Strony

piątek, 12 października 2012

W piekle lepiej być nikim - Maciej Maciejewski, czyli gdy rozwiązanie jest w przeszłości

Już dawno nie szło mi tak ciężko i tak długo z żadnym z kryminałów. Zwykle to lektury na tyle wciągające, że zanim człowiek się obejrzy już widać koniec. A tu kilkukrotnie odkładałem, czytałem inne rzeczy, wracałem... Nie znaczy, że to powieść zła. Ale po prostu jej struktura i klimat jest na tyle specyficzny, że trzeba mieć odpowiedni nastój by to czytać bez problemów. 
Gdyby mówić o samej powieści należałoby rozłożyć ją na czynniki pierwsze, choć pewnie każdy z tych elementów mógłby się wydawać sam w sobie mało wyjątkowy, to złożone do kupy tworzą coś oryginalnego, mrocznego i drażniącego.
Na początku moją uwagę zwróciła główna bohaterka. Agata Zawadzka jest policjantką w jednej z dzielnic warszawskich i właśnie stanęła w obliczy kolejnej sprawy - obok zamordowanego narkomana znaleziono nagie ciało kobiety, której zerwano całą twarz. Tylu mieliśmy już męskich bohaterów w kryminałach, a kobiety są rzadkością. I na dodatek jest to postać cholernie ciekawa - nie tylko dobra w tym co robi, z intuicją, ale też postać, która ma swoje słabości, jest z krwi i kości. Choćby za to warto dać Maciejewskiemu plusa - stworzył postać cholernie autentyczną i na tyle interesującą, że wciąga nas nie tylko samo dochodzenie, ale i jej życie prywatne. Okazuje się, że 40-tka na karku może być niełatwym i mało przyjemnym doświadczeniem. W ogóle trzeba przyznać, że autor bardzo zadbał o to by pokazać nam jak najwięcej rysu psychologicznego różnych postaci. Tu czasem to co się dzieje w głowie jakiejś postaci, jest równie ważne jak sama akcja.
A tych postaci jest sporo, bo Maciejewski miesza nam cały czas różne wątki z przeszłości, teraźniejszości, wspomnienia różnych postaci odsłaniając nam powolutku małymi fragmentami całość układanki. Sprawa, która nie daje spokoju naszej bohaterce swoimi korzeniami sięga daleko w lata 80-te i tylko instynkt, upór oraz odrobina szczęścia pozwolą Agacie dotrzeć tak blisko jej rozwiązania. Ślady będą ja prowadzić do wojny w byłej Jugosławii i do okrutnych zbrodni jakie tam były dokonywane.
Przedzierając się przez te bardzo luźno połączone wątki i różne postacie nie jest nam łatwo poukładać wszystko w całość. Czasem ma się nawet wrażenie, że autor trochę przedobrzył tak bardzo wszystko komplikując, dbając o tajemniczość, "diaboliczność" mordercy, jednocześnie podsuwając tropy wskazujące, że ten psychopata może być "kryty" przez różne służby. Za dużo przeżył, za dużo widział i przeszłość zmieniła go nieodwracalnie, czy też od zawsze był pokręcony i to on manipulował innymi? To pytanie otwarte i nawet trochę ma żal, że to takie niejasne, wrażenie, że tu Maciejewski się pogubił      
Powieść mroczna i miejscami ciężka, ale mimo tego, że nie da się jej łatwo i bezboleśnie "łyknąć" to naprawdę niezły debiut. Mocny język, dużo scen od których robi się nam mało przyjemnie i specyficzny klimat to cechy charakterystyczne tej prozy. No i jeszcze dodatkowy plus za zakończenie! Facet ma talent - wszak zajmuje się też pisaniem scenariuszy telewizyjnych i to właśnie on maczał palce w serialu Glina.  

1 komentarz:

  1. Jednym słowem wielkie zagęszczenie treści w tej książce.
    Oj, żeby czas był z gumy i doba dwa razy dłuższa.)

    OdpowiedzUsuń