tego określenia ;) ) to nie moja bajka raczej, ale trafiłam kiedyś na książkę, która do mnie "przemówiła" - "Sad" Agnieszki Marciniuk. Nawet chyba nie tyle sama intryga, fabuła, ale miejsce i czas, w których umieszczona jest akcja. Naprawdę dobrze oddana atmosfera, to się czuje, słyszy i smakuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzeczywiście to worek, w którym pewnie w zależności od interpretacji zmieszczą się
      a) jedynie romanse
      b) wszystkie powieści pisane przez kobiety
      c) wszystkie powieści pisane o kobietach
      itd.
      określenie takie sobie, ale może warto się zmierzyć z autorkami, których się nie zna? Dzięki za kolejne wskazanie. Dotąd dawno temu czytywałem Grocholę, trochę Gutowskiej i coś Kosmowskiej. Ale czy np. taka Stachniak to literatura kobieca, czy powieść historyczna?

      Usuń
  5. Szwaja się zaczytywałam, ale mi już przeszło.
    Stachniak bym zakwalifikowała raczej do książek historycznych, ale np. mogła by wyjść w tej serii Nałkowska.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chętnie bym wzięła udział w konkursie, namiętnie czytam książki od lat nastoletnich, tydzień bez książki, jest tygodniem straconym, potrafię przeczytać dwie dziennie, ale tak się dziwnie stało, że nigdy nie przeczytałam książki polskiej autorki czy nawet autora... poza lekturami licealnymi i to tylko tymi na temat II wojny światowej... ale miałam przyjemność przeczytać w jakimś piśmie kobiecym opowiadanie Katarzyny Michalak i myślę, że jej książki z przyjemnością bym pochłonęła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapisałam się na pewnym blogu do zabawy wędrującą książka, w sierpniu ma do mnie przyjść Chustka Joanny Sałygi, więc ona będzie pierwszą książkę polskiej autorki, czy należy do literatury kobiecej? ciężko powiedzieć...

      Usuń
    2. och Chustka to raczej inna kategoria - pamiętnik i mocna rzecz. Znowu nam się kłania pytanie co jest literaturą kobiecą. Ale spoko - masz szansę w konkursie, dawaj e-mail

      Usuń
  7. Nie wiem czy mój wcześniejszy wpis będzie widoczny, bo ja póki co go nie widzę :)
    Pisałam, że może Maria Nurowska i "Hiszpańskie oczy" ( tylko to czytałam)
    Pozdrawiam
    Kinga
    Kinga883@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Hanna Cygler i Edyta Czepiel
    marfta@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Współczesnych autorek każących zatrzymać się przy książkowym przystanku wiele. O dziwo, nawet mężczyzna się zatrzymuje. :)

    Proponuję pozycję Kasi Michalak "W imię miłości"

    Pozdrawiam ciepło :)

    Daniel
    danmiko@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Może nie jestem zbyt wymagającą czytelniczką, a może po prostu trafiam na świetne książki, ale fakt jest taki, że czytam przede wszystkim polskich autorów, więc przy tym pytaniu mam szerokie pole do popisu. Chyba nawet zbyt szerokie, bo nie wiem, którą pisarkę wyróżnić ;)
    Mnie mocno wbiła się w pamięć Katarzyna Kołczewska swym debiutem "Kto jak nie ja?". Jest to historia kobiety, którą los zmusza do zaopiekowania się 3-letnią dziewczynką, której rodzice zginęli w wypadku, a nikt z bliższej rodziny nie może się nią zająć. Przy takim opisie wyobrażamy sobie zapłakane niewinne dziecko, o wielkich oczętach i kręconych włoskach. I tu dostajemy obuchem w łeb! Bo to nie jest rodzaj książki o wielkiej tragedii, która powoduje początkowo liczne trudności, ale kończy się wzruszająco i przyjemnie. To opowieść na wskroś prawdziwa, bez upiększania i łagodnych słów. Opieka nad dzieckiem, o którym nic nie wiemy, może okazać się koszmarem, bo ono potrafi krzyczeć, drapać i histeryzować aż do utraty sił. Potrafi się buntować i wiercić dziurę w brzuchu trudnymi pytaniami. Potrafi być niewdzięczne i na każdym etapie dorastania może sprawiać problemy. Ta książka potrafi czytelnikiem potrząsnąć i to z taką intensywnością, że z niedowierzaniem potem patrzymy na wszystkie uśmiechnięte buzie ślicznych dzieciaczków na reklamach Pampersów ;)
    Niedawno ukazała się kolejna powieść Katarzyny Kołczewskiej - "Idealne życie". Bardzo jestem jej ciekawa, ale niestety jeszcze nie trafiła w moje ręce. Mam nadzieję, że jest równie wyśmienita jak ta debiutancka :)

    Wymienię jeszcze kilka pozycji, które bardzo polecam...może coś Cię zainteresuje :) Mam wątpliwości, które książki zaliczyć do literatury kobiecej, bo według mnie każda z nich może bardzo spodobać się i mężczyźnie, bo to po prostu kawał świetnej roboty pisarskiej :)
    - "Kiedyś Cię odnajdę" Małgorzata Rogala - kryminał z wątkiem romansowym i ciekawie zarysowanym tłem społecznym, dotyczącym pracy w placówkach szkolnych...bardzo wciągający :)
    - "Tajemnice Luizy Bein" Renata Kosin - bardzo sumiennie dopracowana książka, w której trzeba rozwikłać tajemnicę rodzinną, bo gdy wydaje się, że w drzewie genealogicznym bohaterów wszystko jest znane pojawia się pytanie, kim jest dziecko pochowane z tytułową Luizą? :)
    - "Cienie przeszłości" Edyta Świętek - mieszanka gatunkowa, która sprawia, że każdy znajdzie wątek najbardziej go wciągający, świetnie napisana i cóż mogę jeszcze powiedzieć...zarwana noc gwarantowana! ;) I nie ma co się sugerować okładką, bo główna bohaterka może i jest barwna, ale z pewnością nie tak delikatna :)

    Pozdrawiam!
    edyta.cha@wp.pl

    OdpowiedzUsuń