Strony

środa, 26 marca 2014

Wątpliwość, czyli czy można pozostać obojętnym?

W notce o "Polowaniu" wspominałem, że temat pedofilii powróci i oto jest. Można by rzec spojrzenie od drugiej strony. Tam chodziło o brak szansy na obronę, wydanie wyroku przez małą społeczność, tu natomiast mamy podejrzenie, brak pewności i walkę o to by chronić dziecko. Ale podobnie jak tam siłą filmu nie jest nawet sama treść i ciężar tematu, co kreacje aktorskie, które robią z tego perełkę, uwiarygadniając całą historię. Meryl Streep genialna (a to chyba ten sam rok co zwariowana Mamma Mia), a Philip Seymour Hoffman stworzył kolejną wieloznaczną kreację. Tym samy robi mi się trochę w ostatnich tygodniach maraton filmowy z tym aktorem - powtórzyłem sobie świetny Capote, pewnie niedługo napiszę też o "Kwartecie". I rodzi mi się pokusa, by kiedyś uporządkować wszystkie notki filmowe nie tylko według daty produkcji, ale i aktora/reżysera. Ot wyzwanie. Jakby doba była dłuższa...


Akcja dzieje się w latach 60-tych, ale przecież mimo soboru i zmian w Kościele Katolickim, świetnie zdajemy sobie sprawę, że pewne sytuacje mogą nadal wyglądać podobnie. 
Oto surowa i władcza siostra dyrektorka szkoły na Bronxie, twardą ręką rozstawiająca wszystkich po kątach, oschła, konkretna i kochająca tradycję (a nie nowinki). Nie ma złudzeń co do różnych sytuacji w jakie wikłają się młodzi ludzie, stara się więc pełnić rolę policjanta. Ksiądz Nicholas jest zupełnie inny - rubaszny, serdeczny, życzliwy, pełen luzu, potrafi szczerze rozmawiać o tym co ważne dla młodych ludzi, chciałby jak najwięcej reform, zmian...
Gdy jedna z sióstr prowadzących lekcje z dziećmi zwraca uwagę na pewne niepokojące zachowanie pewnego chłopca, idzie ze swymi podejrzeniami wobec księdza do dyrektorki. Nie mają prawie żadnych dowodów - jedynie swoje wątpliwości, jakieś niejasne podejrzenia. A kapłan wszystkiemu zaprzecza. Ba, w jednym ze swoich kazań natychmiast porusza temat obmawiania, próbując wzbudzić poczucie winy, skłonić obie siostry do tego by porzuciły sprawę.
Kapitalne jest to, że do końca my sami nie jesteśmy pewni na ile oskarżenie o molestowanie jednego z chłopców ma oparcie w faktach. Delikatnie rozrzucone sugestie, upór i determinacja dyrektorki, mocna obrona i zaprzeczanie księdza, jego manipulacje i groźby. Kto ma rację? 
No i ten smutny koniec. Purrysowe zwycięstwo?

Film subtelny, operujący raczej sugestiami i niedopowiedzeniami, ale nie znaczy, że nie ma w tym siły. Nie przeszkadza mi nawet to, że jest trochę teatralny (inspiracją była sztuka wystawiana w Stanach), bo dialogi i kreacje aktorskie dają tyle smaku, że przedkładam ten obraz ponad wiele innych.
 

7 komentarzy:

  1. Widziałam niedawno i uważam za dobry dramat psychologiczny. Nieco surowy i, tak jak piszesz, operujący niedopowiedzeniami. Wart uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  2. niesamowita rola zarówno Meryl Streep jak i Philipa Seymoura Hoffmana!
    film zdecydowanie godny polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie go kiedyś oglądnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałam dawno temu, ale trzy role wiodące - Adams, Streep. Hoffman mam w pamięci do dziś. Zbyt statyczny jak dla mnie, ale to dobre kino.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oglądałem i mogę śmiało polecić, choć nie dla wszystkich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie nie każdemu pasuje takie kino, ale ja właśnie to uwielbiam. Nie dość, że skłania do refleksji, to jak zagrane!

      Usuń