Strony

niedziela, 15 czerwca 2014

Miasto ślepców - Jose Saramago, czyli czasem lepiej by nie widzieć


Dużo ostatnio było o filmach i jeszcze trochę mam w zanadrzu, ale przecież Notatnik powstał, by znalazły tu miejsce nie tylko zapiski na temat filmów. Czas więc trochę wprowadzić urozmaicenia. Na początek - noblista Jose Saramago. I przyznam się od razu, do dwóch rzeczy: 
- to pierwsza jego powieść, którą przeczytałem;
- ponieważ na DKK przygotowywałem krótką prezentację autora, stwierdzam, że jako człowiek był równie ciekawy jak to co pisał.  
Miasto ślepców jako film (pisałem tu), raczej mnie nie powaliło, ale książkę czytałem z dużym zainteresowaniem. Może dlatego, że szukałem tam również jakichś tropów, symboli, które by miały odniesienie do przekonań i poglądów autora (zagorzałego komunisty). Samo wykreowanie światowej apokalipsy, zagłady ludzkich wartości, wydawało mi się średnio nowatorskie. A mimo to pochłania się tę powieść ze smakiem.


I nie przeszkadza nawet w lekturze specyficzny styl pisania - zero dialogów, zbity tekst bez żadnych akapitów, bez rozdzielania myśli od słów, opisów od działań, bez znaków interpunkcyjnych tam gdzie byśmy ich oczekiwali. Kwestia przyzwyczajenia - po kilkunastu stronach prawie przestaje to przeszkadzać.
Pozostają inne pytania o przyjętą formę i rozwiązania użyte w tekście. Brak imion, nazwisk, znaczenie pewnych scen (np. świątynia z jej zawartością), symbolika pewnych scen, otwarta interpretacja zakończenia. Dzięki temu chyba to wszystko właśnie tak się dobrze czyta, pozostawia miejsce na jakąś interpretację, na pytania. Nie zgrzytają wtedy nawet dziwnie ogólnikowe i banalne prawdy, myśli, wrzucane tu i ówdzie.

O fabule pisałem już trochę przy okazji filmu, który jak się okazuje jest dość wierny oryginałowi. Przypomnijmy: niewytłumaczalna zaraza ślepoty błyskawicznie atakuje kolejne osoby, a władze próbują odseparować chorych w miejscach izolowanych, gdzie muszą radzić sobie sami. W powieści jednak, oprócz tych wszystkich dość potwornych i postępujących z dnia na dzień przemian ludzi w zwierzęta, które robią pod siebie, lub walczą o przetrwanie, jest jednak trochę więcej głębi, rozważań głównych bohaterów, ich przemian wewnętrznych. Co takiego wpływa na nas, że jedni tracą nadzieję, poddają się, albo myślą tylko o sobie, a inni za wszelką cenę próbują chronić w sobie i w innych ludzkie odruchy? Skąd brać siłę, gdy wokół wszystko się wali i zaprzecza jakimkolwiek wartościom?

Oryginalny tytuł powieści Saramago to "Traktat o ślepocie" i całość jest oczywiście metaforą tego co zdaniem autora czeka, co dzieje się z naszą cywilizacją. Wszyscy jesteśmy w pewien sposób zaślepieni, nie dostrzegamy tego co ważne. Co to takiego jest - na to pytanie sami musimy sobie odpowiedzieć.
Nie jest to powieść przyjemna - dawka okropności jest dość duża i chwilami zastanawiamy się czy tego nie jest zbyt wiele. Mimo wszystko warto przeczytać.

5 komentarzy:

  1. Ja słuchałem audiobooka i faktycznie - zrobił na mnie potężne wrażenie. Pewnie z książką było by podobnie. A ekranizacji zwykle się boję więc raczej nie sięgnę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o nawet nie wiedziałem że jest wersja audio, kto czyta?

      Usuń
  2. Jednak nie skuszę się. Nie przepadam za takim naturalizmem ani w książkach, ani filmach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zainteresował mnie bardzo ten wpis! Nie zatrzymuj się i rób swoje.

    OdpowiedzUsuń