Strony

środa, 3 października 2012

Tost. Historia chłopięcego głodu - Nigel Slater, czyli spragniony uczuć

Okładka jaką widzicie obok jest związana z filmem, ale o nim innym razem, a dziś o książce, która była przedmiotem niedawnego konkursu u mnie. Prawdę mówiąc, ponieważ nie posiadam w domu dostępu do Kuchnia TV postać Nigela Slatera do niedawana była więc dla mnie kompletnie nieznana, ale nie tak dawno wyczaiłem jego programy na BBC i muszę przyznać, że są całkiem smakowite, a on sam jest postacią ciekawą i wyrazistą. W Wielkiej Brytanii jest uznawany za jednego z najlepszych, kto wie może i do nas kiedyś dojdzie moda na jego książki i programy. 
Ta książeczka nie zawiera jednak bynajmniej przepisów, choć pełna jest smaków, zapachów i kolorów jedzenia. To autobiografia, a raczej uporządkowane choć fragmentaryczne zapiski gdzie wspomnienia z dzieciństwa zawsze jakoś kojarzą się z jedzeniem. To ono jest tu tematem przewodnim i towarzyszy autorowi na każdym kroku.


Muszę przyznać, że nie jest to książka jakiej bym się spodziewał. Wspomnienia często pisane są tak aby podzielić się z innymi albo tym jak dzieciństwo było trudne i gorzkie, albo też ciepłem i miłością jakich doświadczaliśmy. Tymczasem w tych krótkich rozdziałach odnajdujemy wiele obrazów i scen kompletnie niejednoznacznych, okraszonych chłopięcymi emocjami, ale bez komentarza dorosłego, który by pomógł je wyjaśnić, rozszyfrować. To czytelnik zmuszony jest czasem do interpretacji różnych zdarzeń i często robi to ze sporym zdziwieniem, a nieraz i niesmakiem (np. wujek, który każe dziecku szukać w kieszeniach w swoich obcisłych spodni monet, które dla niego schował i tym się podnieca, albo ogrodnik, który zdecydowanie przekracza granice intymności, ale chłopiec postrzega go jako najbliższego przyjaciela). Dużo tu takich scen. Pojawia się zainteresowanie chłopcami, sporo jest autoerotyzmu i niby różne rzeczy wydają się naturalne z punktu widzenia rozwoju młodego chłopaka, ale te wątki jakoś mało mi pasowały do tych krótkich rozdziałów, miałem wrażenie, że są tam po to by wprowadzić do książki więcej pieprzu, a niewiele wnoszą w poznanie osobowości chłopaka. Niewiele było szkoły, kolegów, tak jakby całe życie sprowadzało się do siedzenia w swoim pokoju, albo przy stole w kuchni. Dużo bardziej interesujące były fragmenty dotyczące relacji z matką, tego jak postrzegał jej chorobę i wreszcie odejście, oraz życie z ojcem, który zmusił go do zaakceptowania nowej wybranki.
Czyta się dobrze, ale zabrakło mi trochę poznania Slatera jako dorosłego już faceta - jakim się stał, co dla niego znaczyły te wszystkie doświadczenia. Czasem zabawne, a czasem na pewno bardzo trudne emocjonalnie (np. ignorowanie przez bliskich jakichkolwiek jego prób kulinarnych, z których był tak dumny). Dostajemy do ręki wspomnienia znanego kucharza, ale tak naprawdę nie dowiemy się stąd zbyt wiele o źródle jego pasji i umiejętności. Przypadkowo wybrane z jego życia zdarzenia niewiele tak naprawdę mówią o nim samym, bo komentarza i czegoś bardziej osobistego z punktu widzenia dnia dzisiejszego tu nie ma.
Chyba to co najciekawsze z tej książki to smaki, zapachy i wszystkie te potrawy będące inspiracją każdego z rozdziałów. Dzięki temu poznajemy modę żywieniową lat 60-tych w Anglii :) choć dla nas większość tych potraw będzie raczej mało znana.Opisy tego jak można delektować się każdym kęsem potrawy baaaardzo smakowite!
Trochę sentymentalnie, trochę zabawnie, ale jak dla mnie książka przeciętna. Może dlatego, że zwiodły mnie reklamy, a może dlatego, że czego innego bym oczekiwał od wspomnień faceta, który kocha gotować i jeść?






Książkę wydało wydawnictwo Carta Blanca, a ja przeczytałem ją dzięki firmie Canal Plus.

6 komentarzy:

  1. Skończyłam czytać wczoraj i mam podobne odczucia. Szczególnie raził mnie kontrast między smakowitymi fragmentami dotyczącymi kulinariów a opisami wymiotowania czy kontaktów seksualnych, ważnych zapewne dla dorastającego chłopaka, ale po co umieszczonych w takim zakresie w książce, nie wiem. W sumie mocno średnia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie, mocno przeciętnie, nawet trochę żałuję, że dałem się wpuścić w rozdawanie tej książki w ramach konkursu. No ale cóz - jak komuś nie przypasuje to po prostu puści ją dalej

      Usuń
  2. Nie czytałam i raczej nie będę czytać.Dzisiaj by coś było poczytne musi zawierać nośne tematy a co jest bardziej nośne niż różnej maści doznania erotyczne.I tego coraz więcej w książkach i filmach ,a szczególnie dotyczy to wynurzeń osobistych.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cos w tym jest. I nie wiadomo na ile w tym szczerości i potrzeby aby się tym dzielić, a na ile po prostu cynicznego wykorzystania zainteresowania - byle o mnie mówiono

      Usuń
  3. Czytałam książkę i oglądałam film. Różnią się wieloma elementami, inne motywy dominują. Mocnym punktem filmu jest rola Heleny Bonham Carter, która wyciągnęła bardziej na pierwszy plan postać pani Potter i dodała jej smaczku.
    Książka ma mocniejsze i słabsze momenty. Rozumiem, że finałem miało być spełnienie marzenia bohatera. Choć też kusi mnie jego dalsza historia ;).
    Slatera znam z jego programów i bardzo lubię :).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fakt, że się różnią, ale mimo wszystko mi z dwojga chyba więcej w głowie zostanie z filmu. A Slater naprawdę w swoich programach opowiada z taką pasją, że nawet Nigela go nie przebije. No i ma plusa u mnie za posiadanie kota :)

      Usuń