Strony

środa, 4 czerwca 2014

Jack Strong, czyli co by było gdyby

Dwadzieścia pięć lat mija od pamiętnych wyborów 4 czerwca '89 roku. Sporo wspomnień się przypomina (mimo, że nie mogłem głosować, angażowaliśmy się mocno), ale ostatnie dni jakoś mocno skłaniały do tego by zastanowić się nad historią i jej różnymi postaciami. To takie dziwne, że jednych mimo przewin wciąż próbuje się usprawiedliwiać, a innym odmawia się ewidentnych zasług.
Zastanawialiście się kiedyś co by było gdyby...

I tak przechodzimy do filmu, który bardzo mi pasuje do dzisiejszej rocznicy. Ba, w pewien sposób fajnie też koresponduje z wizytą prezydenta Obamy (bo wielu twierdzi, że Kukliński ma zasługi jedynie dla USA, a nie dla Polski). I nie mam zamiaru przeprowadzać tu analiz: bohater, czy zdrajca. Skupmy się na filmie.


Dobrze, że powstał. To rzecz ewidentna. I warto go zobaczyć. Pasikowski nie opowiada się jakoś zdecydowanie ani po stronie krytyków, ani specjalnie nie stawia pułkownika na pomnik. Opowiada historię. Oto człowiek, który nie ma w sobie zbyt wiele z bohatera, super agenta, odczuwa strach, wątpliwości...
I cała historia wydaje się wyłożona jest jak na tacy. Mamy grudzień 1970, wyrzuty sumienia i dylematy wielu mundurowych, którzy być może po raz pierwszy ta mocno doświadczyli tego kto i jakie im wydaje rozkazy. Mamy kolejne awanse Kuklińskiego, karierę w wojsku i wreszcie dostęp do tajnych planów Moskwy, które popchnęły go do szukania sposobu na ich ujawnienie. Jest niepewność Amerykanów i wreszcie to co stanowi jakby centrum fabuły - zbliżające się ryzyko ujawnienia i konieczność ucieczki z kraju. 
Pal licho, czy twórcy filmu wiernie trzymali się faktów, czy też sobie różne rzeczy wymyślili. Rozumiem, że to miało trzymać w napięciu, dać się oglądać. Ale to co jest pewną siłą i atrakcją tego obrazu, moim zdaniem jest też jego słabością. Bo dostajemy thriller sensacyjno-polityczny, a nie to czego bym oczekiwał - np. pokazania dramatu takiej decyzji. W końcu zdrada dla żołnierza jest czymś najgorszym co można zrobić. Chyba zamiast pościgów i tego deptania po piętach, wolałbym dowiedzieć się więcej co działo się w głowie Kuklińskiego, jak to przekładało się na jego relacje w rodzinie, z kolegami. A przecież pozostają jeszcze pytania o przeszłość pułkownika - Wietnam, karierę, wyjazdy zagraniczne na Zachód...    
Otrzymujemy więc kino w iście amerykańskim stylu, rozrywkowe. Ale nic więcej. Nie wiem czy młodzi będą w stanie zrozumieć tę postać, znaczenie tego co zrobił, bo wszystko podane w sposób dość sztampowy mało skłania do myślenia, rozważań. Szpieg, jakich wielu w kinie już widzieliśmy. Nawet niezła gra Dorocińskiego nie uratuje autentyczności bohatera, jeżeli czegoś brakuje w scenariuszu.
Nudno nie jest na pewno. Udało się nawet uzyskać efekt jak choćby z "Operacji Argo" - wiesz jak skończy się ta historia, ale i tak zaciskasz nerwowo kciuki. Ale dla mnie to wciąż zbyt mało, jak na taki temat i taką postać...

5 komentarzy:

  1. Co jest najważniejsze przy tym obrazie, to że jest to bardzo dobrze "zrobiony" film. Pasikowski po raz kolejny udowodnił że potrafi zebrać najlepszych profesjonalistów od dźwięku, obrazu, montażu. To jest przede wszystkim kino rozrywkowe. Owszem pazur jest czasem pokazany, ale blizn nie pozostawia.

    Przy Twoim porównaniu do "Operacji Argo", jedno można dodać. Nikt złośliwie nie może powiedzieć, jaki kraj taka "Operacja Argo". Tutaj naprawdę nie ma się czego wstydzić. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma czego się wstydzić, ale czy naprawdę nie miałeś poczucia, że można by coś z tej historii wyciągnąć więcej

      Usuń
    2. Nie znam na tyle TEJ historii żeby się wypowiadać czy można z niej wyciągnąć coś więcej. Mogę się wypowiedzieć na temat filmu. Tak, z filmu można było więcej wyciągnąć. Wychowałem się po trosze na "Krollu", "Psach" itd. Jestem przyzwyczajony do bardziej brutalnego języka w wykonaniu Pasikowskiego. Tutaj też przydałby się mocniejszy przekaz. Więcej łez, krzyku, nawet patosu (bynajmniej nie chodzi mi o żadne pościgi, strzelaniny itd. Chodzi o mocniejsze ukazanie dramatu jednostki). Nie podobało mi się klika rzeczy w filmie, o czym już pisałem u siebie. Jednak to wciąż sprawnie nakręcony film.

      Usuń
  2. Mi się film podobał, fajnie oddany klimat tamtych lat, Dorociński świetny. Zgodzę się, że mogło być więcej emocji dotyczących samej decyzji i późniejszej relacji z bliskimi. Podjęcie tej decyzji przez głównego bohatera przeszło mi też jakoś tak płynnie w tym filmie. Jednak ogólne wrażenia są bardzo pozytywne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba po prostu moje oczekiwania były zbyt duże. Ale za to przy Bogach film nie tylko do nich doskoczył, ale i przerósł :)

      Usuń