Strony

wtorek, 3 września 2013

Kochankowie z księżyca, po prostu smakować


Ciąg dalszy porządków - notka o filmie Highland Park. Teraz pozostaje mi jeszcze tylko zapukanie do ludzi by zbadać co tam w akcji Podaj dalej książkę i uzupełnienie spisów. Ufff. W domu remont i na blogu wciąż trzeba jakieś porządki robić :)
A dziś coś oryginalnego. Na wieczór danie zarazem słodkie, dziecięce (jak np. budyń z sokiem malinowym), ale jednocześnie wytrawne i jakieś takie wyjątkowe (niczym najdroższy kawior podany na zwykłej grzance)... Zaskakuje. I smakuje. 
Kto zetknął się z kinem Wesa Andersona wcześniej ten pewnie zaskoczony nie będzie, ale jeżeli ktoś spotyka się z twórczością tego reżysera po raz pierwszy? To chyba będzie przyjemne kosztować coś takiego po raz pierwszy, przy następnych mamy już zbyt wiele porównań i oczekiwań. Tu najlepiej podchodzić bez nich. Po prostu smakować.
Fabuła streszczona jednym zdaniem? Dwójka nastolatków - dziwaków, troszkę odstających od swych rówieśników - i nagle wybuchające między nimi uczucie. Dodajmy uczucie tak gorące, że nie zważa na żadne zakazy i potrafi przełamać różne piętrzące się trudności. Co tam poszukiwania, pogoń, ba! nawet wszystkie żywioły nie rozdzielą dwojga bohaterów. I już. Ale w tym opisie nie da się zmieścić tych wszystkich rozczulających, zabawnych, niegłupich scenek, pokazujących co to znaczy troszczyć się o tą druga osobę, słuchać, rozmawiać, dzielić tym co dla nas ważne, doceniać te chwile, które są im dane, cieszyć się nimi. To trzeba zobaczyć samemu. Nie tylko tą dwójkę bohaterów, ale i tych wszystkich "poważnych i dojrzałych" dorosłych, którzy uważają, że wiedzą co dla ich podopiecznych najlepsze. Zobaczyć dziadka Willisa albo Edwarda Nortona troszkę w innych rolach - bezcenne :)

Jest w tym filmie jakaś nostalgia - nie tylko w tym, że akcja umieszczona jest w latach 60-tych, ale w całej atmosferze tego filmu. Zabawna komedia z przerysowanymi postaciami, pełna absurdalnych, komicznych scen, opowiedziana ze wzruszającą nastoletnią wrażliwością i nieśmiałości? Jak najbardziej. Ale też jest w tej historii wiele bardzo celnych, ironicznych obserwacji świata dorosłych, które sprawiają, że nie jest to kino familijne w stylu Świnki Babe. Dorośli dużo lepiej wyczują pewne niuanse tego obrazu, zachwycą się jego warstwą wizualną, zadumają się nad relacjami między dziećmi i rodzicami, lub pochylą nad tym jak często dorośli wyolbrzymiają pewne rzeczy i tylko powiększają rozżalenie i poczucie braku zrozumienia. 
Machnijcie ręką na durny tytuł - to ani romansidło, a ni nie ma tu za grosz kontrowersji. Szkoda, że nie zostawiono oryginalnego tytułu w spokoju - Moonrise Kingdom to nadana przez dwójkę uciekinierów nazwa zatoki gdzie znaleźli schronienie. Dajcie się zauroczyć tej dziwnej opowieści. Dziecięcej i zarazem bardzo dojrzałej. Muzyka i zdjęcia skutecznie w ten czar wciągają.

6 komentarzy:

  1. Nie słyszałam o tym filmie, zaciekawiłeś :)
    A propos Podaj dalej - "Hurra, nie jestem Bogiem" jak wiesz dotarło, ale jeszcze nie zaczęłam czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki! nanoszę info, a co do filmu naprawdę ciekawy, inny od tego co zwykle się ogląda

      Usuń
  2. zupełnie, zupełnie nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. ot, całkiem przyjemne, z gatunku: można obejrzeć i nie będzie tragedii, ale żeby "inny od tego co się zwykle ogląda"? zależy kto co ogląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a nie jest inny? Podaj ile podobnych filmów było na ekranach kin w ciągu ostatnich lat? Jakieś tytuły, propozycje? Wyróżnia się i zaskakuje i w warstwie wizualnej i w klimacie. Oczywiście nie jest doskonały, ale też nikt tak tu nie stwierdził. Osobiście bardziej podobały mi się "Bestie z południowych krain" ale też trudno to uzasadnić. Pewna aura, fajna gra tych naturszczyków po prostu dla mnie były magiczne...

      Usuń
  3. O tak! "Bestie z południowych krain" to piękny film, pod każdym względem: gra aktorska, scenariusz, muzyka, zdjęcia. Wspaniały. Zachwycający.

    Z innych? No właśnie, tutaj jest kwestia tej inności, co dla kogo jest inne. "Kochankowie z księżyca" są dla mnie filmem z półki "Mała Miss". Po prostu, przyjemne kino, do obejrzenia i zapamiętania tytuły, że kiedyś się coś takiego oglądało. Dlatego też, filmy z tej półki nie są dla mnie kinem innym.

    Dla mnie innym kinem są filmy Haneke. "Miłość". Ale i jego pierwsze, choćby trylogia zlodowacenia.
    Z innej półki - "Debiutanci".
    Polski "Imagine".
    Sięgając jeszcze bardziej wstecz: "Między słowami", "Godziny". To są dla mnie filmy "inne". Bo nie znajduję dla nich żadnych odpowiedników. Dotychczas są niepowtarzalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. większość z tego co wypisałaś/eś widziałem i zgadzam się, że to bardzo dobre filmy. Trudno je porównywać z Kochankami, bo mają zupełnie inny poziom, wymowę, wartość. A ta inność Kochanków to po prostu jego oryginalność (wizualna i klimat) i stąd pytałem o filmy podobne do nich, a tu byłoby trudniej znaleźć odpowiedniki. Nawet na tle kina ambitnego, wartościowego jest to pewnego rodzaju odmiana.

      Usuń