Strony

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Pan Lazhar, czyli lekcja życia

Przemiłe popołudnie i wieczór zakończyło dla mnie tegoroczną edycję Wiosny Filmów w kinie Praha. Żal, że zobaczyłem tylko dwa filmy (jednak na drugi brzeg to cała wyprawa :)), ale za to wynotowałem sobie sporo tytułów i będę na nie polował. W każdym razie brawa za pomysł - dobry repertuar, tanie bilety i pełne sale na filmach, o których mawia się, że zbyt ambitne do dystrybucji. O Tabu jeszcze napiszę, a na dziś wczoraj obejrzany Pan Lazhar. 
Od razu uprzedzam, że chyba nie jestem obiektywny w ocenie, bo filmy o szkole i o wychowaniu uwielbiam (nawet te lekko przesłodzone). W edukacji oprócz wszystkich dyskusji o programach, o wieku w jakim trzeba dziecko posłać do szkoły, pomocy rodzica itd. najważniejsza jest osobowość nauczyciela. To bardzo często od niego zależy czy dziecko obudzi w sobie pasję, zainteresowanie danym przedmiotem, czy go polubi... Niezależnie od domu z jakiego wychodzisz, szkoła może dać motywację i podstawę do tego, abyś osiągnął sukces w życiu.
Zastanawiam się czy to przypadkiem nie jest pewien element kulturowego fenomenu amerykańskiego: mogę być kim chcę - sukces zależy ode mnie. Przecież to zaszczepia się im w szkole i taki przekaz nie raz zawarty jest też w ich filmach - choćby Młodzi gniewni, Stowarzyszenie umarłych poetów, Pan od muzyki, ale i wiele, wiele innych. Czemu u nas praktycznie nie ma tego typu kinowych przykładów pozytywnego wpływu nauczycieli na uczniów? Nie mówcie mi, że to nierealne. Po prostu jakoś nasi filmowcy wolą opowiadać o tragediach, przemocy i szkołę pokazywać jako źródło ogłupiania... 
Ten kanadyjski film nie jest tak słodki, optymistyczny i jednoznaczny jak wiele produkcji amerykańskich. Pokazuje dość niewesołą historię i całość jest odmalowana tak, że wzruszenie i sceny optymistyczne przeplatają się z dość gorzkimi, niewesołymi refleksjami (np. na temat postaw rodziców). Dzięki temu całość ma w sobie dużo realizmu i uroku, choć pewnie chciałoby się by zakończenie było bardziej pozytywne.

To opowieść o uczniach i nauczycielach pewnej montrealskiej podstawówki. Gdy w jednej z klas dzieci znajdują powieszoną wychowawczynię, cała szkoła przeżywa szok - wkracza oczywiście psycholog, szkoła próbuje jakoś zatuszować problem (najlepiej o tym nie wspominać, a dzieci uczą się w tej samej klasie, tyle, że odmalowano ją na inny kolor). Pozostaje jeszcze trudność - jak znaleźć w ciągu roku szkolnego zastępstwo. Dyrektorka choć nie bez pewnych wątpliwości przyjmuje do pracy Bahira Lazhara - imigranta z Algierii, któremu bardzo zależy na pracy. Ten z zapałem, choć czasem z zadziwiająco konserwatywnymi metodami, podejmuje się pracy z klasą, którą dotąd uczyła ofiara. 
Podobało mi się jak pokazana jest jego relacja z poszczególnymi uczniami, to jak buduje swój autorytet w klasie, jakimi metodami ich aktywizuje i to jak mimo nacisków dyrekcji nie chce zostawić w spokoju sprawy samobójstwa. Nauczyciel, mimo, że dopiero poznaje dzieciaki, okazuje się, że intuicyjnie wyczuwa dużo więcej niż ludzie, którzy wolą zasłaniać się procedurami i unikać trudnych sytuacji. Lazhar całkowicie poświęca się pracy w szkole, nikt jednak do końca nie potrafi go rozgryźć - okazuje się bowiem, że i on ma za sobą trudne przeżycia i tematy o których trudno mu rozmawiać. Nawet jeżeli nie wszystko nam się podoba w postępowaniu bohatera, trudno oprzeć się jego ogromnej wrażliwości na drugiego człowieka.       
Philippe Falardeau nakręcił film mądry i poruszający - choć bez jakichś wielkich dramatów jest w nim tyle odcieni różnych emocji, że ogląda się to wspaniale. Trochę jak w życiu - nie zawsze wszystkie emocje wybuchają niczym granat, a jeżeli są skrywane, nie musi to oznaczać od razu zimnej osobowości psychopatycznej.
Mimo pewnych niewesołych tonów bardzo ciepły film. Fajnie zagrane - bez jakichś popisów i szarżowania, tak normalnie, jakby pokazywali swoją codzienność (brawa dla dzieci!). A co do oświaty - można się parę razy uśmiechnąć - jak widać i oni zmagają się z "reformowaniem" oświaty, paranoją tego co wolno, a co nie. Szkoła ma jedynie uczyć? Jak widać bez wychowania się nie da.
Cieszę się, że przy nominacjach dostrzeżono ten film. 
Zauważcie go i Wy. 

3 komentarze:

  1. Dzięki, bo myślę, że i mi się spodoba i dodaje do swojej listy 'must see'.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obejrzałam w kinie przypadkiem. Piękny film!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wielka radość, że ten film nie przechodzi bez echa

      Usuń