Strony

niedziela, 27 października 2013

Nieznośna lekkość bytu, czyli nie jest łatwo być z kimś

Słynna powieść, znany reżyser (Philip Kaufman) i na dodatek jeszcze znajome nazwiska w obsadzie. Nie trzeba mi dużo więcej, by seans zaliczyć do "muszę zobaczyć". Blisko 3 godzinna ekranizacja powieści Milana Kundery to z jednej strony zaskoczenie, bo Amerykanie zrobili rzecz dość odważną i z pewnymi smaczkami, które raczej są rzadkie w ich kinematografii (czyli próbowali uchwycić tą "czeskość". Ale z drugiej strony język angielski (a w przypadku niektórych aktorów nie był to język naturalny) pasował tu jak kwiatek do kożucha... Gdzie Czechy i Praska Wiosna, a gdzie Stany?
Mamy więc seans, który zaciekawi pewnie tych, którzy powieści nie czytali (a ja do nich należę), ale jest raczej jedynie odtworzeniem pewnych wydarzeń, które w książce mają miejsce. Jeżeli chodzi o portrety psychologiczne bohaterów to powiedziałbym, że poszło dużo gorzej. Czy to w ogóle jest powieść łatwa do sfilmowania?


Mamy za to okazję zobaczyć Daniela Day-Lewisa i Juliette Binoche, zanim jeszcze zdążyli zdobyć duży rozgłos. Chwilami grają trochę drętwo, ale może taki był zamysł reżysera? Może dzięki temu chciał uzyskać trochę tej melancholii, cynizmu (to w przypadku mężczyzny), dziwnego wycofania się przed światem we własny świat wewnętrzny.
Jakby tu zmieścić całą fabułę w jednym zdaniu i nie zdradzić zbyt wiele? Powiedzmy tak: Tomasz jest znanym lekarzem słynącym z upodobania do niewiast. Gdy zakochuje się w Teresie, przez chwilę chyba oboje mają nadzieję, że ten związek będzie zbudowany na wierności, że Tomasz się zmieni. Pewnie Was nie zdziwię, jeżeli powiem, że udaje mu się to średnio. To taki wolny duch, który nie potrafi powstrzymać się od działania na widok pięknej kobiety, a małżeństwo go chyba przeraża. Ale o Teresie nie potrafi zapomnieć.
Historia rzuca bohaterom różne kłody pod nogi (wspomniałem chyba o tym w jakich czasach się to dzieje), ale oni wbrew wszystkiemu jakoś cały czas starają być dla siebie, obok siebie...
Zamiast dialogów, dużo mamy tu scen bardzo klimatycznych - kamera i nasza uwaga skupia się na twarzy, na gestach. No i całkiem sporo tu odważnych scen miłosnych - nie dziwi to u Czechów, ale trochę mnie zaskoczyło u Amerykanów. Bez wulgarności, ale z odrobiną wyuzdania :) Polityka trochę w tle, a na pierwszym planie raczej egzystencjalna zaduma.



***************************
No i znowu wsiąkłem. Po wysłuchaniu "Gry o tron", nabrałem takiej ochoty na ponowne wejście w takie klimaty, że jak jedno kończę, zaraz zabieram się za kolejne. Na początek poszedł Sapkowski i Narrenturm, choć to raczej historia przygodowa, a nie fantasy, ale klimat i humor całości bardzo mi odpowiada. W oczekiwaniu na najnowszego Wiedźmina, cieszę się przynajmniej, że przede mną jeszcze tyle godzin świetnego słuchowiska (Audioteka przy pierwszym tomie, drugi w Audeo, a trzeci właśnie miał tam premierę). A jak tylko skończę Trylogię husycką pewnie przypomnę sobie Wiedźmina - może też w wersji audio?
Ale to nie tak, że tylko słucham (choć na podroż jaka przede mną, to jak znalazł). Jest i co czytać. Odkrywam bowiem Wegnera i jego sagę "Opowieści z meekhańskiego pogranicza". Jak to ktoś fajnie powiedział - to raczej męska odmiana fantasy, bo sporo tu scen bitewnych i wojny są głównym motywem przewodnim. Ale jak to jest napisane! Rzadko kiedy zdarzają się takie opisy walk, które nie nużą po kilku stronach. Wegner potrafi to ciągnąć prawie w nieskończoność, a czytasz z wypiekami na twarzy. Honor, odwaga, poświęcenie, broń w ręku i walka do końca. Dawno już nie czytałem równie krwistych, pełnych życia opowiadań. Nic dziwnego, że Wegner zgarnia kolejne nagrody.
Polecam Wam darmową próbkę - opowiadanie "Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami" na stronach wydawcy (tam więcej rzeczy do przeczytania za free). A przy okazji można zgrzytnąć zębami, bo inne księgarnie internetowe, nie wiadomo dlaczego za to samo opowiadanie biorą kasę (50-70 groszy, ale zawsze). Tak jest np. na Publio i na Legimi. Dziwaczne.       
Przede mną zatem trzy tomy Wegnera i już zacieram ręce na tę lekturę. A może Wy macie coś do polecenia ze świata fantasy (nie musi być nasze krajowe).
Aha - przypominam: jedna z książek Wegnera do wygrania u mnie jeszcze przez kilka dni!

9 komentarzy:

  1. Pierwszy tom Wegnera stoi u mnie na półce, ale jeszcze nie czytałam - mam nadzieję, że jest tak dobry jak wieści niosą :) Z polskiej fantastyki polecam "Pana Lodowego Ogrodu" Grzędowicza i "Achaję" Ziemiańskiego. Z zagranicznych Rothfussa i Scotta Lyncha. Podobno niezły jest też Steven Erikson i jego Malazańska Księga Poległych, ale to jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzędowicz to dobry pomysł, podobał mi się pierwszy tom, ale przecież seria doprowadzona została do czwartego, Achaja po świetnym pierwszym tomie obniżyła loty, wiec nie wiem czy z kontynuacją spróbuję. A za zagraniczne rekomendacje wielkie dzięki, bo tych nazwisk nie znam. Widzę, że mam spore zaległości, ale to dlatego, że dawno nie sięgałem po nic z tego nurtu.
      A teraz wsiąkłem na nowo

      Usuń
    2. Dla mnie pierwszy tom Grzędowicza pozostał najlepszym, ale i tak warto przeczytać. Achaja faktycznie obniżyła loty, szczególnie trzeci tom, ale autorowi szansę dałam i właśnie czytam "Pomnik Cesarzowej Achai". Też mam zaległości, szczególnie, że w tym roku czytałam stosunkowo niewiele fantastyki, a w zeszłym robiłam sobie powtórkę z Sapkowskiego i Ziemiańskiego.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Z książkowych wersji mogę polecić w ciemno "Fionavarski Gobelin". Świetnie się to czytało. Grzędowicz faktycznie super bo jakiś czas temu słuchałem audiobooka, ale była to zwykła wersja nie słuchowisko niestety. Wielkie dzięki za Wegnera - nie znałem. Ciężko o dobrą fantasy.

      Usuń
    4. ooo dzięki! tego też nie znałem.

      Usuń
  2. Opowiadania wiedźmińskie w wersji audio to nie tyle audiobook, co doskonałe słuchowisko, świetna rzecz, zazdroszczę Ci, że jeszcze są przez Tobą ;) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobnie jak Gra o Tron czy trylogia husycka - dlatego tak mi się spodobało!

      Usuń
  3. Z książkowych polecam Malazańską Księgę Poległych, przynajmniej pierwsze tomy.

    OdpowiedzUsuń